wtorek, 31 maja 2016

Białe noce

Zastanawiam się jak zacząć opowieść o pewnych, niezwykłych ludziach. Ile mogę napisać, żebyście również Wy mogli ich poznać. Trudna to sprawa. Żałuję, naprawdę żałuję, że nie mam umiejętności Prusa ( mój Mistrz słowa), by przekazać to co chcę. Boję się, że będzie to niezgrabne, nie pokaże tego co najważniejsze.
Zeszły tydzień zaczęliśmy egzaminem Maryni z angielskiego, potem fizyka. Do przodu, jeszcze tylko 9. My w tym czasie ( egzaminy odbywają się w Sopocie) sprawdzaliśmy stan polskiego morza. Zdumiała mnie ilość osób wygrzewających się na plaży i to w kostiumach. Zdjęć nie będzie , bo tylko to jedno mi się nie prześwietliło:(
Widok tylu ludzi w strojach plażowych wywołał w mych dzieciach głębokie niezadowolenie i pretensje do matki, która twierdziła, że kostiumów jeszcze nie zabieramy.
Po rajdzie zakupowym, wszak musiałam zaopatrzyć potomstwo zostające w jedzenie, jak i wyposażyć nas w wiktuały na drogę. Chciałam też ( znając me dzieci) zawieźć coś do rodziny, która nas miała ugościć.
Wyruszyliśmy po mszy w Boże Ciało. Trasą do tej pory nam nie znaną. Po skręcie w Ostródzie na Olsztyn zaczął się teren nam obcy. Wszystko było nowe.Trzeba przyznać, że piękne. Droga przez Mrągowo i Mikołajki nie porywała jeśli chodzi o nawierzchnię, zakręty ( jakieś straszne ilości) i prędkość, którą można było rozwinąć. Ale te widoki!!! W sercu zostało mi pragnienie, by tam pojechać na dłużej, bardziej w bok. Zresztą skutek jest taki, że po powrocie do domu zaczęłam czytać Pana Samochodzika, on uwielbiał Mazury:)
Potem wkroczyliśmy na Litwę. Płasko, zielono i tak dziwnie : Poniewież, Kiejdany, Kowno, Wilkomierz, Niemen. Te nazwy tak dobrze znane z literatury. Ja przynajmniej czułam się nierealnie. Nie przeszkodziło mi to zobaczyć różnicy między wsią polską a tą litewską, a zaraz potem łotewską. Jest puściej i biedniej. Większość to domy drewniane, stareńkie, małe ( na dzisiejsze standardy). U nas takie trafiają się gdzie niegdzie jako relikt, ciekawostka.
Do Rygi dojechaliśmy około 22, ale zupełnie tego nie czuliśmy, wręcz byliśmy zdziwieni wskazaniami zegarka. Nie było ciemno. Słońce cały czas przeświecało zza horyzontu. I tak do północy. A potem od 4 rano, albo i wcześniej. Nie mogę się wypowiadać, bo zasnęłam:) Ale zakosztowaliśmy białych nocy.
Pewno nie jest tajemnicą dla nikogo, że republiki postsowieckie są bardzo zniszczone duchowo, zsekularyzowane. Są obecnie terenem misyjnym. Papież Jan Paweł II rozpoczął wysyłanie na misję rodzin, które zamieszkując we wskazanym miejscu, tworząc wspólnotę stają się świadectwem życia chrześcijańskiego. My właśnie jechaliśmy do Rygi, do takiej rodziny. Mieszkają na wielkim, ponurym osiedlu, gdzie nie ma żadnej parafii. Mają 6 dzieci ( małych) i wraz z dwiema rodzinami włoskimi, jedną hiszpańską, czterema siostrami z różnych stron świata i księdzem tworzą wspólnotę, która razem się modli, spotyka, pomaga sobie. Najdziwniejsze jest to, że ci ludzie tam trwają mimo różnic kulturowych, językowych a jeszcze uczą się łotewskiego i pracują. Dla mnie to są giganci, herosi.
Drugiego dnia pobytu spotkaliśmy się z nimi na wspólnej kolacji. Dzieci zachwycone, tyle możliwości zabaw z rówieśnikami, słodyczy i różnorodnego jedzenia. Hiszpańskie tortille, włoskie babeczki na wytrawnie, polska lazania z naleśników (?), sałatki i nieśmiertelne jajka w majonezie. I gwar wielojęzyczny. Jak przed wieżą Babel. Wiem, że nie jest im łatwo, mają problemy codzienne jak my wszyscy ale tęsknię, było mi tam dobrze. Wszystko nabrało innego wymiaru po przypomnieniu sobie, że Bóg jest w centrum naszego życia. Dziękujemy Agnieszko i Przemku!


To zdjęcia sprzed domu misyjnego, gdzie wieczerzaliśmy:) Nie wszyscy są obecni na zdjęciu.
Rozbrykane dziecięce towarzystwo nie mogło chwili usiedzieć na miejscu:)










Wcześniej byliśmy na plaży, słynnej Jurmali. Myślałam, że morze to tylko ciepłe, tylko Chorwacja. Tamta plaża prawie, prawie zdeklasowała Adriatyk. Nasze dzieci oczywiście doceniły uroki Bałtyku. Nie obyło się bez kolejnych pretensji o brak kostiumów.
 Ta plaża daje poczucie przestrzeni.

 Tak zaczął się spacer z parkingu nad morze.
 Nie porobiłam wielu zdjęć, bo gnaliśmy nad wodę. Dominowała tam taka drewniana zabudowa.
Już wyjeżdżając minęliśmy piękną, błękitną cerkiew. Zdjęcia niestety nie mam:(
 To mój Ukochany na tle wody. Wracał już z opaloną łysiną:)





Na Rygę już zabrakło sił. Wjechaliśmy do centrum i po niewielkich perturbacjach ze znalezieniem miejsca do parkowania, horrendalnej stawce za ten postój ruszyliśmy poznawać zabytki Rygi. Niewiele z tego wyszło, bo nasze dzieci były zainteresowane tylko jedzeniem. Nic dziwnego po kilkugodzinnym brykaniu w wodzie. Znaleźliśmy świetną naleśnikarnię. Nie tylko pysznie ale i przystępnie cenowo.
 Pełnych talerzy nie zdążyłam uwiecznić:)

 To wnętrze

 A to nabieralnia naleśników:) Brało się tacę, duży owalny talerz i nabierało według pragnienia:
z mięsem, z serem, z karmelem, z kapustą i grzybami, z bananami itd. Do tego dodatki: śmietana, sałatki, konfitury różne.
 A potem do kasy.
W naszym domu w tym czasie odbywał się urodzinowy maraton gier planszowych. Gdy około 22 w sobotę zjawiliśmy się w domowych pieleszach hazard kwitł. Przestał kwitnąć około 2 w nocy:) W niedzielę , jakby było nam mało zaczęliśmy grać rodzinnie w nowe nabytki. Polecam Szeryfa:) Choć jak stwierdził na koniec mój Ukochany gra wątpliwa moralnie:))) Co tu dużo gadać nakłania do różnych machlojek. Młodszym dziewczynkom bardzo spodobała się karciana "No ni ma". Przed nami jeszcze Tajniacy i Talizman.

4 komentarze:

  1. Czyżby ten tygiel międzynarodowy to Missio Ad Gentes? Podziwiam ogarnianie tej ilości pociech, egzaminów i zwiedzania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach, byliśmy tam!!!! Byliśmy w Jurmali przez cały miesiąc w 1997 roku, na Szkole Ewangelizacji...Było absolutnie cudownie i pięknie, morze ciepłe i spokojne jak zupa...Ryga zachwycająca! Zazdroszczę wam! (Jak zwykle, zresztą)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bezkrytyczną fascynatką rodzin mocno wielodzietnych nie jestem, ale muszę przyznać, że z WAS jest fajna rodzinka. Macie piękne i szczęśliwe dzieci. A Pani i Pani mąż super sobie ze wszystkim radzicie. Takie rodziny jak Wasza należy wspierać i popierać.
    Swoją drogą, wie Pani, że sławna Królowa Matka - matka królowej Elżbiety II, miała 9 rodzeństwa?
    Podobno - tak w każdym razie jest opisane w jej biografii, którą ostatnio czytałam- jej rodzina była cudowna i kochająca. Tak jak i Pani rodzina.
    Emily

    OdpowiedzUsuń