wtorek, 9 czerwca 2015

Syndrom pustego gniazda

Może ktoś się zaśmieje: jakie puste gniazdo, jeśli brak tylko trójki dzieci. Ale zapewniam Was, że różnica jest. Przy stole pustki, w domu pustki... Potwierdza się to co dawno podejrzewałam/; bycie rodzicem wciąga.
Stasiu bywa w domu, bo praca, treningi , pokazy i targi, za chwilę wycieczka. Wieczorem odbieram telefon :
-To ja dzisiaj będę spał u dziadka, bo...
I tu jeden z wymienionych powodów.
Jacek na wycieczce w Bieszczadach. Gorsze jest jednak jego odchodzenie emocjonalne czytaj zakochanie. Mamusia już nie jest najważniejsza, buuuu.
Najgorsze jest jednak odejście Marty. Takie już poważne, dorosłe. Przemyślane, że pora się usamodzielnić. Zacząć żyć oddzielnie. Dopiero jak zobaczyłam jej spakowane rzeczy poczułam ból w sercu. Taki głęboki.
Nic to, że czytałam, że słuchałam, że wiem. Dorosła i moją rolą obecnie jest ją wypuścić z domu. Zachować twarz pokerzysty. Życzyć powodzenia. Ale to boli. Moja córeczka, z którą właśnie zaczęłam się świetnie rozumieć, miałam w niej wsparcie i od 21 lat zawsze z nią byłam. Podobno pępowinę przecięto juz dawno, ale chyba tylko od jej strony.
To naprawdę cud, że nie mam za dużo czasu by o tym myśleć i jej pilnować bo byłam bym toksyczną matką. Ma dziewczyna szczęście, że ma młodsze rodzeństwo:))))
To puszczanie dzieci w samodzielność to poważne wyzwanie dla mnie. Zwłaszcza, że niektórzy szarpią więzy hasłami:
-To moja sprawa, nie muszę być taki jak wy.
I często dotyczy to spraw tych najważniejszych, wiary, obecności w Kościele. Wiem, że uderzają w to co ważne by pokazać swoją niezależność, ale nie wiem za każdym razem czy im pozwalać czy też nalegać. Jak w Piśmie:"nalegaj w porę i nie w porę". To duży problem gdzie jest ta granica między wychowywaniem i odpowiedzialnością a toksycznością i zniewoleniem. Bo może on musi doświadczyć buntu, przejść przez samotność bez Boga i cierpienie.; A ja mogę tylko siedzieć, modlić się i kochać. Ciągle o tym myślę.

2 komentarze:

  1. Mimo, że moje dzieci są dopiero kilkuletnie i smutek ich odchodzenia w dorosłość jest jeszcze daleko na horyzoncie ,to i tak już teraz zdarza mi się o tym myśleć. Trafnie ujęła Pani te wszystkie smutki i rozterki. Mam nadzieję, że znajdzie Pani siły i spokój w Bogu i bliskich na tym trudnym etapie rodzicielstwa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bożesz....jaka jestem głupia, że narzekam na trudności z moimi maluchami, z każdym krokiem widać trudniej i lepiej byłoby się cieszyć chwilą obecną... ech

    OdpowiedzUsuń