środa, 19 sierpnia 2015

Kinematografia II

Tak siłą rozpędu, bo przez te kilka dni nazbierało się mnóstwo nowych skojarzeń:)
Z dzieciństwa pamiętam jeszcze jeden film. Byłam w pierwszej klasie i bardzo lubiłam chodzić do szkoły ( jeszcze). Dlatego to też tak pamiętam, bo byłam bardzo niezadowolona z nieobecności w szkole.
Było przedpołudnie a my z mamą poszłyśmy do kina Znicz- już oczywiście nieistniejącego. Mama zabrała mnie na " Przeminęło z wiatrem". Z filmu pamiętam tylko pożar i wysiłek, by przeczytać napisy. Ale wrażenie i miłe skojarzenia pozostały. Książkę czytałam kilka razy, ale filmu juz nigdy nie obejrzałam. Nie chcę się ryzykować rozczarowania, wolę mieć w głowie ten obraz szalejącego pożaru i wozu na tle zachodzącego słońca.
Obecna przerwa w pisaniu jest spowodowana moim lekkim paraliżem. Zaczynam chyba mieć początki histerii. Mam wrażenie, że z niczym sobie nie radzę, wszystko jest za trudne, o sprawach finansowych nie wspominając( wszak dżentelmeni o nich nie rozmawiają). Niemniej odczuwamy lekki powiew bankructwa, a przed nami początek roku szkolnego. I jeden z rachunków za prąd, beztrosko zlekceważony w szale urlopowym. A za chwile mogą nam wyłączyć prąd i wtedy to dopiero zapadnie cisza:)
Ten zbliżający się początek roku szkolnego, choć mniej wymagający pod względem zakupów, to jednak lekko mnie przeraża. W podręczniki i tak zwaną wyprawkę musimy wyposażyć tylko jedno dziecko a nie 6. To ze względu na edukację domową. Ale właśnie ze względu na tę formę kształcenia dopadają  mnie różnego rodzaju strachy. Jak to będzie? Jak ja zapanuję nad wybujałymi charakterami moich dzieci, gdzie znajdę choć chwilę wytchnienia? Jak zorganizować te wszystkie zajecia, spotkania dla dzieci? Wiem, że to strach przed nieznanym, kusy zamiata ogonem, ale...
No nic, właśnie za chwilę zbieramy się na rozmowę do podstawówki Montessori, żeby zapisać trójkę młodszych i uzyskać informacje na temat wszystkich zajęć dodatkowych i wsparcia jakie oferują takim straceńcom jak my:)
Wspomnę jeszcze tylko  o niedzieli, która była bardzo miła. Zostaliśmy zaproszeni na obiad do rodziców Martyny, która była z nami na Chorwacji. Było naprawdę bardzo miło, dzieci świetnie się bawiły a ja zostałam dodatkowo obdarowana mnóstwem roślin do ogródka:). No i jeszcze sernik na zimno z malinami, szaleństwo. Jak tylko go wypróbuje to zamieszczę przepis.
A potem jeszcze, wieczorem od innych znajomych dzieci dostały w prezencie grę DIXIT. Może znacie, ja zetknęłam się z nią pierwszy raz. Gra bardzo rozwijająca, intelektualna, dla trochę starszych dzieci, bo wymaga myślenia abstrakcyjnego. W skrócie i niedokładnie. Każdy ma swoje karty, ten którego kolejka przypada musi podać skojarzenie do wybranej karty. Może być jedno słowo, historyjka, opis, piosenka, wiersz, tytuł. Wszyscy spośród swoich kart wybierają te, które kojarzą się z wypowiedzią i następuje tajne głosowanie. Ci, którzy odgadną skojarzenie są punktowani. I następna osoba. My mamy akurat wersję baśniową, Marta zetkneła się już z innymi wersjami kart, bo podobno jest ich kilka. Jedyny minus gry, to ten, że wymaga spokojnego czasu, namysłu:)))
Mamy też chwilowo pewne anomalie pogodowe w postaci zamieci ...z prania. Niby wyrośliśmy z pieluch. To co sie dzieje w okolicach pralki....Potrzebny tam normalnie dyżurny na 24 godziny.

Józio z Asią:
J.-Asia, chodź, jesteś tu potrzebna!
A.-A to zależy do czego?

5 komentarzy:

  1. Rozumiem lęk. U nas teraz też wariactwo przed szkołą. Nie tyle w życiu co w moim sercu. Nie w takim zakresie jak u Ciebie, bo dzieci mniej, ale już mam stres jak wszystko ogarnę.
    Dixit znam z teorii i z "widzenia". Nie grałam jeszcze.
    A jeśli chodzi o filmy, to mogę jedynie powiedzieć, że Casablanki nie oglądałam, a Przeminęło z wiatrem owszem, ale w momencie mojej największej "tragedii miłosnej", więc pamiętam jedynie jak mnie Scarlett wkurzała :-)
    Życzę by prądu Wam nie wyłączyli :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane pieniążki przyślijcie rodzice ;O) Ja też już nic nie mówię i tylko jestem zła, że trzeba jeść...Mam nadzieję, że prądu wam jednak nie wyłączą, chociaż nadal jest długi dzień i można rozważyć opcję prądu z obracanego kieratu. Do mnie ten obraz przemawia, zwłaszcza jak widzę swe ukochane dziatki beztrosko zostawiające zapalone światło dosłownie wszędzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi, hi, że też ja na to nie wpadłam wcześniej:) Tylko ja to widzę bardziej jak takie kółko u chomika a nie ściśle kierat:) Chociaż jak znam moje ukochane dzieci, które nie mogą chwili posiedzieć spokojnie to gdyby zaszła potrzeba pobiegania okazałoby się, że właśnie koniecznie muszą coś poczytać, porysować lub potworzyć w absolutnym spokoju:)))) Nie znoszą przymusu;-) A co do swiatła wszędzie....pomilczę

      Usuń
  3. Zaglądam i zaglądam, a tu żadnego nowego posta od dwóch tygodni. Co tam u tych Walczaków słychać? ;P

    Z nudów zaczęłam własnego bloga. Blog o ziemniaku. Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń