Znowu nie wiem od czego zacząć.
Chyba jednak od Mieczysława Fogga i piosenki: "Ta ostatnia niedziela".
Krótko: jak ja się cieszę! Jeszcze w południe niepokojące wieści o zamienionych kartach do głosowania i zastanawianie się co można wymyślić, by wybory były uczciwe.
Około 17 po zajęciach na uniwerku przyjechał Stasiu i wspólnie, jeszcze z Martą, poszliśmy popełnić akt wyborczy. Jak kolejni podrosną to będzie nas konkretna siła:)
Potem oczywiście dyskusje w męskim gronie o polityce- u nas w domu nie było ciszy wyborczej:)))
No i pierwsze wyniki. Bez lewicy!!! Jeszcze tylko szkoda, że Nowoczesna dostała szansę.
Pamiętam dawno temu, nasz rok maturalny i 4 czerwiec 1989 roku. Wtedy czuliśmy się podobnie. Coś się zmieniło.
I tak, tak, dobrze wiem, że żaden polityk nie załatwi raju na ziemi, nie jest Mesjaszem, ale może coś drgnie. Te ostatnie 8 lat było bardzo ciężkie i takie beznadziejne jednak.
A teraz od płaszczyzn i poziomów patriotycznych i górnolotnych lądujemy w naszej codzienności. Z mocnym hukiem !
Według słów szanty:
Jazz, babariba statek sie kiwa,
załoga rzyga.
Zarzygali cały pokład,
i kajuty też!
No więc jakby to powiedzieć... My mamy taki statek dzisiaj. Nie namawiam do wyobrażania sobie tej sytuacji ani do wczuwania się. Jednak trójka wymiotująca naraz, na odległość i pod dużym ciśnieniem plus trójka ( inna oczywiście) mająca rozwolnienie wylewające się z pieluch i nie pozwalające na dotarcie nawet w pobliże łazienki....Plus my, geriatrycy z bólem brzucha. A ci co ewentualnie czuli się lepiej akurat przebywali poza domem. Co prawda wygląda na to, że już niedługo będą się tak czuli:)
Najbiedniejszy Piotruś, bo z gorączką i osłabiony.
W tym wszystkim wielki prezent od Jasia. Wszedł, zobaczył nas w akcji oczyszczania podłogi i przebierania towarzystwa ( bo wiecie jak to jest z maluchami, zamiast gnać do łazienki, biegną do mamy i taty powiedzieć, że chce im się wymiotować:), a skutki są opłakane ) :
-Ja Was podziwiam, kiedyś Wam to wynagrodzę. To co mam teraz zrobić?
I pomimo, że rację mieli starożytni twierdząc, że kto ma pszczoły ten ma miód a kto ma dzieci ten ma smród, to nie chcę się zamieniać!
Zamieniliśmy lewicę postępową na lewicę konserwatywną. Pewnie, lepszy rydz niż nic, szkoda tylko, że autentyczni prawicowcy zostali poza sejmem.
OdpowiedzUsuńPoza tym cieszy brak skrajnej lewicy, a martwi wysokie poparcie dla PO bis (nowoczesnej).
I ciekawe co teraz bedzie z ruchem kukiza.
Obudzić się w Polsce już nie pod rządami PO - bezcenne...
OdpowiedzUsuńOj rzyganie u nas też ostatnio popularne było :P Ale u Was to jakiś hardkor musi być.
Sama mam ochotę rzygnąć, ale z innego powodu :P Pewnie będę się czuła lepiej o okolicach Bożego Narodzenia ech.
No to oby Ci szybciej minęło. Ja w takim stanie zasypiam w każdym momencie... Ale to już tym razem za mną :-)
UsuńTy masz błogosławione rzyganie:) Może tym razem skończy się szybciej?
UsuńMimo, ze wielu się boi to ja sie cieszę z tych zmian....
OdpowiedzUsuńA co do wirusa, no to przerabiałam to w minionym tygodniu. Mam jednak to szczęście, że u nas takie wirusy mocno nie ścinają i nie wszystkich jednocześnie. Tylko najmłodszy cieżko przechodził choróbsko. I tu bezcenna okazała sie znienawidzona przez nas coca cola... Byle odgazowana. Ostatnio dowiedziałam sie, że kartonowy sok z białych winogron pół na pół z wodą działa cuda przy takich dolegliwościach. Znajoma wiedzę z sanatorium przywiozła, gdzie dzieci wirus dopadł.
I gratuluję Jasia, super gość :-)
Dzięki, winogron w życiu nie ćwiczyłam. Wypróbuję:)
UsuńMy wirus wymiotno-biegunkowy przerobiliśmy na początku października. Basia wymiotowała chyba z osiem razy w ciągu kilku godzin, nawet wodą, którą wypiła w zbyt dużej ilości. Ale co ja będę tłumaczyć lekarzowi ;) Cała noc: Mamo, chce mi się pić! Tylko pij małymi łykami. Ale jak o piątej rano zaczęła wołać , że jest głodna i nawet trochę pyskować, to uznaliśmy, że najgorsze za nami. Nas przycisnęło "z drugiej strony", ale też tylko jeden dzień. Życzę powrotu do zdrowia :)
OdpowiedzUsuńTo cudny objaw jak taki maluch wykończony zaczyna pyskować, znaczy najgorsze za nami. U nas niestety Piotruś za każdym razem przechodzi ciężko, bardzo chudnie i ciągle się boję czy sie nie odwodnił. ale chyba jeszcze raz się udało:)
Usuńoj mi kiedyś pościeli zabrakło w domu po nocy z jelitowką więc współczuję, ale nie zamówiła bym rodziny na nic innego
OdpowiedzUsuńTo właśnie ten moment:) I brak materacyków, nawet tych schowanych na zapas, starych, wyrównywanych dodatkową kołdrą:) No nic do jutra wyschną. Chyba najgorsze za nami.
Usuńoj mi kiedyś pościeli zabrakło w domu po nocy z jelitowką więc współczuję, ale nie zamówiła bym rodziny na nic innego
OdpowiedzUsuńoj mi kiedyś pościeli zabrakło w domu po nocy z jelitowką więc współczuję, ale nie zamówiła bym rodziny na nic innego
OdpowiedzUsuń