piątek, 23 stycznia 2015

Miejsca intrygujące

Dziś pierwsze z takich miejsc czyli łazienka a dokładniej sedes. Miałam, oczywiście, plan o czym systematycznie pisać, ale to wyposażenie domowe przesłoniło mi wczoraj świat. Trójka starszych chorujących w końcu zaczęła czytać, układać klocki i puzzle a ja korzystając z chwili ruszyłam do prania. Nie wzięłam pod uwagę, ze najmłodszy z pacjentów będzie straszliwym elementem destrukcyjnym. W końcu mam wprawę.
Nauczeni wieloletnim doświadczeniem zamknięcie łazienki mamy od środka i od zewnątrz, właśnie po to by różne podejrzane elementy nie oddawały się tam bez kontroli zbrodniczym działaniom. Mamy za sobą sedesy zapchane samochodzikami, które należało umyć. Były już próby mycia głowy i topienia różnych rzeczy. Było wylewnie szamponów, płynów do tkanin- z oczywistym tłumaczeniem, że delikwent chciał pomóc w myciu. Co dziwne Domestos był natomiast wlewany do brudnego prania. Nie wspomnę o braniu wody do zabawy, brrr. Jestem w związku z tym przewrażliwiona i ciągle domagam się mycia owego urządzenia.
Wczoraj jednakże byłam już chyba skołowana przez ciągłe MAMO i ufna, że Piotruś jest spokojny. Zresztą uwielbia bawić się z rodzeństwem, więc pozostanie u Józia w pokoju zajęty śledzeniem tego co robi brat.
Zajęta segregowaniem  brudnej hałdy, parowaniem skarpetek i swoimi myślami nie zwracałam uwagi na otoczenie. Niesłusznie. Piotruś miał rękawy mokre do łokci, uśmiech na twarzy i szczotkę do mycia sedesu w łapce. Co najgorsze właśnie zamierzał jej popróbować. Mój wrzask nie był zbyt dydaktyczny i skutek niekoniecznie taki jak chciałam.Dziecko szczotkę puściło, ale zaniosło się takim płaczem, że wolne chwile mogłam spędzić na tuleniu go i oglądaniu książeczek. Nikt go jeszcze w życiu tak nie obraził i nie zepsuł mu tak zabawy. Pranie dalej czeka, chyba zajmę się nim o północy kiedy wszyscy będą spali.

Z ostatniej chwili:
-Asiu, jeszcze kropelki do uszka!
-Niee chceee- uparta trzyletnia księżniczka ma swoje zdanie
-Asiu trzeba!
-Ale one na pewno mi szkodzą!!!
I co w takiej sytuacji ma zrobić matka. Przecież nie chce szkodzić swojemu dziecku!

Przy świątecznym ataku zimy moje dzieci szalały do upadłego na sankach, potem było tradycyjne kakao i czytanie pod kołderką. W międzyczasie Józio z Joasią wymyślili sposób na grzanie zmarzniętych siedzeń:-)


1 komentarz: