wtorek, 24 lutego 2015

Dziadkowie chrzestni




Coś często ostatnio pojawia się w postach nasz Jasiu:)  Bo znowu będzie o naszym prawie dorosłym synu. Przez naszych przyjaciół został poproszony na ojca chrzestnego ich najmłodszego synka. Bardzo go cenią, wiele razy opiekował się starszymi chłopcami jako babysitter- ciekawe jak brzmi polski męski odpowiednik: nianiek? No i w Wielkanoc zostanie chrzestnym. To my chyba dziadkami chrzestnymi? Po raz pierwszy.
Trochę dzisiaj myślałam na temat wczorajszego posta, tego czy  go nie wykasować. Bo może nie pasuje, jest zjadliwy itd. Po przemyśleniu postanawiam go zostawić. Nie chcę dołączyć do do grona wschodnich małp: nic nie widziałam, nic nie słyszałam, nic nie widziałam.
Już zdając egzaminy na medycynę chciałam zajmować się położnictwem. Nie chciałam mieć dzieci. Chciałam być KIMŚ.  Z nastawieniem na ja. Upływały lata a mi w głowie i w sercu zmieniły się priorytety. Na studiach chodziłam na ukochaną salę porodową, widziałam wysiłek kobiet, cierpienie i wspaniały finał. Zawsze robiło mi się mokro pod powiekami. Uwielbiałam ten dźwięk, tak charakterystyczny dla tego miejsca. Dźwięk galopujących małych serduszek. Niezapomniane wrażenie. Miałam szczęście trafić na praktykę do jednego z pierwszych obrońców życia w Polsce i prekursora szkół rodzenia –prof. Włodzimierza Fijałkowskiego. Jego działania na rzecz świadomego rodzicielstwa i postrzegania porodu jako pięknego wydarzenia dla rodziców, którzy mają prawo przeżyć je z godnością, otoczeni najlepszą opieką i wsparciem trwały już dużo wcześniej niż np. akcja Rodzić po ludzku. On także zwracał uwagę na to jak mówimy o nienarodzonych, denerwował się, że mamy oczekujące na dziecko to przyszłe mamy. One już są mamami powtarzał. I nie ciąża jako coś złego, pejoratywnego ale oczekiwanie, stan błogosławiony, kobieta brzemienna. Miał dużo racji, bo jeśli to jest przyszła mama to dopiero potencjalna, to można wybrać czy będę tą mamą czy nie? Warto wśród wielości poradników ciążowych i rodzicielskich odnaleźć jego książki i przeczytać. Z jaką miłością i szacunkiem ten były więzień obozu koncentracyjnego pisze o nowym życiu, o kobiecie, która ma wyjątkowe powołanie, o miłości między dwojgiem ludzi. Tu można wyczytać wielki szacunek, podziw dla kobiet.
Ja z kolei czuję podziw i współczucie dla matek, które oddały swoje dzieci do okna życia. To według mnie postawa pełna miłości w sytuacji dla niektórych bez wyjścia. Jak pokazuje ich przykład można z tego wybrnąć bez przelewania krwi.
Muszę skończyć z tym tematem, bo nie mogę przestać nadawać:)
Siedzę sobie teraz w poczekalni Poradni psychologiczno-pedagogiczej i czekam na Zośkę, która ma testy. W związku z nauczaniem domowym. Mam w związku z tym czas. Z okazji Postu muszę ograniczyć siedzenie przed kompem, takie mam postanowienie. Nie będzie to łatwe, bo bardzo kusi:), ale walczymy. Następne zaglądnięcie dopiero wieczorem.
Starszaki leżą, dziś dołączyła do nich Marta.
Swoją drogą duży ruch w tej poradni i ciągłe pytania o badania w kierunku odroczenia sześciolatków. Dziś się powstrzymam, ale na ten temat też mam dużo do powiedzenia. Gdyby była to prywatna firma to miałaby złote czasy. Popyt wyraźnie przewyższa podaż. Czas oczekiwania to cztery miesiące, a dopiero luty.
Nie wiem jak u Was jest z prasowaniem, ale u mnie tragicznie. Wyrosłam w domu, gdzie prasowało się wszystko, nawet majtki. Moja mama z błyskiem oku mówiła, że chętnie poprasowałaby też rajstopy. To niestety nie były żarty. Ja już dawno prasuję tylko koszule i wyjściowe ubrania, czasem t-shirty. I mam ostatnio zapóźnienia. Sama sobie udzielam zwolnienia lekarskiego z powodu grypy brzusznej i rekonwalescencji po niej;-) Myślę, że potrwa do ostatniej koszuli na wieszaku albo dzień dłużej, bo w końcu mogą pochodzić w koszulkach. Gorzej, że Ukochany cały przyszły tydzień spędza na szkoleniu w Stolicy i strój galowy musi mieć. Sam nie wyprasuje ( a umie i często jest samoobsługowy)  bo ma kocioł w pracy, jakiś egzamin, audyt, pakiet po angielsku do zrobienia, instrukcję do napisania i nie wiem co jeszcze ale dawno tak nie miał. Może to wszystko się przewali i będzie spokojniej.
Ostatnio funkcjonuje jako Tata-bankomat. Po chwili przerwy od świątecznych wydatków zaczęły się wyjścia i wyjazdy dzieci. A u nas zawsze wszystkiego dużo – o prawie dużych liczb jeszcze napiszę. Wieczorem:
-Tato pamiętaj do piątku 100 zł zaliczki na wycieczkę- to Jacek
-Tato 17 złotych na teatr- Hania
-Tato 38 na operę i 50 zaliczki na wycieczkę- to Marysia.
-Tato czy przelałeś mi na pierwszą ratę prawka-to Stachu. Na szczęście kolejne raty zapłaci sam.
- Tato pożycz mi na kartę miejską- to Marta, nie dostała jeszcze pieniędzy za korki
- Kochanie trzeba zapłacić za klubik dziewczynek, składki zhrowe i piłkę Józia- to ja.
Czasem nasz ulubiony bankomat ogłasza: BRAK ŚRODKÓW NA KONCIE.
Różnie już bywało, raz lepiej, kiedy indziej bardzo źle ale nie zginęliśmy. Dzieci dzięki temu uczą się zaradności i tego, że nie wszystko muszą mieć. Potrafią przyjąć to, że nie pojadą czasami do kina lub na wycieczkę i  nie jest tonic obraźliwego. W bardzo ciężkich chwilach, gdy np. były problemy z pracą mogliśmy liczyć na przyjaciół i naszą wspólnotę. To dzieciaki też pamiętają i nie mają problemu z dzieleniem się, robieniem zakupów dla kogoś kto jest akurat w ciężkiej sytuacji . Wyszło to tak jakoś naturalnie i mam nadzieję, że tej otwartości i wrażliwości nie stracą.
W ten nurt wychowywania wrażliwych, odpowiedzialnych ludzi dobrze wpisuje się harcerstwo. Ja sama byłam bardzo negatywnie nastawiona, bo pamiętam traumatyczne przeżycia z dzieciństwa. Po pierwszej klasie, jako 7-letni brzdąc zostałam wysłana na 3 tygodniowy obóz harcerski. Pomijając straszliwą tęsknotę za rodzicami wielkim problemem były sanitariaty. Sławojki ciemne, z okropną dziurą po środku i bardzo daleko. Straszne w dzień, w nocy przerażające. Po ciemku nie mogłam tam trafić, płakałam ze strachu. Tylko tyle pamiętam z harcerstwa. Na szczęście to było dawno, dużo się zmieniło i dziewczyny są po pierwszych obozach zuchowych i harcerskich. Bardzo  zadowolone. W skomplikowane planowanie wakacji należy jeszcze wpisać obozy. W tym roku na harcerski pojedzie również Zośka. Ze starszą siostrą.
 Muszę przerobić za mały mundur
 Marysi na wiotką Zochnę- z niej
 wszystko spada.
Zosia w mundurze harcerskim
jakoś wyjątkowo nas
wzrusza i przywołuje
obraz niewiele starszych
dziewczyn z AK. Zbliża się w końcu
Dzień Żołnierzy Niezłomnych.
Może ktoś jeszcze nie słyszał
piosenki o Ince- 17 letniej sanitariuszce,
zamordowanej przez komunistów.
Jej ostatnie słowa to prośba, by przekazać babci, że zachowała się właściwie

Zawsze jak tego słucham to ryczę jak bóbr. Po pierwsze wstyd mi, że jestem takim tchórzem i szukam tylko wygody, ciepełka, że boję się cierpienia. Po drugie  myślę o swoich dzieciach. Chciałabym, żeby w życiu zachowały się właściwie , ale wszystkim siłami chcę je chronić przed cierpieniem. Dobrze jest pamiętać o takich osobach jak Inka, przypominają co w życiu najważniejsze.
Na koniec moi panowie podrzucili mi suchara: 
- Co to jest hazard?
-Gra w mahjonga po ciemku!
  A tu Piotruś przy swojej najlepszej zabawie:)
To dopiero wstęp do głównej akcji:)))

2 komentarze:

  1. Dzień Żołnierzy Wyklętych ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz rację, oficjalnie jest Wyklętych. Ale jest tendencja by mówić o nich Niezłomni. Po wysłuchaniu w zeszłym roku wykładu na ten temat tak mi w krew weszło;-).

    OdpowiedzUsuń