czwartek, 6 sierpnia 2015

Upał

Weszłam na etap, kiedy zaczynam żałować, że dni tak szybko mijają. A naprawdę udaje nam się nigdzie nie śpieszyć.
Ustalił się pewien rytm dnia. Rano- leniwa pobudka, potem śniadanie, przebieranie się i 50 metrowy marsz nad wodę:). Co prawda ze względu na ilośc klamotów nawet ten marsz jest wyzwaniem.Płetwy, kółka, parasol, siedzonka, buty do pływania no i oczywiście jakieś jedzonko. Tu jeszcze wiaderko, kapelusz od słońca czy okulary. Za każdym razem wyglada jak byśmy się wyprowadzali.
Potem juz tylko woda!

Oszałamiająca jest ta przejrzystość wody. Gorsze i zaskakujące zasolenie. Powoli dorabiamy się kolejnych okularków, bo każde chlapnięcie jest przykre dla oczu. Można, na pewno można wytrzymać również bez, ale ani nurkować ani podglądać podwodny świat. Ci którzy wypływaja na głębsze wody mają widok do samego dna.
 Ze wzgledu na duże zasolenie woda bardziej unosi. Skutek? Zosia i Hania, które w domu jeszcze nie pływały zbyt sprawnie, tutaj w ciągu dwóch dni nabrały wprawy i spokojnie pływają na sporych dystansach. Józio natomiast nieustannie skacze i nurkuje.
 Ukochany natomiast pokonuje spore dystanse:) Jednak dzięki jaskrawemu nakryciu głowy jest natychmiast lokalizowany. Ma to, z jego punktu widzenia minusy. W pościg za nim rusza  krwiożercze stado ( a niby byli zajęci i to bardzo), by go podtapiać, dawać się podtapiać, ścigać się, przepływac pod tatą, żądać wyrzucania w dal. Mój Ślubny czuje, że żyje i wypełnia obowiązki ojcowskie:) Na sjestę schodzi dziwnie powolnie, powłócząc nogami:)))) Zwłaszcza, że do domu mamy ostro pod górę:)
 Marysia wraz ze swoją przyjaciółką Martyną okupuja dalekie rejony, by w spokoju nurkować. Dziewczyny na początku bardzo mnie niepokoiły, bo więcej były pod wodą niż nad. Ale chyba wyrosły im skrzela, płetwy na razie zakładają więc błony pławne między palcami się jeszcze nie wykształciły:)
Piotruś odkrył, że może  unosić się na wodzie i teraz tak spędza długie chwile. Nauczył się też, patrząc na rodzeństwo chlapać. I jeszcze żąda pochwał:)


No i wyszło szydło z worka:) Mój Ślubny nie zważając na mój image przepracowanej, niedowartościowanej matki, która ciągle usługuje innym ( patrz minister Fuszara i europosłanka Senyszyn) uwiecznił mnie z książką w ręku. Ze względu na nic nie robienie zabrałam chyba za mało książek:)

Jesteśmy w małej rybackiej wiosce pod Zadarem- Trbanj Kruścica. Specjalnie szukaliśmy czegoś na prowincji, nie bardzo modnego. Z dwóch powodów. Jednym jest cena, drastycznie odbiegająca od tych proponowanych w Dubrowniku, Splicie, Rijece itd. Oczywiście na naszą korzyść:).
Drugi powód to mniej ludzi, brak dyskotek do samego rana i nudystów. Jesteśmy nad małą zatoczką przystosowaną dla małych dzieci- wysypane drobnym żwirkiem łagodne zejście do wody, towarzyszą nam popołudniami tubylcy, głównie dzieci:)

Po pływaniu do około 13 schodzimy na sjestę, słońce wali wtedy jak młotem. dzieci na szczęście głodne więc dają się wyciągnąć z wody. Posiłek, spanie lub czytanie. I znowu woda:) do około 19 .
Głód wyznacza porę ewakuacji:) Kolacja.
Potem normalny rytuał wieczorny, przynajmniej w przypadku młodszych, bo starsi- od Józia w górę idą na wieczorne pływanie.
Dodam, że i rano, i po sjeście obowiązkowa jest kawa.

Posiłki pomimo nie za wielkiego budżetu są super. Wielka papryka i pachnące pomidory, arbuzy po 20 kg i jogurt typu greckiego albo bułka z oliwą. A jako przegryzka świeże figi z drzewa pod oknem:)
Nie zdążyłam zrobić im zdjęcia bo zostały wchłonięte:)

Mieszkamy u bardzo miłych ludzi, zwłaszcza pan gospodarz (policjant) jest straszliwą gaduła. Wieczorem zjawia się z malutkim kieliszeczkiem( razy dwa) rakiji i wyciąga Ślubnego na pogawędki. Może to seksizm, bo mi nie proponuje:)
Tu na prowincji widać, że nie są to bogaci ludzie, uroczo niechlujni. W Polsce takie płoty, zejścia do wody obłożone byłyby setkami zakazów i nakazów:) ogródki nie maja zamiaru rosnąć uporządkowanie a dzieci mimo, że pilnowane są bardziej samodzielne i mają więcej swobody. Nie ma tu supermarketów ani hipermarketów, McDonaldsa. Natomiast bardzo szanuja swoją niepodległość, flagę i kolory narodowe:) Jacyś szowiniści normalnie:)))))))) Skąd wiem? Bo wczoraj było ich święto narodowe i czcili je wspólnym, wiejskim grillem na plaży. A najpierw było wciąganie flagi na maszt. Ryby z wody prosto na grilla:)

Po trzech dniach moczenia się w  wodzie dzisiaj mamy zamiar ruszyć do Zadaru. Zobaczyć i posłuchać morskich organów oraz odwiedzić piaszczysta plaże pod Ninem. Ale szczerze ? Nie chce mi się ruszać!

Na koniec minusy:) Gorące noce! Po wejściu do naszych apartamentów, czyściutkich i przestronnych na zaścielonych łóżkach były poduszki i nic więcej. Hm...Miało być z pościelą. Na szczęście w szafie leżały koce. No widocznie śpi sie pod kocami. Ha, ha, ha. Śpi się pod niczym, a najlepiej należałoby jeszce zdjąć z siebie skórę:) i co nieco innego.
I jeszcze moja plama.
Pisałam i przechwalałam się jak to ambitnie przygotowałam konserwy mięsne w słoikach. Tylko jeden szczegół. Przy pakowaniu znowu mózg miałam wyłączony i skrzynka ze słoikami trafiła do bagażnika. Słoje stały koło siebie, coś na nich leżało. Tu stuknęło, tam stuknęło, postukały o siebie nawzajem:) Już wieczorem na pierwszym etapie czyli w Bielsku, w samochodzie roznosił się podejrzany smrodek. Po sprawdzeniu oczywistych podejrzanych czyli Piotrusia i Asi, zaczęliśmy szukać mniej oczywistych przyczyn. Komisyjnie oglądnięto wszystkie buty, obwąchano podręczne bagaże ( bo może ktoś coś przemyca). No i wiedzeni węchem trafiliśmy do bagażnika. Niestety słoki z mięsem się rozszczelniły, zapach rzadki. O dziwo leczo w porządku. Przechodzimy na wegetarianizm:)




5 komentarzy:

  1. Zazdrość!!!
    Kurde, jadę tam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie, fajnie, fajnie...chociaż ten upał mnie odstrasza, zwłaszcza w nocy...U nas przynajmniej noce chłodne, bo w dzień 43 stopnie. Może mi się sadełko wytopi, he he.
    Pozdrawiam wyjazdową kolonię kosmitów, odpocznijcie za wszystkie czasy :)
    Hej, Duda Day

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobnie jak Kasia nie dałabym rady z nocami. Ale całej reszty nic tylko pozazdrościć można. Wegetarianizm w upały jest jak znalazł :-)
    Niestety osobiście aktualnie piję ostatnią poranną kawę nad naszym kochanym morzem. I już tu tęsknię...

    OdpowiedzUsuń
  4. Woda jest cudowna, gorace noce maja swoje zalety zapewniam was:))))
    Pozdrawiam, bo MUSZĘudać się na sjestę. Inaczej małolaty zdobędą przewagę;-)

    OdpowiedzUsuń