wtorek, 27 stycznia 2015

Młody mężczyzna

Dzisiaj był długi dzień i jak zwykle pojawiły się obiektywne trudności, by kontynuować zaplanowane tematy.
Mam przyjemność koegzystować w domu z trzema panami w wieku 19, 17 i 15 lat. Jest to wyzwanie!
Jeszcze niedawno słodkie maluchy obiecujące, że będą mieszkać zawsze ze mną, kochać mnie nad życie i przytulające się przy każdej okazji zmieniły się znienacka w ...wojowników. Ich waleczność jest ukierunkowana głównie na najbliższych.
Jestem niestety matką- kwoką, nieustannie czuwającą nad swoim potomstwem, albo jak to ktoś określił reprezentuję typ matka-helikopter. Ciągle krąży nad swoimi dziećmi. Zyskałam tego świadomość i dużo pracy muszę włożyć w zostawianie wolności moim dzieciom. Bardzo pomaga mi to, że jest ich dziesiątka. Nie jestem w stanie kontrolować wszystkiego. Jako matka patrząc na tych trzech budrysów zawsze  przeżywałam rozterki- musieli się popchnąć, podstawić sobie nogę, wszystko robili biegiem. Coś tak prozaicznego jak spacer do parku zmieniało się w triathlonowy wyścig. Tzn. jeden był na rolkach, jeden biegiem a jeden na rowerze. Triathlon z wózkiem uprawiałam ja. Mąż mnie zawsze uspokajał, że to normalne. Wierzyłam mu, bo miał dwóch braci i różne przygody w przeszłości np. palenie RZUCIŁ już w szóstej klasie podstawówki- mając starszych braci zaczął znacznie wcześniej. Albo produkcja bomby dzięki której wylądował w szpitalu.
Jednak teraz mam wrażenie, że codziennie wieczorem mogę siąść i płakać z tęsknoty za tymi nieobliczalnymi maluchami, które raptem zmieniły się w potwory albo ktoś mi podmienił synków. Moją obowiązkową lekturą i pocieszeniem stała się książka: "Dzikie stwory. Sztuka wychowywania chłopców od lat 2 do 22".
Po dzisiejszych dyskusjach z Jasiem, jego stanowczym stwierdzeniach, że z nami się nie da rozmawiać i przykrym( żeby nie użyć mocniejszych słów) zachowaniu wobec sióstr czułam panikę i głowę wypełniało mi tylko jedno pytanie:
-Co się dzieje?. Widziałam, że również Ukochany cierpi, że nie możemy dotrzeć do własnego dziecka.
Na pocieszenie sobie poczytałam:
"Kiedy chłopiec wchodzi w tę fazę rozwoju, czasem wydaje się, że jego celem jest unieszczęśliwianie tych , którym na nim zależy, i że jest zdeterminowany aby ten cel osiągnąć; że za wszelką cenę musi się sprzeciwić władzy, ignorować każde polecenie i pójść własną drogą tak daleko, jak tylko się da.(...) Mają własny zespół cech, które ich wyróżniają, a są to: chaos w psychice, arogancja,indywidualizm i kłótliwość. Z naciskiem na arogancję i kłótliwość."
O to,to! Jakby pisali o naszych dzisiejszych zmaganiach. Zgodnie z zaleceniami autorów idę się objeść czekolady. I moje postanowienia niniejszym odkładam na "od jutra". Rację ma mój Ślubny, że wychowywanie bezstresowe to bzdura, albowiem jest to proces stresujący dla obu stron.
I tym optymistycznym akcentem zakończmy ten dzień. Jutro na szczęście jest nowy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz