środa, 14 października 2015

Codzienność

Nie interesuję się motoryzacją, ale ona brutalnie wkracza w moje codzienne obowiązki.
Padł nam nasz ulubiony samochód. Zdaje się, że 19 latek nie będzie obchodził dwudziestolecia. Jego bunt jest taki bardziej ostateczny.
To ten samochód, który ostatnio powiózł nas na Chorwację. Ewidentnie na Anioła Stróża.
Najgorsze w tym jest to, że nasza słabo skomunikowana miejscowość wymaga samochodu. Niby mamy połączenie z jednym miastem- dojście męskim krokiem 45 minut do autobusu, zimą niebezpieczne, bo brak pobocza absolutny, z drugim miastem- przystanek 2 kilometry, w poniedziałek wypadły cztery autobusy, a że jeżdżą co godzinę...Jest jeszcze nowo otwarta kolej metropolitarna, przystanek w polu jakieś 5 kilometrów od naszej miejscowości, kiedyś ma być autobus podwożący doń.
Tak więc siedzę i usiłuje się nie smucić. Józio się natomiast smuci:
-Jak my pojedziemy na wakacje?
Jak my zrobimy zakupy, albo pojedziemy do lekarza. No nie jest tak najgorzej, jest drugi samochód. Ale Rodziciel utrzymujący nas musi jakoś dojechać do pracy. I wszystko zostaje na wieczór, który nie chce się bardziej rozciągnąć:) A niektóre rzeczy nie chcą się zrobić wieczorne.
Ponieważ ludzkich możliwości brak, siedzę i czekam na interwencję z góry.

7 komentarzy:

  1. My tez czekamy na ta interwencje, w tej samej sprawie;) do pociagu w sulejowku mamy 14 km, do sklepu 10, a do przedszkola i wody 9. Panie Boze no juz sypnij tymi samochodami!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nasi znajomi zrobili tak: narysowali na kartce duży samochód :) a potem pojechali z tym obrazkiem do kościoła św. Józefa i dali gdzieś przy obrazie patrona. Niewiele później dostali duży samochód o jakim nawet nie marzyli. Także polecam św. Józefa i rysowanie obrazków, on nie odmawia takim prośbom :) My w przyszłym roku też będziemy chyba próbowali w ten sposób, bo nasza pięcioosobówka się w okolicach czerwca za ciasna zrobi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze św. Józefem warto! Tylko trzeba uważać, bo jest bardzo dosłowny :) Dawno, dawno temu wynajmowałyśmy z jedną koleżanką mieszkanie na końcu miasta. Pokoje były zagrzybione, praca na drugim końcu miasta, a w dodatku chciałyśmy, żeby z nami zamieszkała jeszcze jedna osóbka. Ale przeczytałam gdzieś o listach do św. Józefa, więc narysowałam dla niego komiks. Miałyśmy mieszkać w trójkę, miało być blisko do pracy, na mszę, do różnych przyjaciół i znajomych. No i święty spełnił wszystko bardzo dosłownie. Znalazło się mieszkanie, myśmy zmieniły pracę (miałyśmy 10-15 minut spacerkiem), lokalizacja między czterema kościołami, do znajomych blisko, do sklepów blisko, warzywniak i autobus pod nosem... ale najlepsze było to, że nawet wanna była tak koślawa, jak narysowałam :) Skoro pierwszy komiks poszedł tak dobrze, to dziewczyny namówiły mnie, cobym im narysowała zamówienie na dobrych mężów. Też się znaleźli. Tylko jedna z nich miała trochę pretensje, czemu narysowałam jej męża ciut niższego... ale z drugiej strony, przy jej wzroście koszykarki, może o wyższego wcale by nie było tak łatwo :)

      Usuń
    2. To świetne historie! Tylko mam dylemat czy rysować duże auto czy kabriolet dla mnie i męża:)))))
      A tak poważnie to prosiłam dzieci, żeby się modliły, mają chody. Do świętego Józefa się wybieramy, zwłaszcza, że mamy w domu imiennika.
      No niech ktoś powie, że cuda się nie zdarzają...

      Usuń
    3. Rivulet gratulacje i dużo sił. Zazdroszczę;-)

      Usuń