sobota, 15 sierpnia 2015

Kinematografia

Wczoraj o 3 nad ranem dotarliśmy do domu. Ostatnie 200 km było już naprawdę bardzo ciężkie. Dobrze, że przy autostradzie co pewien czas są parkingi, zjeżdżalismy właściwie na każdy i robiliśmy przystanki, przysiady a Ślubny świece i pompki. Bo to on głównie prowadził, ja do niego gadałam, żeby było łatwiej:) Dobrze, że dzieci spały, bo odpowiadanie na pytanie:
-Daleko jeszcze?
przekraczało już nasze możliwości.
Mogę więc ogłosić, że jesteśmy po urlopie, mamy w oczach przejrzystą, lazurową wodę, jesteśmy zachwyceni własnym domem i w głowach zamysł by w przyszłym roku powtórzyć wyjazd. W szerszym gronie:)
W nocy czekał na nas Jasiu, dom wysprzątany przez dzieci, łózka pościelone. Czyż oni nie sa cudowni? Zawsze sobie myślę, że to są te bonusy, których doczekałam po latach zmieniania pieluch:) A nie wierzyłam jak od starszych, bardziej doświadczonych matek słyszałam, że później jest łatwiej:)))
Tu mi się kojarzy mnóstwo rzeczy, ale po kolei. I tak wszystkiego nie napiszę.
Wracając miałam w głowie dwa obrazy. Jeden wiem dlaczego mi się pokojarzył, ale skąd drugi?
Tak jak pisałam wcześniej wieczór był trudny z powodu lepkiego upału. Potem nauczyliśmy się manewrowac okiennicami, żeby nie wpuszczać skwaru do pokoi. Początek był jednak kiepski i rzucalismy się na łóżkach mniej wiecej do północy kiedy nadchodziła fala lekko chłodniejszego powietrza i odpływalismy w ramiona Morfeusza. I tak miotając się w poszukiwaniu snu przypomniał mi się klasyk filmowy. Film "Casablanka".
W latach mojej wczesnej młodości uwielbiałam chodzić na "nocki" do babci. Babcia wszystko za mnie robiła, pozwalała oglądać telewizję do późna i czytać bez opamiętania. To właśnie u niej zapoznałam się z lekturami niekoniecznie właściwymi dla wieku. Na wczesnym początku podstawówki przeczytałam "Faraona" i niestety wiele książek ze wspomnieniami wojennymi. Pamiętam jak zamykałam oczy i wracały do mnie opisy z obozu koncentracyjnego. Jedne z najgorszych to kobiety żywiące się trupim mięsem, albo opisy świadków spotkań z banderowcami. W jednej  wsi wyrwali dziecko z łona matki i zaszyli w brzuchu księdza. Nie były to na pewno właściwe lektury, ale spowodowały, że mam głęboka nieufność do Niemców i Ukraińców. Do Rosjan też ale z  innych powodów. Gwoli ścisłości babcia chyba nie była świadoma, że korzystam bez ograniczeń z lektur.
Tam też oglądnęłam pewnego wieczoru, udając, że jestem zajęta czymś zupełnie innym, "Casablankę".
Niewiele zrozumialam i pamiętam tylko ogólne wrażenie bezsensu i goraca wraz z wielkim wiatrakiem pod sufitem. Czekając na chłód dokładnie to zobaczyłam. i stwierdziłam, że na pytanie czy oglądałam "Casablankę mogę odpowiedzieć twierdząco, ale o co chodzi nie mam pojęcia. Czas chyba oglądnąć ją świadomie:)))
I tu przypominam: nie ufajcie dzieciom, nawet gdy są bardzo zajęte. To właśnie wtedy najlepiej wszystko przyswajają:))))

1 komentarz:

  1. Oooo bardzo ci dziękuję za stwierdzenie, że z czasem jest łatwiej :D Bo póki co to tylko ja zapitalam i usiłuję ogarnąć wszechobecny bajzel (no, czasem wspiera mnie mąż ;)), ale efektów jakoś nie widać, bo po paru sekundach moja gromadka i tak zrobi syf na kółkach... Też bym chciała, żeby mi ktoś czasem łóżko pościelił, ech :D
    A "Casablanca" - jeden z moich ukochanych filmów (i "Rzymskie wakacje"!), niesamowicie klimatyczny, także polecam ;)

    OdpowiedzUsuń