piątek, 30 października 2015

Na bogato

Na fb jest taka strona, na której można spotkać Bukę ( Buka społeczność) i zaczerpnąć ze studni  jej mądrości:)
I ten poniższy tekst skojarzył mi się z tym co zamierzam napisać. Ale co wystukam na klawiaturze to zobaczymy:)


Wiele dyskusji wywołał pewien punkt programu wygranej partii. Zarówno w trakcie kampanii jak i tuż po zwycięstwie. Mam swoje zdanie, ale ponieważ jest bardzo zależne od sytuacji w jakiej jestem, bardzo egoistyczne, nie zamierzałam go upubliczniać. Dzisiaj jednak pan Korwin zaszalał i poczułam się sprowokowana. Mam ten komfort, że to ja decyduję co tu się pisze i zamierzam to wykorzystać.
Chodzi oczywiście o słynne 500 złotych na dziecko i wypowiedź o zaśmiecaniu społeczeństwa dziećmi meneli, dziećmi-śmieciami.
Najpierw to 500 złotych na dziecko.
Podobno są plany by pojawiły się na naszym koncie już w marcu. No poczułam się bogata i już zaczynam się witać z gąską:). A poważnie. Jako osoba bez prawa do świadczeń, dokładnie utrzymanka męża, całe 10 razy bez macierzyńskiego, wychowawczego, bez prawa do emerytury ucieszyłam się. Wraz z Ukochanym wybraliśmy taką drogę, zaryzykowaliśmy. Pan Bóg dotrzymał słowa, dał dzieci i na dzieci (również poprzez wielu ludzi, zwłaszcza przy jakichś zawirowaniach dziejowych, nosimy ich głęboko w sercu). Jeśli teraz mielibyśmy otrzymać pomoc od państwa to chętnie. Nie ukrywam, że wiele to ułatwia: zajęcia dla dzieci, maniakalne zakupy książek, wyjazdy. A czasem i buty. Zwłaszcza te o numerze 46 i 47:))))
Teraz trochę szerzej. Znam sporo młodych małżeństw. Pomimo obracania się w gronie rodzin wielodzietnych, duża część tych młodych to małżeństwa bezdzietne lub  z jednym dzieckiem. Spory ich procent myśli o kolejnym dziecku lub pierwszym, ale...
Forsa, forsa, forsa. Jedna pensja zamiast dwóch, trudny powrót do pracy lub odwrotnie konieczność powrotu do pracy, gdy chciałoby się zostać w domu z dzieckiem, atakujące zewsząd reklamy co to trzeba dziecku zapewnić.
Na to przychodzą informacje jak to Polki w Wielkiej Brytanii są "dzietne". Nikt nie skojarzył dlaczego?
Dodatki na dziecko, praca do której można wrócić lub znaleźć nową bez problemu, mieszkanie, dom na wyciągnięcie ręki.
Oglądnęłam sobie statystykę. Zapytano 308 kobiet w wieku 25-35 lat o dzieci. Chciałyby ale nie mają. Na pierwszym miejscu przeszkód są warunki materialne, a na 6 osobno jeszcze mieszkaniowe co jak wiemy zależy również od pieniędzy:) Wiadomo, że każdy indywidualnie ocenia swoje możliwości i potrzeby. Dla jednego brak będzie oznaczał problemy z opłatami, dla drugiego niemożność wyjechania dwa razy w roku na wakacje za granicę. Dlatego idźmy dalej.
44% jest gotowych przeznaczyć na dziecko miesięcznie 500-1000 złotych a 25%  500złotych. Czyli  jednak dla tych 69% to 500 złotych może mieć znaczenie.
Ale powtarzam jest to moje subiektywne, nieekonomiczne spojrzenie na sprawę. Tak sobie dywaguję i męczę nowocześnie nie papier a ekran:)))
Ta sprawa z rodzeniem dzieci i tak jest znacznie bardziej skomplikowana, głębsza, podlega mocnemu atakowi.
I tu przechodzimy do dzisiejszej wypowiedzi, która ( po uspokojeniu się) co stwierdzam jest psychiczna.
Wpisuje się dokładnie w atak na człowieczeństwo, wartości chrześcijańskie. Które dzieci będą zaśmiecać? Z jakimś ubytkiem, chorobą już są wykluczane albo zabijane.
Teraz pora na te ze średnią w szkole poniżej 6,0 czy tylko 4,5? Te które nie mają czerwonego paska są za mało inteligentne?
Czy może te, które nie pobiegną na sto metrów w odpowiednim czasie?
A może te, które nie mają iphonów?
Albo mają łysych ojców?
Albo któreś z rodziców jest chore ( również na chorobę alkoholową)?
Czy my jesteśmy menelami jako rodzina wielodzietna?
A może ci, którzy nie głosowali na KORWINa? No to mają większość społeczeństwa z głowy!
I tylko pytam: Gdzie jest Rzecznik Praw Dziecka?

P.s Komentarz mojego Ukochanego:
-Niepotrzebnie się w tak angażujesz. Szkoda nerwów.
-To mój blog!
-Masz rację.
I nawet nie ma się jak pokłócić zastępczo z przedstawicielem męskiego rodu:))))

18 komentarzy:

  1. JKM mówiąc o jakiejś mniejszości obraził znakomitą większość - wszyscy, którzy by taki zasiłek dostali poczuli się atakowani. Tymczasem myślę, że chodziło mu o autentyczną "patologię", gdzie rzeczywiśce zjawisko "robienia dzieci" dla pieniędzy może się pojawić i gdzie z całą pewnością występuje pokoleniowa postawa roszczeniowa - życie z państwa opiekuńczego.
    Dodam dla jasności, że wypowiedź jest skandaliczna, niezlaeżnie kogo miała dotyczyć i że właśnie dzięki takim wyskokom JKM i jego projekty polityczne oscylują wokół progu wyborczego.

    "Na to przychodzą informacje jak to Polki w Wielkiej Brytanii są "dzietne". Nikt nie skojarzył dlaczego?
    Dodatki na dziecko, praca do której można wrócić lub znaleźć nową bez problemu, mieszkanie, dom na wyciągnięcie ręki." - Dobrobyt nie bierze się z dodatków ani zasiłków, ale z pracy. I tu jest klucz - w Polsce kobieta wraca do pracy i zarabia często tyle, na ile jej mąż jest okradany w podatkach przez państwo. A dziecko idzie pod opiekę (a zatem i na wychowanie!) państwa.
    Należy dążyć nie do zwiększania socjalu w postaci zasiłków, ulg itp, ale do rozwoju gospodarki poprzez zmniejszanie podatków, obniżanie biurokracji, deregulację - krótko mówiąc powrót do normalnych warunków wolnorynkowych.
    A wtedy ojciec będzie mógł sam zarobić na utrzymanie rodziny.

    Robotnik na początku XX wieku utrzymywał samodzielnie 5-6 osobową rodzinę - co dopiero mówić o człowieku z wyższym wykształceniem i doświadczeniem w branży.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobrze, że dodałeś "skandaliczna":)
      Nie chodzi o zasiłki, o wyciąganie ręki bo mi sie należy. Ale jak sam zobaczysz niezadługo mam nadzieję, wielodzietność to jest wyzwanie. Sami to wybraliśmy, ponosimy wszelkie konsekwencje i te trudne i te cudowne. Ale odrobina wsparcia mile widziana, w końcu:) Będziemy teraz pławić się w luksusie , na bogato;-P

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że jakiś śmieciowy bezpański pies przyjdzie i ugryzie Korwina w doopę :P
    A tak na poważnie, to co ten człowiek wygaduje, to żenada totalna...
    Chyba jesteśmy menelami, bo mnie ta kasa na dziecko by ucieszyła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. I ja tej kasy już się doczekac nie mogę, choc wychowuję tylko dwójeczkę...
    Mój mąż przed wyborami zażartowała (mało śmiesznie), że na Korwina zagłosuje. Powiedziałam, że będzie rozwód, jak nie przestanie takich głupot wygadywac...

    Przeczytałam Twój blog od samego początku, poświęcając temu przyjemnemu zajęciu kilka godzin w pracy, udając, że pracuję i stresując się żeby nikt mnie nie przyłapał :)
    Ogromnym szacunkiem darzę ludzi, którzy nie bali się, zaufali Bogu i sobie nawzajem i zdecydowali się na więcej dzieci... Ja nie miałam tyle odwagi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem moralnym dnem, bo poczułam dumę, że moja pisanina tak Cię wciagnęła:)))))
      Muszę sobie powtarzać, że mam dzieci, bo tak odczytałam moje powołanie a nie dla kasy:) Niedługo zapewne usłyszymy, że się dorobiliśmy na dzieciach;-)
      Mój Jasiu jak usłyszał o tej propozycji to od razu powiedział:
      - Sprytnie, sprytnie. Teraz się ustawiliście!
      Oczywiście żartował, ale kto wie ...

      Usuń
  4. Zastanawialiście się tylko skąd rząd weźmie gotówkę by wypłacić Wam te 5000 zł ?
    A do JAGODOWEJ: nie chwalilbym się publicznie okradaniem pracodawcy. Czy poświęcanie czasu na lekturę bloga w pracy rozni się czymś od wyniesienia tuszy do drukarek z pracy ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiałam się trochę co zrobić z tym komentarzem.
      Co do JAGODOWEJ, niech rzuci kamieniem ten co jest bez grzechu, czy to w pracy czy wobec drugiego człowieka.... Pozostawiam do pomyślenia.
      Co do pierwszej sprawy, tylko 3500, bo 3 już minęła 18 lat- poradziliśmy sobie bez wsparcia naszego państwa :). Bardzo mi się natomiast podoba pomysł uzyskania tych pieniędzy od dotychczas nieopodatkowanych hipermarketów i banków, ośmiorniczek i zamiast odpraw urzędniczych. Bo to chyba jest niemoralne i do tej pory nikt nie zwrócił na to uwagi. Nie chcę wchodzić w tę dyskusję, ale rozumiem że łatwiej Panu przyjąć do wiadomości odprawę na otarcie łez o wartości domu niż dodatku na dzieci?

      Usuń
    2. Nie opodatkowane hipermarkety i banki podatki płacą i to niemałe. Proszę przyjrzeć się Węgrom do czego doprowadziły ich te właśnie pomysły. Do podwyżek w sklepach i prowizji bankowych oraz masowego zamykania sklepów i zwolnień pracowników. Proszę przyjąć za dogmat to ze chcieliśmy wiec żyjemy w kapitalizmu. A w kapitalizmie firmy nie prowadzi się po to by płacić wysokie podatki (na pewno również Pani ich unika korzystając z bardzo wielu zwolnien) ale po to by firma przynosiła zysk właścicielom. Gdy nie przynosi firmę się zamyka a pracowników zwalnia. Czy tego naprawdę chcecie???

      Usuń
    3. Dla mnie się różni i to bardzo, przynajmniej w tej konkretnej sytucji...
      Zauważ, że postawiłam na końcu tego zdania, gdzie pochwaliłam się publicznie "okradaniem" pracodawcy uśmieszek, czyli napisałam to półżartem.
      W pracy nikt mnie nie rozlicza z godzin spędzonych przy komputerze, płacą mi za to, że dobrze wykonuję swoją pracę, a to, że mam w niektórych okresach w miesiącu więcej czasu to tylko kwestia organizacji...
      Jeśli Ty w czasie pracy nigdy nie wykonałeś prywatnego telefonu, nigdy nie odebrałeś prywatnego telefonu, nigdy nie odebrałeś prywatnej poczty, nigdy nie napisałeś prywatnej poczty, to chwała Ci za to... Podziwiam, naprawdę, poważnie, nie znam nikogo takiego...
      (oczywiście wywód dotyczy osób, które w pracy mają dostęp do komputera i nikt im nie rekwiruje prywatnych telefonów)...



      Usuń
  5. Nie czytam za wiele portali "informacyjnych" przed wyborami zwłaszcza, więc nawet nie wiedziałam o tych 500zł ale niedawno przeczytałam o co chodzi i zdania u nas są podzielone: mąż identycznie jak Jakub powyżej, że jest przeciwnikiem rozdawania pieniędzy, ten sam efekt można uzyskać przez odpowiedni ulgi i tak dalej. Ja dokładnie jak Pani Justyna - czemu państwo nie miałoby i w taki bezpośredni sposób wspierać wychowania i edukacji. Osobiście chętnie przyjmę, traktując to jako wynagrodzenie za swoją pracę w domu i zabezpieczenie na przyszłość. Albo na ratę kredytu, żeby przeprowadzić się do większego mieszkania. Mogę wtedy nawet urodzić kolejne dziecko, bo becikowe, choć miły to gest, to nawet kosztów lekarza i badań w ciąży nie rekompensuje...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystko fajnie, ale rozumiecie, że żeby "państwo" dało komuś 500 zł to komuś musi zabrać więcej (musi przecież opłacić urzędników, którzy te pieniądze pobiorą, zdecydują komu dać i rozdzielą)?
    I nie ma się co oszukiwać, że te pieniądze zostaną zabrane "hipermarketom i bankom", bo te hipermarkety i banki swój zysk muszą mieć, zatem podniosą ceny i zapłacą za to klienci - czyli my.

    Marta pisze: "czemu państwo nie miałoby i w taki bezpośredni sposób wspierać wychowania i edukacji. "

    Ja wolałbym żeby państwo zostawiło w spokoju wychowanie i edukację moich dzieci, a dawanie pieniędzy na dziecko prowadzi do większego upaństwowienia dzieci - rząd płaci, rząd decyduje...

    Tak samo jak nie rozumiem popierania pomysłów zwiększania liczby "darmowych" (cudzysłów, bo płacisz za nie w podatkach!) żłobków i przedszkoli. To nie jest wspieranie dzietności tylko rozwalanie rodziny. Dziecko urodzić i jak najszybciej oddać państwu na opiekę (i wychowanie!), a kobieta do roboty - ku chwale socjalistycznej ojczyzny. A w państwowym przedszkolu już tam dziecko urobią na odpowiedni model za pomocą ideologii gender albo innej nauki masturbacji...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw coś napisałam ale usunęłam:) Nie krytykuj, bo to jest łatwe... To znowu tylko pieniądze. Jak dla mnie powinno się wspierać jakoś rodziny, również albo szczególnie w trudnych chwilach. Na dzisiaj nie widzę realnej innej możliwości. Ale życzę Ci, żebyś się doczekał tych najlepszych rozwiązań:)

      Usuń
  7. Jakub, rozumiem i nie bardzo dowierzam, że będziemy dostawać te pieniądze, ale pomarzyć miło :-))
    Nie wiem, w jaki sposób miałyby podobne świadczenia upaństwowić moje dzieci, bo jak niby rząd miałby decydować, na co je wydam? Rozumiem to tak, że jeśli na drugie i potencjalne trzecie dostałabym 1000zł, to nie muszę wtedy iść do pracy po minimalną krajową... W ten sposób właśnie wychowanie i edukacja zostałaby "wsparta" bo mogłabym sama się nimi zajmować;-) albo posłać do niepublicznej placówki, której światopogląd mi odpowiada. A za "darmowe" przedszkole tak na marginesie płaci się nie tylko w podatkach, ale też 3 zł dziennie za każdą rozpoczętą godzinę po godzinie 12, czyli minimalnie 3zł, bo darmowe jest do 12, ale trzylatki najwcześniej można odebrać o 14.15...+ 6zł dzienna stawka za wyżywienie i nie ma opcji bez jedzenia - jak się nie podobają te zasady można nie zapisywać ;-) 5 zł miesięcznie na materiały plastyczne. Składki okazjonalne na teatrzyki, mikołajki itp Niedużo, ale 200 zł miesięcznie wychodzi jak nic.
    Radykalnie stawiasz sprawę placówek. Dla mnie osobiście możliwość przekazania dziecka powyżej 3 lat komuś innemu pod opiekę choć na kilka godzin jest wsparciem bardzo dużym. Rok jestem w domu tylko z dwójką i wiele razy byłam na skraju wytrzymałości psychicznej. Dzień w dzień od pobudki do 18.30 kiedy mąż wraca z pracy. W nocy karmienia, więc sen taki na słowo honoru raczej. Trzyletni tajfun potrzebuje więcej zainteresowania niż mogę jej dać, więc czasem godzinami oglądała reksie i inne świnki peppy. Czy to jest lepsze niż trochę ruchu i zabawy poza domem? Konfrontacji z rówieśnikami? Matki nie są robotami. Nikt też nie ma od razu gromadki dzieci, żeby bawiły się ze sobą...A ja nie czuję się na siłach mieć więcej, jeśli jestem zdana w ich codziennej obsłudze tylko na siebie. Nie chodzi tu o pieniądze, o małe mieszkanie, strach przed ciążą, kolejną operacją, niezrozumieniem po co tyle. U mnie barierą jest głównie osamotnienie i wypalenie przy dzieciakach. Optymalna jest więc sytuacja, kiedy mogę bez wyrzutów sumienia zapłacić komuś za pomoc - przy opiece albo sprzątaniu i niekoniecznie z tego powodu, że muszę iść w tym czasie zarabiać, tylko dlatego, że chcę poczytać, pouczyć się, spotkać z koleżanką zrobić wokół siebie porządek albo zdrzemnąć i tym samym mieć siły do "posiadania dzieci" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórych rzeczy mężczyźni nie rozumieją. Tak jak my pewno ich zachowań:)
      Rozumiem o czym mówisz i ja też mam takie chwile. Dużo ich było, gdy miałam tylko małe dzieci. Potem jest lepiej.
      Kiedy rozmawiałam o tym z mężem to nie wiedział o co chodzi:
      -Przecież dajesz sobie radę.
      A to nie chodziło o radzenie sobie tylko o wariowanie w środku. Pozdrawiam

      Usuń
  8. Za "wprost":

    Wielce kontrowersyjny jest art. 7 projektu PiS. Mówi on, że „w przypadku, gdy ośrodek pomocy społecznej (…) przekazał organowi właściwemu informację, że uprawniony marnotrawi wypłacane świadczenie lub wydatkuje je niezgodnie z przeznaczeniem, organ właściwy ogranicza lub wstrzymuje wypłatę”. To paternalizm w czystej postaci, dający urzędnikom dodatkowe narzędzia kontroli rodzin. Cóż oznacza „niezgodnie z przeznaczeniem”? Czy urzędnicy mają decydować, czy ktoś kupuje mortadelę, czy szynkę? PiS powinno także pamiętać, że najlepszym modelem polityki rodzinnej jest niewielki fiskalizm. Po prostu nie zabierajmy rodzicom zarabianych przez nich pieniędzy, opodatkowując i oskładkowując nadmiernie ich pensje. Nie może być tak, że najpierw to robimy, by później łaskawie im pomagać. Jeśli zatem miałyby wzrosnąć z tytułu projektu 500 zł narzuty na pracę, to nie jest to najszczęśliwsze rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Może to prowadzic do patologii, ale teraz tez np. jest duzo "samotnych matek". Nawet szczerze powiem mogę zbierac kwitki, na co wydałam, gdyby np. opieka społeczna wyrywkowo sprawdzała, czy kasa nie idzie na wóde. Kazdy gest w kierunku rodziny jest obecnie mile widziany. Mama czwóreczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam nawet kiedyś znajomi proponowali rozwód jako formę rozwiązania problemów finansowych. Teraz się z tego śmieję, ale pomysł był taki bardziej makabryczny.
      Ja tez uważam, że coś trzeba zrobić.
      Jak do tej pory w sprawie pomocy rodzinie stworzono ustawę przemocową, która zapewnia odebranie dzieci między innymi z biedy. Zresztą po to by płacić duże sumy do domów dziecka czy rodzin zastępczych. Znam ludzi, którzy boja się zgłaszać w trudnych sytuacjach do MOPS-u, by nie stwarzać zagrożenia. Mam wrażenie również, że nie wszyscy przyjmują do wiadomości, że niektórzy nie są przebojowi, atrakcyjni na rynku pracy, czasami są to ludzie niezaradni życiowo. I to oni są w tym naszym bezwzględnym świecie prawdziwymi wykluczonymi. Nie wystarczy powiedzieć: zrób coś ze sobą!

      Usuń