wtorek, 5 stycznia 2016

Nowy rok

Jak wynika z tytułu niniejszego posta, od pierwszych dni stycznia mój umysl jest świeży,wypoczęty i pełen inwencji twórczej:)
Musiałam na chwilę zamilknąć z kilku powodów.
Pierwszy to nawał obowiązków. Samo umawianie moich dzieci na egzaminy i denerwowanie się jak im idzie straszliwie wyczerpuje i zajmuje mnóstwo czasu. A zostają te zwykłe, codzienne. Myślałam, że tylko ja tak mam,ale dziś wyczytałam u Czworokątnej Mamy, że zamyka bloga bo nie ma jak pisać. Smutno mi, podobne myśli miałam i ja.  W moim nicnierobieniu domowym trudno znaleźć szczelinę na to, by spokojnie usiąść i coś napisać. A nawet jak jest taki moment to często kończy się to bezmyślnym wgapianiem w ekran laptopa. Ale jeszcze damy radę:)
Drugi powód to choroba. Po  Eucharystii w Boże Narodzenie wróciłam do domu i już nie wyszłam, aż do Nowego Roku. Złapała mnie grypa zakończona anginą i dawno już nie byłam tak wyłączona z życia jak przez ten świąteczny czas. Mój Ukochany miał urlop, mieliśmy wiele planów a skończyło się na jego samotnym byciu z dziećmi i donoszeniu mi herbat z sokiem malinowym lub antybiotyku. To tyle jeśli chodzi o plany. Z młodszymi dziećmi był na "Dobrym dinozaurze" Pixara. No i wrócił zniesmaczony. Do tej pory niezawodny Pixar naraził się Walczakowi:))) Przesłanie bajki, gdzie ludzie robili za stworzenia bardzo niedorozwinięte nie spodobało się memu współmałżonkowi.
Ze starszymi, a raczej z nimi i "przyległościami" był w exitroomie. Już kolejny raz i kolejny raz towarzystwo zachwycone. I to nie tylko nasze dzieci ale również ich znajomi. Jako, że było ich dużo zajęli dwa pokoje. Mieli do dyspozycji garderobę gwiazd i bank, w którym musieli się włamać do sejfu. Idea jest taka, że zespół jest zamykany i ma do wykonania różne logiczne zadania i poszukiwania, aby się uwolnić. Ma na to godzinę, tym razem dodatkowym bodźcem była rywalizacja pomiędzy zaprzyjaźnionymi teamami :)))
Kolejny powód to polityka. Obiecałam sobie, że w tym czasie nie będę angażowała się politycznie. Nie było to łatwe. Nie chciałam też rozpętać kolejnej politycznej dysputy ujawniając mój emocjonalny stosunek do wydarzeń różnych.
Teraz już mogę sobie pozwolić:) Ale trochę ochłodłam/ ochłódłam.
Jestem wdzięczna obecnie rządzącym za zlikwidowanie pewnego bestialstwa. Odbierania dzieci z powodu biedy. Po to, by następnie wyłożyć pieniądze dla rodzin zastępczych lub innych instytucji. Pieniądze niewspółmierne do tego co byłoby potrzebne, by dana rodzina mogła funkcjonować normalnie. Znam niestety kilka takich przypadków, gdzie normalne rodziny okazywały się patologią z powodu niezaradności życiowej lub przypadków losowych. Takie prawo jakie istniało mogli uchwalić  tylko ci, którzy są pełni buty, że sami wszystko mogą, że ich nigdy nie spotka nieszczęście. Albo ci, którzy chcą zniszczyć rodziny i zaczynają od tych najsłabszych. Uff.
I jeszcze politycznie tylko jedna rzecz. Na przestrzeni dziejów donoszenie na własne państwo, zapraszanie obcych sił było nazywane zdradą. Może czas do tego powrócić? I z  powodu zdrady czego by nie powiedzieli jest dla mnie niewiarygodne.
No i jestem znowu uziemiona. Mróz zaatakował i nasze samochody po krótkiej,dzielnej walce padły. Jeszcze przy minus 10 odpalały, minus 16 i 20 okazały się zbyt dużym wyzwaniem. Józio modli się, żeby jutro było mniej mrozu, bo nie dojedziemy na Jasełka.
A teraz o lalkach. Miałam zrobić kosztorys i wymagania sprzętowe do szkoły rodzenia. No i utknęłam na lalkach. Tych koniecznych do nauki pielęgnacji noworodka. Okazało się to nie takie proste i obnażyło moją kompletną niewiedzę na ten temat  :) Lalki profesjonalne muszą mieć odpowiednią wielkość, wagę i dodatkowo ruchomość w odpowiednich miejscach, by imitować prawdziwego noworodka. Takie lalki kosztują 1600-1800złotych (!). Troszeczkę tańszą wersją są lalki Reborn, ale nie wszystkie ze względu na tę ruchomość. To koszt 1500-1700 złotych. Przy tej okazji zapoznałam się z zapotrzebowaniem na te cuda. Z jednej strony to tragiczne, bo często te lalki kupują ludzie po stracie dziecka, nie mogący mieć swoich dzieci, jako pewien substytut, pomoc psychologiczną(?), z drugiej... to właściwie też tragiczne, bo kupują je ludzie, którzy nie chcą mieć prawdziwego dziecka a mają instynkt rodzicielski. Robią karierę, mają się kim opiekować a w razie czego odłożą "swoje dziecko" na półkę. Brrr. Są jeszcze samotni, bez rodziny. I pewien procent dzieci, które chcą zabawkę. Lalki są faktycznie piękne, jak dzieła sztuki, przypominają prawdziwe maleństwa. Dla mnie jednak będą zabawkami tragicznymi.
Są jeszcze lalki Berenguer, też piękne od 200 do 500 złotych, ale... Trochę za małe , za lekkie i nie zginaja się tam gdzie trzeba. Dlatego poprzestanę na normalnych lalkach-bobasach, takich z korpusem płóciennym (ruchomość) i gumowymi kończynami. Domowym sposobem, korzystając z doświadczenia innych położnych, zostaną dociążone, by jak najlepiej imitować maluszki.
Ale po tych lalkowych studiach jakoś mi smutno...
Dla rozweselenia pochwalę się jaki prezent dostaliśmy od dzieci. Bilety lotnicze na romantyczny weekend w Mediolanie. Fakt, że wymyślili w absolutnej tajemnicy, złożyli się (niektórzy ciężko pracowali) i zrobili to RAZEM to najwspanialszy prezent. Mogę już nigdzie nie jechać....

6 komentarzy:

  1. Smutne to co piszes o tych lalkach..nie pomyslalabym ze moga je kupowac rodzice po stracie. Wlasnie jestesmy po starcie 5 tego dziecka..fakt mamy czworo zywych wiec co ja tam wiem ale pp ostatnich doswiadczeniach widze ze tam gdzie nie ma Boga tam zapelnia sie ta pustke czymkolwiek...chocby lalkami..swoat krzyczy o Boga szuka Go i jednoczesnie ucieka..nic odkrywczego z mojej strony
    Pozdrawiam Aga z sopelkowo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj o tych lalkach nie wiedziałam i czytam z przerażeniem trochę... Pomijając kosmiczną cenę, zastosowanie jest powalające O.o
    Też po kilku miesiącach nowej władzy oddycham z ulgą. A jednak da się normalnie...
    Hmm a miałam iść z chłopakami na "Dinozaura", serio taki kiepski jest? Póki co z małżonkiem wybyłam na "Gwiezdne Wojny", dzieciaki zostawiając z dziadkami :)
    Wszystkiego dobrego w nowym roku, niech Was Bóg prowadzi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tu Wojtek. Nie jest straszny (beznadziejny). To dobry film jak na Pixara przystało, mi tylko przeszkadzało, że ten uroczy Bąbel jest prymitywniejszy od roślinożernego zwierza (tego zielonego). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojtku, witam :-) Mi też by to przeszkadzało. Serio. Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  4. Napisałam mega komentarz, a destrojer przed zaakceptowaniem wyłączył mi kompa z guziczka. No to zaczynam znowu :-D
    Dziękuję, ze wspomniałaś o mnie. Tak dużo się dzieje w naszym życiu, tyle nowych wyzwań, że muszę zawiesić blogowanie. Decyzja jest taka, że nie piszę. Jak się domyślasz serce się rwie, ale ilość obowiązków życiowych jest mega duża.
    Przeraziła mnie cena lalek z jednej strony, ale bardziej jakie mogą mieć przeznaczenie. Jak to mówią: świat stanął na głowie.
    Nowa władza to i zmiany. Oby na lepsze. Póki co cieszę się ze zniesienia obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Nie będę musiała ciągać swojego dziecka po poradniach. Zdolny jak nie wiem i mega potrzebujący zabawy. Na resztę patrzę ze spokojem i czekam cierpliwie.
    Co do szkoły rodzenia, to na swojej byłam 14 lat temu. Generalnie teoria sama a z praktyki jedynie ćwiczenia oddechowe i też nie wszystkie ;-)
    Prezent od dzieci wzruszył mnie bardzo. To się nazywa nagroda za trudy rodzicielskie. Bawcie się zatem dobrze na romantycznym wyjeździe!!!!
    P.S. Nie wyszło tak dużo jak poprzednio, ale bałam się, że destrojer powtórzy akcję :-) Destrojer ma aktualnie rok i osiem miesięcy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już wiem czego nie napisałam, a było w poprzednim komentarzu: podziwiam Cię za Twoją pomysłowość z wykorzystaniem lalek-bobasów i wbudowaniu dociążeń. Super pomysł :-)

      Usuń