poniedziałek, 16 lutego 2015

Konkurencja

Moja przyjaciółka, niewiele ode mnie starsza zostanie babcią. I w pewien sposób to jest przerażające. My jesteśmy wciąż młode, mamy małe dzieci a te ledwie podrośnięte już mają swoje rodziny. Czy musimy tak pędzić? Z racji uczestniczenia w porodach domowych spotykam się z coraz innymi młodymi rodzicami. Jakoś nie dopuszczam do siebie myśli, że są tylko kilka lat starsi od mojej najstarszej córki. Dopiero spotkania z dziećmi znajomych, z tymi których znam od pieluch a oni właśnie oczekują swojego pierwszego albo kolejnego dziecka przypomina mi, że ja wędruję rodzicielską dróżką już sporo czasu. Że prawdopodobnie te pieluchy, które zmieniam są już ostatnie, że zakończyłam już nieodwołalnie etap karmienia piersią i wąchania nocą małej główki. Zamiast kolejnych zarwanych nocy mężnie muszę się zmierzyć z tymi ostatnimi razami. Kiedyś myślałam, że nie przeżyję maluchów, ciągłej gotowości do podawania picia, jedzenia, wycierania nosów i pup. Dzisiaj za tym tęsknię.
Dodatkowo w moim sercu tkwi głęboka obawa w jakim świecie będą żyły moje dzieci. Możemy udawać, nie chcieć widzieć co się dzieje ale jest to głupota i typowe chowanie głowy w piasek. Manipulowanie człowiekiem i doświadczenia na żywych istotach. Bo jak inaczej nazwać in vitro, gender, aborcję? Nie pamiętam już kto powiedział, że to straszne czasy, w których dziecko nie jest bezpieczne nawet pod sercem matki. Społeczeństwa rozwinięte mają głęboką świadomość, że zwierząt nie można poddawać eksperymentom medycznym, jaką burzę na skalę międzynarodową wywołał ubój rytualny. Dzieci pozwalamy zamrażać, przechowywać, rodzić innym matkom. Ile zmartwionych głosów wywołuje okulawiony pies, jak bardzo go personifikujemy. Chore dziecko jest tylko problemem,wydatkiem, kosztem a nie przyniesie dochodu. Co mają zrobić rodzice bliźniąt z Wielkiej Brytanii, jedni genetyczni, drudzy biologiczni. Jedna matka ich pragnie bo są to jej dzieci, krew z jej krwi, gen z jej genów. Przez ludzką pomyłkę dane drugiej matce, która je nosiła pod sercem dziewięć miesięcy i też je pokochała. To są jej dzieci. Sytuacja po ludzku nie do rozwiązania.
Wracając do dzisiaj:), które jest piękne i mamy  szansę by pięknie je przeżyć.
Wiosna atakuje!!! Piękne słońce, przyroda ruszyła. Wszystko chce rosnąć. To był świetny pomysł, by w naszym zarysie, wizji ogródka pojawiła się wierzba. Bo oto są na niej bazie!!!


Nie wiem czy robić sobie konkurencję, ale muszę się przyznać do zaczytywania pewnej książki. Nie mam zamiaru jej nikomu pożyczać ale polecić chyba mogę;-).
To "Niania potrzebna od zaraz" Benedicte Newland i Pascale Smets. leży zawsze przy moim łóżku i służy jako pocieszacz. Bo pomimo wszystkich wpadek, nieudolności i przeciwności, z którymi się zmagamy ciągle jeszcze nie udało mi się:
-pójść na oficjalne przyjęcie z mężem i wrócić z łazienki z sukienką w majtkach
-zrzucić na gości sufitu- choć nasz dom jest również w budowie, a niektóre fragmenty już w remoncie
-pójść na chrzciny w mrozie w sandałkach
- ofiarować mężowi w prezencie staroświeckiej wanny przez którą trzeba było rozbierać fragment domu - to ostatnie tylko i wyłącznie przez nasze braki finansowe.
Wiele wydarzeń mogę wpisać na listę " zrobione". Pochwalę się nimi innym razem:)
I jeszcze apropos robienia sobie konkurencji: zapraszam na stronę "Kapcie na obcasach" . Świetne teksty mojej przyjaciółki. Jak zwykle po jednym z nich miałam wrażenie, że podglądała. Chodzi o pokój nastolatka. Nasz najstarszy syn okupuje mężowski gabinet. Naprawdę okupuje, bo prawie się nie daje wejść. Po przedarciu się przez pole minowe z brudnych ciuchów- ma zasady, jedna z nich to wynosic pranie raz na tydzień, druga nie ścielić rano łóżka, bo wieczorem traci się cenny czas na rozścielenie- do okna, można wywietrzyć zalegające warstwy zapachu zwycięstwa i wody kolońskiej używanej obficie. Ostatnio dostał ultimatum, że jak nie "ogarnie" to będzie spał na korytarzu na karimacie. Został na noc u dziadka, byle nie sprzątnąć. Okres sensytywny już za nim, pozostaje czekać aż się nie wyprowadzi. A na razie walczymy.


A tu jeszcze moja drużyna pływacka podczas zaprawy na sucho.
To było ubieranie silikonowych czepków na czas. Ojciec miał przewagę.
Zgadnijcie dlaczego?

6 komentarzy:

  1. Bo drastycznie zmniejszony opór włosów, które jak wiadomo są zagorzałymi fanami silikonu

    OdpowiedzUsuń
  2. "Że prawdopodobnie te pieluchy, które zmieniam są już ostatnie, że zakończyłam już nieodwołalnie etap karmienia piersią i wąchania nocą małej główki."
    W książce "Dom pełen kosmitów", na początku, autorka dzieli się podobnymi przemyśleniami ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coraz częściej słyszę stwierdzenie, że dziecko urodziło dziecko. Niestety to zaczyna być na porządku dziennym.
    Nie mam pojęcia w czym tkwi sekret taty. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba źle się wyraziłam, te dzieci mają po ćwierć wieku:)))) To tylko nam mamom wydaje się, że one dopiero się urodziły.
      Cała tajemnica taty tkwi w poślizgu...nie używa grzebienia tylko szmatki do polerowania;-)

      Usuń
  4. Przyznam się,dziękując Ci jednocześnie,że myślenie w takiej perspektywie "że może to już ostatni raz" pomaga mi żyć mi "tu i teraz".
    Pozdrawiam Cię i bardzo lubię czytać Wasze kosmiczne przygody.

    OdpowiedzUsuń