sobota, 24 stycznia 2015

Filozofia domowa

Najpierw chcę podziękować za odwiedziny i bardzo miłe komentarze. Jeszcze nie odkryłam jak odpowiadać w komentarzach, ale niedługo zostanę przeszkolona:)
Wczoraj wszystko zaczęło się niewinnie. Wieczorem pojawił się nasz Jacuś i zaczęły się wspomnienia. Przed spaniem zawsze odbywa się pewien rytuał, dobrze znany mam nadzieję wszystkim rodzicom. Po modlitwie, czytaniu, przytulaniu i rozmowach słychać tupot małych stópek. Z mężem bezbłędnie rozpoznajemy kto nadchodzi. I zaczynamy:
- Jeszcze buzi!
Potem następny cykl:
-Muszę pić!
I jeszcze:
-A tu mnie boli- i pod nosem mam do oglądnięcia jakieś minimalne zadrapanie lub niewidoczną kropeczkę.
Jacek cierpliwie czekał na indywidualną rozmowę i przy okazji przypomniał:
- Ja to przychodziłem pytać o dzień tygodnia i nigdy się nie kapnęliście...
Potem nie było już tak słodko, bo nasz myśliciel będący w trzeciej klasie gimnazjum zaczął z grubej rury:
-Jak taki młody człowiek jak ja ma już wiedzieć co chce robić w życiu. A jak się pomylę?
I znowu poczułam, że mam w sobie wiele złości na obecną edukację, gdzie liceum ogólnokształcące jest tak straszliwie sprofilowane i jest ogromna różnica w materiale pomiędzy poszczególnymi klasami.  Przerabialiśmy to już z dwójką najstarszych. Córka mająca rozległe zainteresowania poszła do klasy politechnicznej-matma, fiza i informatyka, później chciała zdawać rozszerzoną chemię, ale różnica była straszliwa. Jest teraz na chemii, na politechnice, ale nadal w niektórych sytuacjach odbija jej się czkawką ograniczona liczba godzin w liceum, w klasie trzeciej w ogóle już tego przedmiotu nie miała. I gdyby nie jej wariactwo na tym tle nie byłoby mowy o tych studiach. Długi czas miała problem czy chce pisać programy czy produkować kosmetyki. W momencie, gdy podjęła decyzję było już prawie za późno. Podobnie Stachu, który był w biol-chemie i w drugiej klasie zdecydował, że jednak prawo albo historia. Cierpiał okrutnie mając jedną godzinę historii a 6 chemii i tyleż samo biologii. W wakacje przed trzecią klasą zdał różnice programowe i obecnie kończy klasę. humanistyczną.
Wracając do Jacka odbyliśmy już kolejną rozmowę z cyklu, że to on musi podjąć decyzję, my możemy mu pomóc wysyłając na jakieś zajęcia dodatkowe, ewentualnie organizując spotkanie z ludźmi, którzy uprawiają dany zawód.A Jacuś jak to on przeszedł do większego kalibru:
-Czy ja wam nie przynoszę wstydu?
O ludzie! Z Ukochanym chyba mieliśmy nietęgie miny, bo nasze dziecko raczyło uściślić:
- No, nie mam sześć zero i się lenię. Ale już nie gram na kompie, bo to faktycznie bez sensu.
Akurat  w jego przypadku mamy wrażenie, że młodzieniec jest wyjątkowo systematyczny i odpowiedzialny. Pozostaliśmy na noc  z pytaniem, czym dziecku daliśmy odczuć, że coś jest nie halo.
Mój mąż mówi, ze czuje jak łysieje, ja natomiast siwieje. I jak tu się nudzić.
Jacuś to w ogóle agent. Na głowie ma coś co określamy w domu mianem hełmu. Często mówi, że jego fryzura jest obiektem kpin wśród kolegów, ale go to nie boli, nawet cieszy się, bo przynajmniej koledzy mają o czym mówić. Prezentacja obok;-)

Nasza Asia złotousta dba, bym miała co zapisywać. Przy układaniu puzzli z uczuciem do mnie:
-Mamo kocham Cię!
-To zupełnie tak jak ja Ciebie - już czuje wszechogarniające mnie ciepło
-To kiedy mi kupisz kwiaty?- i już po ciepełku.

1 komentarz:

  1. Ja mam 27 lat i jeszcze nie dojrzałem, by stwierdzić, że granie na kompie jest bezsensu :D

    OdpowiedzUsuń