wtorek, 24 listopada 2015

Mężczyźni

Od ostatniego poniedziałku w naszym życiu pojawił się tajfun. I byłby to najlepszy obraz tego co się dzieje, gdyby nie to, że tajfun ma jednak wymowę pejoratywną. A z drugiej strony to co się dzieje na miano zefirka nie zasługuje. Wydarzenia tłoczą się i przepychają, przerzucają nas między sobą i nie zostawiają ani chwili wolnego. Można po raz kolejny powiedzieć : żyjemy pełnią życia:). Mój Ukochany twierdzi nawet, że jest syty swych dni, jak Abraham:)))) Wieczorem lekko padamy na twarze, ale jest pięknie.
Edukacja domowa powoduje moje mieszane uczucia. Wciąż jestem bardzo zadowolona i czuję się na swoim miejscu. Skończyliśmy etap Indian, zaczęliśmy studia nad Eskimosami:) dziewczynki uczestniczyły w wykładach swego brata na temat komórki eukariotycznej, swobodnie lub prawie przerzucają się bogami greckimi i ich zakresem obowiązków.
 Z drugiej strony drżę w związku z gimnazjalistką i licealistą. Posuwamy się baaardzo wolno, wykrywamy dużo dziur, natknęliśmy się na pokłady zniechęcenia a zajęcia dodatkowe, te ukochane są znacznie ważniejsze niż to co trzeba zrobić. A egzaminy już w styczniu. Jaś pracuje nad rzutami, czasem w sensie dosłownym rzucając zeszytem a Marysia wpadła w szpony dramatu i nie chce czytać innych lektur:) Natomiast charakterystyka Papkina ją odrzuca. W wykonaniu naszej córki:
"Klara spławia odmownie Papkina".
I tak to od Papkina przejdziemy płynnie do tematu głównego.
To powyżej to szczera prawda, ale mają też inne uczucia. U nas w domu pojawia się ich coraz więcej:))) No ale mamy sporo lokatorów w wieku nastoletnim. Nic więcej nie mogę napisać;-)
Na jesiennej fali zebrało mi się jakoś na wspominki i patrząc na moich synków spieszących na spotkania ( z angielskiego date) przypomniałam sobie jak to u nas bywało. To było już jednak dawno temu. Pamiętam naszego wspólnego przyjaciela, który przed naszym ślubem raczył nas niejednokrotnie pocieszeniem:
-Ślub to koniec miłości , na szczęście istnieje życie pozagrobowe.
Z moich lektur, łzawych i głupich często ( np. Twój styl- tak, tak kiedyś czytywałam) mogłam wysnuć wniosek, że może mieć rację:)
Na szczęście Pan Bóg chciał inaczej. Ślub to nie koniec miłości. Nawet rzekłabym kolejny początek. I dobiegając do ćwierćwiecza mogę się zachwycać, że jest coraz lepiej, bliżej i romantyczniej. Co oczywiście nie oznacza, że czasami tego mojego ukochanego męża nie mam ochoty uszkodzić, albo, że ja go nie wkurzam, albo się nie kłócimy. Nic bardziej mylnego. Więcej, po tylu latach widzę, że kłócić się trzeba tylko konieczne jest godzenie się. I to jest piękne doświadczenie. Teraz co prawda wyraźnie mamy już mniej siły na włoskie kłótnie, ale wcześniej jak prawdziwa kobieta umiałam zrobić awanturę z niczego. I to jaką! A teraz i sił brak, i widzimy, że szkoda czasu na wywlekanie wszystkiego od początku świata:) Kiedyś były u nas zjawiska nadprzyrodzone ( jak u Mirmiła) czyli latające talerze i misy a obecnie już tylko szermierki słowne. Tak dla rozgrzania umysłu. Ale przepraszanie się jest cudowne i można wszystko zacząć od nowa. Czego Wam życzę:)))))
No i oczywiście trzeba chwalić męża, nawet jak nie ma za co- to mądrość pewnego księdza. Bardzo życiowa. Wszak my też chcemy być doceniane i chwalone.
Najpierw myślałam, że podam jakieś prawdziwe przykłady, ale potem się zawstydziłam. Co tam będę ekshibicjonizm uprawiać. I przyznawać się do tego, że kłótliwa baba jestem. Bo mój mąż jeszcze tego nie zauważył. Na szczęście....
W związku z powyższymi rozmyślaniami trafiliśmy z lubym na wykład ojca Szustaka
TUTAJ

i ...PORYCZELIŚMY SIĘ ZE ŚMIECHU.  Polecam!!!
Jako doświadczona mężatka zapewniam, że to wszystko prawda.
P.s O zgrozo! Po przeczytaniu posta mój Małżonek stwierdził:
-Co prawda ja nie twierdzę, że nie jesteś kłótliwą babą tylko jesteś kłótliwa w normie.
No i kolejne rozczarowanie. A o tej babie to chyba jeszcze porozmawiamy......No!

1 komentarz:

  1. Tez sie usmiechnelam;) choc o punktowaniu to nie o. Adam wymyslil. Cos w tym jest...

    OdpowiedzUsuń