piątek, 7 sierpnia 2015

Zmagania

Dzisiaj zacznę od czegoś luźno związanego z wakacjami.
Wiecie dlaczego Sodoma i Gomora zniknęły? Bo ludzie nie byli tam gościnni.
Moje zmaganie, a miałam mieć wolne, dotyczy właśnie tego aspektu.
W naszym domu w tej chwili przebywa rodzina z czwórką dzieci. No i nasze starsze dzieci, a przynajmniej niektóre:). Nie jestem specjalną fanką porządków i zawsze uważałam, że słabo związana jestem z dobrami materialnymi ( ha,ha,ha). A jednak mam duży problem z niemyśleniem o tym czy tam wszystko w porządku, czy nie nabroili w ogródku, co zastane po powrocie itd. Więcej ujawniać nie zamierzam, bo przestaniecie czytać moje wyznania:).
Po drodze spaliśmy w Bielsku u naszych wieloletnich przyjaciół, którzy byli nieobecni. Zostawili dom otwarty, my klucz mieliśmy po wyjeździe włożyc do buta ( u nas to też znany motyw, tylko ciiii). Zadzwonili do nas pytając czy dotarliśmy i jak dajemy sobie radę, czy znaleźliśmy mleko i ziemniaki w spiżarce. Ja w swej ograniczoności zaczęłam się kajać za zmiany w zabawkach uczynione przez nasze dzieci. Usłyszałam tylko, że mam nie przesadzać. Ich serdeczność i troska o nas zawsze mnie bardzo porusza. Mając taki wzór mogę tylko wzdychać, bym naprawdę przestała zajmować się drobiazgami...przestała myśleć ciągle o sobie...


Wracając do tego co przyjemne.
Zaprzyjaźnianie z gospodarzami trwa. Nie wiem jaki wpływ ma na to rakija, ale jesteśmy piekną rodziną i zawsze dla nas znajdzie się miejsce:). Dla naszych znajomych też. słowa ważne, bo jak uświadomił nam gospodarz w kwietniu już miał zarezerwowane całe wakacje. Tylko te 1500 km. Zwłaszcza samochodem bez klimatyzacji. Jechaliśmy nocami, ma to plusy bo wyraźnie luźniej i bez korków. Tylko później trezba jednak dojść do siebie.
Wieczorem zapraszam na niespodziankę czyli krótki filmik potwierdzajacy istnienie syren.

A teraz jeszcze trochę tych niezwykłości, będę do tego wracać zwłaszcza oczekując na wiosnę:)


 To jest nasz dom. Co ciekawe wszystkie ich domy maja okna na morze, z drugiej strony są całe ściany, chyba ze względu na wiatr wiejący zimą z gór. Bo tam są niezłe góry:)
 Tu jest ze trzy metry głębokości, fajna woda.
a to figi prosto z drzewa, co za smak...
i taki śródziemnomorski klimacik
 W drodze do domu mijamy krzak rozmarynu.
I dwaj braciszkowie zaprzyjaźnieni z wodą. Tylko idąc na sjestę trzeba się spłukiwać, bo tworzy się na skórze chrupiąca skorupka:)

Figowania ciąg dalszy:). To figa za oknem  a tu szaleństwo naszych myśliwych czyli krab. Na szczęście w/w zwiewaja bardzo szybko:)
 
 Tu jeżowiec w warunkach naturalnych.
 i w  wiaderku. Nie widac tego, ale jest pieknie wybarwiony. Purpurowo-fioletowy.

 bez komentarza:)
I środek figi, oszałamiajaca słodycz.
p.s jeśli czyta to ktoś z Chorwacji, to dajcie znać:)))

3 komentarze:

  1. Sprawdzając czy można jeść figi ze skórką prosto z drzewa trafiłem tutaj pozdrawiam z Vodic

    OdpowiedzUsuń
  2. Pozdrawiamy również:)
    Figi z drzewa jemy, odrywamy tylko kawałek skórki z ogonkiem, bo ten biały sok choć nie trujący powoduje drętwienie języka- dzieci to sprawdziły:)

    OdpowiedzUsuń