niedziela, 28 sierpnia 2016

RAVNO PRAVO*

Przez prawie trzy miesiące nie zasiadłam i nie napisałam niczego sensownego. Nadal nie wiem czy będzie to sensowne, ale ryzykuję... Będzie w częściach:)
Właśnie wróciliśmy z Chorwacji, czekam na telefon od rodzącej, zbliża się początek roku szkolnego a wraz z nim wielkie zmiany i pierwszy kurs w szkole rodzenia. Po drodze odmówiłam występu w dwóch programach telewizyjnych ( ach ta sława!) ale za to byłam w radiu i się mądrzyłam:) Innymi słowy nie zwalniamy tempa.
Na Chorwacji prowadziliśmy coś w rodzaju szkoły przetrwania dla dużej ilości nastolatków, no i dla nas. Wspierali nas nasi przyjaciele, których zwiedliśmy opowieściami o idyllicznym odpoczynku nad ciepłymi wodami Adriatyku. Potem dokładaliśmy kolejne osoby, które wraz z nami jadą a przyjaciele, którzy są ludźmi bardzo przyzwoitymi nie wycofali się i nie zostawili nas na pastwę młodzieży. Niestety byliśmy tylko tydzień, przyjaciele zostali ( już bez nastolatków) na dalsze wakacje i gnębi mnie tylko obawa czy przez porównanie tych dwóch tygodni ( z nami i bez) nie przestaną się do nas odzywać.
 To właśnie my. Dwie rodziny z dodatkami. Na zdjęciu brakuje 4 osób. Oczywiście tych nastoletnich.
 To moja przyjaciółka uchwycona w momencie, gdy usiłowała zrobić zdjęcie rozpełzającemu się towarzystwu.
 Ponieważ na ulicach Zadaru było bardzo porządnie, postanowiliśmy zostać dziadami świątynnymi. Upał nas powalał.
 Kusi ta woda, oj kusi. W tym roku wyjątkowo zimna, bo miała według naszych, amatorskich pomiarów około 20 stopni. Nasi gospodarze też twierdzili, że jest zimna.
Znużeni ojcowie rodzin w oczekiwaniu na obiad.














Oprócz naszych dwóch rodzin, do sąsiednich domów przyjechali nasi znajomi, w liczbie trzech wielodzietnych rodzin. Na plażach tej malutkiej wioski zrobiło się mocno polsko, zwłaszcza, że dla tubylców było za zimno.
Jednego wieczoru nasze potomstwo ganiało po terasie, który był rzeczywiście ogromny, leżało tamże i obserwowało gwiazdy ( przepiękne ) a my modliliśmy się wspólnie Nieszporami. Było mocno!
 A tu nasz posiłek. Przy naszym Jasiu stoi, bo coś uzgadniają, nasz gospodarz. Z zawodu policjant. Nie ma to jak wtyki we władzach:)))
Rano wstajemy i siadamy do Laudesów z takim widokiem przed oczami.

 A to dalszy ciąg widoku, tylko o zachodzie słońca.
Po zeszłorocznych wakacjach miałam obraz cukierkowej, idealnej Chorwacji. W tym roku ten piękny kraj powitał nas wiatrem od gór. Wiatr przewracał drewniane, solidne ławy, porywał pustaki i trząsł żaluzjami antywłamaniowymi tak, że człowiek miał wrażenie, że je wyrwie. Na morzu pojawiły się fale i tęcze od wodnej kurzawy. Widoki niesamowite ale i straszne. Głęboko odczuwałam kruchość naszego życia wobec natury. Zaraz potem nadeszła informacja o trzęsieniu ziemi we Włoszech.



Dzisiaj rano, już w domu obudziłam się mając przed oczami widok z tarasu  tęsknotę za tym czasem razem z dziećmi i przyjaciółmi. W sercu mam wdzięczność, że mogliśmy tam być chociaż przez tydzień, bo i to nie było pewne. Mój Ukochany natomiast stwierdził, że on ma przed oczami pasy autostrady. Po 19 godzinach jazdy, co zamknął oczy to i tak widział szosę:) Trochę przesadza, bo kierowaliśmy na zmianę i z tych 1600 km jakieś trzysta zrobiłam ja!

Czy wiecie co to MIĘSIARNIA?
Ja z trudem się domyśliłam o co chodzi naszej Apsiuli.
A w samochodzie takie słyszy się rozmowy. Między dwójką najmłodszych, bo inni rozsądnie spali:)
-Jak ja będę duża i będę miała męża to mama będzie starą babcią- przemijanie jak słychać nie jest obce Asi
-Nie!!! Będzie mamą!- Piotrkowi to nie odpowiada. Ale nasz najmłodszy bardzo się rozwinął.

-Nie martw się Pituś, kupię Ci to na urodziny- nie pamiętam już o co chodziło, ważna była dobra wola siostry.
-He, he, he, A masz karte albo piniodze?- tak, tak. Tym mistrzem ciętej riposty jest Pitulek.

- Łobuz z Ciebie- ja do Piotra, który coraz bardziej pokazuje, że jest człowiekiem czynu i czasu nie będzie marnował na jakieś pytania i pozwolenia tylko wszystko sprawdzi empirycznie.
-Nieee, ja jestem Piopluś!- smark jest świadomy swoich praw.

Ciąg dalszy nastąpi. Mąż stwierdził, że dopilnuje:)

*cały czas prosto- " rawno prawo" odpowiedział na górskiej wycieczce naszemu przyjacielowi jakiś Chorwat na pytanie czy dobrze idą. Dobrze, że Jan sprawdził u googla:)))



4 komentarze:

  1. Super że mieliście takie wakacje :D
    Pisz pisz, ja chętnie poczytam coś normalnego ;)
    Widoków przy laudesach zazdroszczę... choć nie wiem, czy potrafiłabym się skupić i nie łypała na morze jednym okiem podczas modlitwy cichej :P

    OdpowiedzUsuń
  2. A już się bałam, że porwali Panią kosmici😃

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że wróciło życie na bloga!

    Wakacji troszkę zazdroszczę, bo nam w tym roku poza jednodniowym wypadem do Gdyni nad morze nie udało się pojechać nigdzie. A Chorwacja taka piękna na tych zdjęciach. I to przejrzyste morze...

    OdpowiedzUsuń