wtorek, 3 listopada 2015

Nie dzieweczka nie do laseczka

Obecnie mamy w domu jedną straszliwie zbuntowaną czterolatkę. Chociaż nie wiem czy bardziej nie pasowałoby określenie rozpuszczoną. Urok i czar z niej promieniują a ona w pełni tego świadoma usiłuje przeprowadzić swoje plany. Ostatnio jest bardzo niezadowolona bo rodzice jakoś znacznie częściej orientują się w jej podstępnie snutych intrygach i prześladują biedną, niewinną królewnę.
Jak chociażby przed chwilą.
Po spacerze pozwoliłam im oglądnąć niedawną ekranizację Kopciuszka. Po pewnym czasie przylatuje wyżej wspomniane dziewczę i zaczyna monolog. Obejmuje mnie przy tym swoimi małymi łapkami i zagląda czule w oczy:
-Jak ja bym chciała mieć myszki, takie małe, kochane. Ona miała takie myszki i się nimi opiekowała i mieszkała z nimi. Bo jak się mieszka z nimi to można je przytulać i są takie małe i kochane.
Cały monolog wygłoszony prawie na jednym małym oddechu  a tuż po nim nastąpiło oczekiwanie na odpowiedź.
-No właśnie-  potwierdziłam, że są małe i kochane. O nieszczęsna, niewyuczalna matko!
Po kolejnej chwili dziewczątko wraca i utwardza stanowisko:
-To kiedy po nie pojedziemy, bo serek mamy, ja je będę karmiła serkiem i będę z nimi spała, bo jak się nimi opiekuję to z nimi śpi.
-Nie jedziemy po żadne myszki!
- Ale przecież się zgodziłaś!
-Kiedy?!
-Ja je będę karmiła serkiem, dobrze?-jakby nie słyszała moich protestów
-Nic z tego! Ja dzieci karmię serkiem!
- To ja nie będę jadła- no matko ty mnożysz problemy, dziecko zna wszystkie rozwiązania.
-Idź ogladaj dalej, nie ma mowy o myszach, kot łapie myszy i je zjada!
-NIGDY MI NIE POZWALACIE, kota trzeba wyrzucić!
-Nie ma mowy, myszy to szkodniki.
-To ja nie będę z Wami przebywać!- i w ramach protestu pobiegła oglądać dalej bajkę. Ale zapewniam, że niebawem wróci:)
Joaśka ma cztery latka i 3 miesiące, co będzie gdy osiągnie wiek nastoletni????

Przy okazji Święta Zmarłych dużym zaskoczeniem było dla mnie to czym zajęły się moje dzieci. To, że traktują dziadka i swoje zmarłe rodzeństwo jako realne istoty żyjące obok nas już przyjęłam do wiadomości, tak jak maniakalne poszukiwanie opuszczonych grobów i zapalanie tam świeczek ( tu akurat mam wrażenie, że bardziej chodzi o zapędy piromańskie). Jednak w tym roku na topie były ścianki z urnami. To pewna nowość od niedawna goszcząca na oliwskim cmentarzu, ale wcześniej nie zwróciła ich uwagi. Teraz posypały się pytania. Wyjaśniłam dzieciom uczciwie zwyczaje pogrzebowe, chrześcijańskie podejście do " ciała zmartwychwstania" i poszliśmy dalej. W domu zaczęli opowiadać o tym co widzieli starszemu rodzeństwu. I okazało się, że wszystkie moje ( tak jasne i skrócone) wywody poszły na marne. W dziecięcej wyobraźni nie mieści się palenie zmarłych. Uznali, że to są miejsca pochówku ludzi zmarłych w pożarach. Na dziecięcą logikę nie ma mocnych.

1 komentarz:

  1. Ja nie wiem kiedy one się tego uczą ale patrząc na Zochacz też mam czasem takie myśli ;)

    OdpowiedzUsuń