piątek, 2 października 2015

Niech żyje Winnetou!

Dzięki za wszystkie podpowiedzi:)Pierwsza zadzwoniła do mnie Ola i podpowiedziała mi najprostszą rzecz na świecie, klasyk klasyki czyli Winnetou. W kolejce czekają już Bonanza i Dr Quinn:) a także Butch Cassidy i Sundance kid, albo odwrotnie:)
Mustang z Dzikiej Doliny po angielsku też otwiera nowe możliwości. Nie zginę z Waszą pomocą:))))Dzięki.
Rano podczas odrabiania szlaczków( to utrapienie Józia, ale tak cóż zrobić jak rączka nie rozćwiczona) chciałam mu puścić Winnetou czytane. Otworzyłam YT a tam pełno odcinków realizowanych przez RFNowską telewizję ( w Chorwacji zresztą). Przypomniało mi się dzieciństwo, wszak serial był realizowany w latach 60-tych. No, no premierowych odsłon nie oglądałam jakby co, tylko powtórki. I to kolejne!
Niemniej mój oporny synek szlaczki zrobił błyskawicznie, o spacerze mowy nie było i zasiadł do ogladania "Złota Apaczów". Jednym okiem oglądałam wraz z nim co by w razie czego interweniować... Józinek poprosił :
-Mogę jeszcze raz?
Po jakimś czasie z głębin jego sześcioletniej duszy wypłynęło wyznanie:
-To naj, najlepszy film na świecie!!!
Zawsze chciałam być Indianką:))))))

A pociąg dzisiaj był atakowany przez wózek z lalkami.....Takie z nich zakapiory.

2 komentarze:

  1. Czytam i sobie wzdycham :) Winnetou to miłość mojego dzieciństwa i pierwsza książka, przy której zarwałam nockę. Może już niedługo będę mogła puścić te filmy moim chłopakom? W sumie to oni już biegają po domu i strzelają do siebie z rewolwerów. I są fanami dzikozachodnich parowozów.
    Ja też zawsze chciałam być Indianką :D Nawet sobie w podstawówce po lekturze Maya imię "indiańskie" wymysliłam, Tishreen :P Trochę się zdziwiłam po latach, kiedy się dowiedziałam, że takie słowo faktycznie istnieje, tylko w zupełnie innej kulturze. No ale jak byłam dzieckiem to skąd miałam wiedzieć, że u Izraelitów jest miesiąc Tiszri.
    Ech, wspomnienia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam. Przepraszam, że ja tak zupełnie na inny temat, ale w książce wspominała Pani o przepisie na śledzie, które wszyscy uwielbiają. Smażone i marynowane czy jakoś tak. Gdyby znalazła Pani chwilę na wrzucenie go na bloga, to byłabym bardzo wdzięczna ;)

    OdpowiedzUsuń