wtorek, 10 listopada 2015

Życie

Ostatnio wraz z Ukochanym podśmiewamy się ( tak trochę rozpaczliwie), że czas dla siebie mamy między pierwszą a trzecią w nocy. Dlaczego?
Nasze młodsze dzieci idą pięknie spać koło 19. Średnie trochę później udają się do swoich pokoi i mają czas na czytanie, rysowanie i jakieś jeszcze ciche działalności z naciskiem na czytanie. Czasem wszystko się trochę opóźnia , bo goście, granie w gry planszowe czy wspólne czytanie. Ale problemów raczej nie ma.
Istnieją jednak nastolatki.
O poranku nie do obudzenia, zwlekające się z łóżka pod groźbą utraty posiłków, zawsze z pretensjami i poczuciem krzywdy. Bo jakże wyrodna to matka, która nie rozumie, że trzeba się wyspać i naprawdę 8 rano to środek nocy. A szczególnie gdy za oknem dżdży i wieje a chmury zasłaniają słońce i nie wiadomo czy to poranek czy już zmierzch.
 Natomiast wieczorem mają mnóstwo spraw do omówienia, mnóstwo do powiedzenia, są w pełni sił i gotowi podważać wszelkie prawa fizyczne, naturalne i moralne.
Reasumując wieczorem do północy prowadzimy długie rozmowy z dużymi ( oczywiście cieszymy się, że chcą rozmawiać, chyba), w nocy trwają wędrówki ludów obecnie w wykonaniu Asi a o świcie wstaje żywiutki Piotruś i zaczyna nawoływać swych rodzicieli i rodzeństwo. Przy czym inteligentnie zauważył, że nacisk należy położyć na steranych życiem rodziców, bo rodzeństwo słabo reaguje:)))
A przed chwilą w kuchni i salonie pełno było:
dewaluacji, dyskredytacji, argumentów, stawiania tez....
I wyciągnęli rodzica na dyskusję o ubóstwie języka polskiego.  Konkretnie chodziło o to, czy współżycie oznacza miłość i dlaczego mówi się, że oni się kochali jeśli nie.
Ojciec pomimo zasypiania między zdaniami sprawę naświetlił,  najstarsza siostra podrzuciła odpowiednią katechezę ojca Szustaka i chłopcy poszli jej posłuchać. Może dziś wolne będziemy mieli przed północą.

1 komentarz: