A jednak! Niszczenie moich i mężowskich szarych komórek trwa w najlepsze. Ci kosmici nie mają litości. A działają na wielu płaszczyznach.
Niedziela szósta(!) rano:
-Mamo, a ja się zrzygałem do łóżka!- ups, nie ma przecież nic bardziej romantycznego w niedzielny poranek:)
I jest dalszy ciąg. Dwa dni później mamusia też leży. 1:0 dla kosmitów.
Mamusia na łożu boleści, tatuś właśnie opuścił domowe pielesze. Dwójka obcych w kuchni. Nagle wrzask czteroletniej kosmitki:
-Mamo, a Józio chce mnie przedziurawić nożem!
Boleści na bok, interwencja! Wpadam do kuchni a tam mój sześciolatek z plastikowym, lalkowym nożem. No cóż 2:0 dla nich.
Joasia pojawia się w butach na obcasach zabranych dorosłej siostrze. Mąż ryzykownie:
-Nie chodź w tym, bo ci kręgosłup nie wyrośnie.
Gwiazda momentalnie maca się po plecach i :
-Ależ rośnie, rośnie...
3:0!
Ta sama gwiazda w kuchni z dwuletnim bratem.
-To jest kiełbaska. Baaardzo zdrowe pożywienie.
4:0!
Tyrad ze starszymi nie wspomnę, bo mi wypomną. Ale kosmici atakują!
Na koniec przypominam o konkursie z poprzedniego posta!
Jakże nudno by było bez tych Kosmitów, prawda?:-) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA talerze macie latające? Bo u nas latają całymi seriami i lądują z impetem. W głąb kosza ;0)
OdpowiedzUsuńRozwaliło mnie już 1:0 U mnie to jest: zsikałem się Rozwala poranek na całego... Bywa jeszcze: nie wiem jak to się stało ale pościel jest cała mokra...
OdpowiedzUsuń