No i właśnie zapomniałam o co mi chodziło z tym osiołkiem. Wiem jedno, potrzeba mi jeszcze kilku rączek i dodatkowej pary oczu. Rączki będą zajęte a to sprzątaniem, a to prasowaniem, a to szyciem lub szydełkowaniem. Już nie wiem co robić, artykuły i nie tylko leżą odłogiem.
Sypialnia nabrała przyśpieszenia, może ma znaczenie to, że prawdopodobnie na weekend majowy zjadą goście. A nie wiem jakim sposobem wyposażenie niewielkiego pokoju, dokładnie 3 na 3,5 metra zagraca pozostałe ponad 80 metrów parteru. Po drodze dzieją się różne inne rzeczy, już nawet nie pisałam, że z Pitiego po grypie został cień. Ale mijają dwa dni od kiedy choróbsko odpuściło i młodzieniec zmienił się w żarłacza, zmiata podwójne porcje. Jak nie je to każe się nosić na rękach. Taka pozostałość po chorobie.
Dzisiaj spędziliśmy znowu niedzielę na placu i głoszeniu. Józio pięknie grał na bębnie. Ukochany nawet go sfilmował, po czym okazało się, że uwiecznił głównie swoje nogi:)))
Dzieciaki świetnie się bawiły z wielkimi bańkami mydlanymi. Czad!
Nawet widać jedną bańkę. Stało tam kilka misek z tajemniczym płynem. I niektórzy się w nim wykąpali. Nie nasi:) Ale serdecznie pozdrawiamy Zosię! Teraz dopiero spojrzałam, że uchwyciłam moment kiedy było mało dzieciaków. Za chwilę był tam znacznie większy tabun:))))
Na koniec dzieci rozmarudzone, popłakane i wymęczone, ale zadowolone. Wiem, wiem, brzmi dziwnie,ale tak było naprawdę. Z nadmiaru wrażeń już nie mogli.
Już przypomniał mi się osiołek. Nie wiem czy czytać, czy pisać czy szydełkować. Wszystko lubię.... Tak będę siedziała i nic nie robiła bo nie mogę się zdecydować.
Wczoraj wieczorem mąż przywiózł z Paczkomatu nową książkę Marty Kisiel "Nomen omen" i cierpimy z Martą. Ja , bo obiecałam sobie, że to książka urlopowa. Teraz dużo roboty, zarywam ciągle noce a jak literatura mnie wciągnie to nie można się ze mną dogadać co bywa groźne. I jeszcze potem nie daję spokoju na urlopie, że nie mam co czytać. Więc poleży, dojrzeje, pojawią się współtowarzyszki i razem wyjedziemy.
Marta natomiast ma kolokwia i inne takie. Też nie powinna teraz krążyć między literkami tylko robić zadania i nie wiem co jeszcze. Widziałam, że już sięgała po zakazany chwilowo owoc, ale zapanowała nad sobą. O, jakie my dzielne!!!
Jeszcze o szydełkowaniu. Nie mogłam zdecydować się na któreś kwiatki. W związku z tym na baldachimie pojawią się ...serduszka. Mam ich już 21:)
Jeszcze 29, do50-tki i będę naszywać. Są malutkie, więc mam nadzieję, że dadzą efekt zwiewności i delikatności.
Po roku spełniłam prośbę Hani. Miałam je zrobić jakąś zawieszkę albo COŚ do piórnika . I ciągle byłam do tyłu,a szydełko tak jak pisałam zarzuciłam na długi czas. Nawet jej coś kupiłam w zamian, ale to nie o to chodziło. Miało być przygotowane przez mamę. Szukając wzoru kwiatków lub serc zobaczyłam zdjęcie żółwików z kolorowej włóczki. To idealne COŚ obiecane Haneczce. Nigdzie nie było schematu, niestety. Wieczór spędziłam na kombinowaniu jak wykonać żółwika i jak nie zdradzić się z tym co robię. Ma to być niespodzianka na rano.
-Ja też chcę , ja też! Ja pierwszy!
Wobec tego pod koniec tygodnia zaprezentuje stado:)))
Przedsmak już miałam, kiedy najstarsze nasze dziecię , lat 21 zobaczyło co robię ( przed nią nie ukrywałam) i zażądało żółwia, najlepiej z czterema słoniami na grzbiecie. Ani chybi o Pratchetta chodzi. Ale dziewczę słodkie przecenia me umiejętności. Żółwika wydziergam, słonie we własnym zakresie.
Na skojarzenia nie starczy mi siły, będę kojarzyć jutro.
Ty chyba zakrzywiasz czasoprzestrzeń! Kiedy Ty zdążasz to wszystko zrobić i jeszcze napisać o tym ;))
OdpowiedzUsuńA Zosi nic nie jest oczywiście, mimo że spędziła końcówkę głoszenia w podkoszulku i bluzie Antka... :)
Heh myśmy już dwa spotkania na placach przechorowali - ale mam nadzieję, że w tą niedzielę już się pojawimy! My mamy miejscówkę na placu z fontanną - także kąpiel dzieci jest czymś normalnym i wszystkie rodziny biorą ciuchy na zmianę xD
OdpowiedzUsuń