wtorek, 16 lutego 2016

Makulatura

Bardzo dawno nie pisałam, ale byłam pochłonięta walką z papierologią stosowaną urzędniczą. I nawet muszę stwierdzić, że miałam do czynienia z urzędnikami reprezentującymi gatunek ludzki czyli wykazującymi, że cierpliwość, życzliwość i empatia nie są im obce.
Co z tego? Dziś oddałam wszystkie wytworzone i zgromadzone papiery, które będą się procedować przez miesiąc i poczułam się osłabła. Wyssana przez biurokratycznego wampira. To wszystko oczywiście w związku ze szkołą rodzenia, która ma ruszyć, mam nadzieję w kwietniu. Wraz z dodatkami, ale nimi się pochwalę, kiedy będą dopracowane. Zakwalifikowałam się na szkolenia w fundacji "Rodzić po ludzku" i od połowy maja do połowy czerwca będę częstym gosciem w Warszawie. Wyrobię średnią odwiedzin stolicy z kilku lat:))) Już teraz się martwię:
-Jak ja ich tu zostawię?
-Jak sobie mężczyzna mego życia da radę z życiem?
-Jak ja SAMA dam sobie radę?
-Jak zniosę tęsknotę za dziećmi?
Wniosek: martwić można się zawsze i wszystkim!
Wracając do załatwiania. Miałam kilka zderzeń z rzeczywistością alternatywną, o jednym pisałam na fb, ale powtórzę:
W urzędzie pracy bywam ostatnio, bo załatwiam...
I dziś podsłuchałam takie coś:
-Za to szkolenie musi pan zapłacić.
-Nie, to jest bezpłatne.
-Musi pan zapłacić 500 złotych.
-Jak to?
-Na to szkolenie wysłaliśmy pana przez POMYŁKĘ.
-????

Nie wiem czym to się skończyło, mam nadzieję, że do rękoczynów nie doszło, bo opuściłam to niesamowite miejsce.
Jedno mnie dotknęło osobiście:
-Przed świętami zapraszam na szkolenie z przedsiębiorczości?
-???
-Będzie DODATKOWE szkolenie z przedsiębiorczości, przez tydzień od 8 do 15.
-Ale nie muszę na nim być?-tu szybkie kombinacje, że Wielki Tydzień wolę spędzić inaczej, że edukacja domowa, przecież szukam takiej pracy, która nie koliduje z moim byciem w domu, z dziećmi. No i mogę to zrobic on-line, nawet zdać egzamin, w końcu mamy wiek 21!
-Jest obowiązkowe.
-Ale w regulaminie (dofinansowania rozpoczęcia działalności gospodarczej) nic na ten temat nie ma?!-ten regulamin ostatnio był wertowany przeze mnie i Ślubnego intensywnie,właśnie na wyłapanie tego, czy nie stanę się niewolnikiem.
-Bo jest dodatkowe.
-Czyli nie muszę na nim być?
-Jest obowiązkowe!
-Ale nigdzie nie ma nic na ten temat!
-Bo jest dodatkowe!
I tak ciągnęłyśmy tę rozmowę. Pani chyba zwątpiła w moje możliwości umysłowe. To zwątpienie pogłębiło się w momencie, gdy okazało się ile dzieci mamy na utrzymaniu:
-Przecież pani teraz dostanie pieniądze od rządu?!
I raczej nie przekonałam pań  tam rezydujących, że idę do pracy, bo kocham to robić, znalazłam możliwość pogodzenia bycia w domu i pracowania , no i dzieci mi podrosły. Moje szanse na otrzymanie wniosku mam wrażenie zmalały i może być ciężko. Mąż szykuje plan awaryjny, ale lekko nie będzie.
U nas w domu powstają zręby obrony terytorialnej. Najmłodszy domownik opracował sposób opuszczania łóżeczka i ma to daleko idące konsekwencje. Od wieków,czyli od naszego drugiego dziecka mamy szwedzkie łóżeczko przywiezione przez znajomych. Nieco większe, wyższe i jak się okazało niezniszczalne. Tym cechom zawdzięczamy to, że jak do tej pory nikt nie zdołał z niego samodzielnie wyjść. A szczególnie nasi chłopcy zawsze byli dobrze wygimnastykowani. No i w końcu Piotrusiowi się udało. Na początku pomagał jeszcze śpiworek do spania,ale przestał w końcu być ograniczeniem i ze względu na bezpieczeństwo małolata obniżyliśmy barierkę. Świat jest jego. Szczególnie poranki, gdy odwiedza nas z bronią w ręku i wiaderkiem na głowie. Broni nas przed budzikiem. Wieczorem odwiedza pokoje starszego rodzeństwa, szczególnie wtedy, gdy starsze rodzeństwo jest zajęte np.rozmowami na dole. Charakterystyczne jest, że chwilę później zazwyczaj słychać:
-Maaaamo, Piotrek mi tu wszystko ruszał!- zupełnie jak za dawnych lat, gdy mieli lat kilka a nie kilkanaście.
Zaraz będzie elaborat więc już kończę na dzisiaj.
Numer 9 na mojej liście to "Kochanice króla" Phillippy Gregory. Czytałam głównie w kolejkach urzędowych lub czekając na jakiś papierek. Najpierw wzięłam " Oczami Jezusa", ale gdy zaczęłam płakać w poczekalni przychodni przerzuciłam się na bezpieczniejszą lekturę. To krwiste romansidło, z prawdziwym tłem historycznym. Można, ale nie trzeba.
W międzyczasie, wieczorami oglądałam. Ale co to już jutro.
Jutro też wariacja na temat : do czego nie używać kuchenki mikrofalowej. Może ktoś z Was miał już jakieś doświadczenia w tej dziedzinie? Też o pewnej niezwykłej rodzinie i Fernandelu :))))
A tu szczypta Joanny:)

- Ja do niej mówię , a ona nic. Ale wytrzymam, ja wytrzymam- to o starszej siostrze.

-Mamo mam mały problem, posikałam się

-Źle, że  tu siedzisz..
-Ale jestem zapięta!
-Dzieci mają być zapięte, ale w fotelikach dla bezpieczeństwa. I policjant może mi wlepić mandat.
-Nie martw się, władza o tej porze pewnie śpi...

2 komentarze:

  1. Kiedyś próbowałam ugotować jajko w mikrofali, huk był nieziemski...a działo się to w kuchence rodzicielskiej szpitala na Litewskiej. Ludzie wylecieli z sal, ale zobaczywszy, że zyję i klnę, dyskretnie powrócili na swoje krzesełka i łózka polowe....

    OdpowiedzUsuń
  2. Od grudnia prowadze Indywidulana Prkatyke pielegniarska..zdobylam tez dotacje..przeszlam szal w Urzedzie i potem akcje w roLiczaniu...tak tak..mysle ze to jest jeszcze lepsza zabawa :) zycze pwoodzenia...Rozejrzyjbsie z tym kursem..naprawde da moze sie da To jakos pozniej zalatwic :( Abc przedsiebiorczosci

    OdpowiedzUsuń