piątek, 19 czerwca 2015

Optymizm

Chyba jednak w naszym domu króluje optymizm. Nawet u mnie, a nie podejrzewałabym.
Życie płynie radośnie w rytm takich rozmów:
-No i zmarnowaliście mi tydzień życia- to Jasiu
-Wiesz to komplement, inni rodzice słyszą, że zmarnowali dziecku życie- to ja, już uodporniona na podobne tteksty.
Albo:
-No i będę miał zmarnowany tydzień....- to znowu Jasiu- to ja Wam zmarnuję tydzień wakacji.
-Nie po raz pierwszy...-to mój Ukochany, jak widać również uodporniony.
Zpowyższych dialogów  wynika, ze jesteśmy:
1. Wstrętnymi rodzicami, którzy lekceważą dziecko
2. Nie słuchają dziecka
3. Znęcają się nad potomstwem:)
Głos ma obrona:))). Cała sytuacja dotyczy....przyszłotygodniowej wizyty Polaków z Grodna. Na szkolną wymianę. Beztrosko uznaliśmy, że nasz dom ma jednak gumowe ściany i kolejne dwie osoby jakoś się zmieszczą. Po czym wpadliśmy w popłoch bo ściany są jednak nieco sztywne. Na szczęście konsensus znaleziony. Wymiana jest jednak ze szkoły Jasia i dlatego będzie on skazany na tydzień wycieczek i zjęć mało atrakcyjnych jak katamarany, zoo, Oceanarium itp. Straszne tortury! A my zimno i bezwzględnie jeszcze twierdzimy, że na koniec będzie zadowolony. Pewne miłe poruszenie wśród naszego potomstwa zrobiła informacja, że to będą dziewczyny. Dziewczynki się cieszą, bo liczą na wspólną zabawę, no a chłopcy stroszą piórka i czyszczą rycerskie zbroje:) Co nie przeszkadza w wysłuchiwaniu:
-Jaki ja będę miał beznadziejny tydzień!

Optymizm przejawia się jednak kiedy indziej.
Sprawa dotyczy pogody. Bo jest prawie lato...A u nas 13/14 stopni, wiatr i deszcz. Wszyscy szukaja jakiś przytulnych miejsc, by zaszyć się  z książką w dłoni. No prawie wszyscy, Piotruś nie próżnuje. Nasze dzieic włąsciwie lubia taką pogodę, o ile nie trzeba wychodzić z domu:) Pojawiają się natomiast pytania:
-Mamo, jest coś słodkiego?
-Zrobimy ciasto?
 Wiadomo kocyk, herbatka, książka i słodkie. Już są zarażeni:)))
Niestety dziewczyny mają dzisiaj wyjazd na biwak. I zaczeło się ściąganie ze strychu kurtek, butów i poszukiwanie bluz, bo wszystko OPTYMISTYCZNIE przy temperaturach w zeszłym tygodniu ponad 20 stopni , zostało wymienione na tenisówki, lekkie wiatrówki i krótkie spodenki. Najgorsze jest to, że tak ma być jeszcze przez ponad tydzień, aż do wakacji. A ja potrzebuję ciepła i słoneczka. Moje baterie sa na wyczerpaniu. Naprawdę widzę, że zmęczenie osiąga poziom bardzo niebezpieczny, bliski histerii i załamaniom.
Dodatkowym elementem jest dieta. To już 12 dzień.
Dieta Dąbrowskiej ( post Daniela) polega na oszukanej niektórymi warzywami i owocami głodówce. Cel : organizm ma zacząć wykorzystywać do funkcjonowania to co w nim zbędne. Czyli tkanka tłuszczowa, zrosty, blizny, złogi, guzy  szerzej mówiąc chore tkanki. Dlatego konieczny jest taki czas, badania wykazały, ze jest optymalny. Co ciekawe Wielki Post też ma 6 tygodni.
Jestem już drugi raz na tej diecie. Pierwszy raz byłam jeszcze przed ślubem, po praktyce u Pani Dr. Dąbrowskie ( bo ambitnie w wakacje wyszukiwałam ciekawe medycznie miejsca i jechałam tam na praktyki, by zobaczyć COŚ na własne oczy). Wtedy pamiętam ból głowy i ohydny zapach potu. Teraz z ciekawością obserwuję różne miejsca na moim ciele, o których wiem ,że są w złym stanie i ich zmiany. A największym uprzykrzeniem życia jest odczucie zimna ( pocieszam się, że to z powodu ujemnego bilansu kalorycznego czyli chudnięcia) ale takie głębokie, trudno się rozgrzać i konieczność przebywania w bliskiej odległości od toalety. Zaczęłam się już zastanawiać nad cewnikiem, żeby móc gdzieś wyjść:))))
Tym OPTYMISTYCZNYM akcentem kończę.




2 komentarze: