piątek, 13 lutego 2015

Przepustka do Alcatraz

Dzisiaj był dobry dzień. Wszędzie słońce, dzieciaki wybiegane na spacerze a Piotruś po pierwszej wspaniałej awanturze na placu zabaw. Nie myślałam, że moje łagodne dziecko tak potrafi. Według niego stanowczo za krótko bujał się na huśtawce i całym sobą okazał niezadowolenie, ba wściekłość. Towarzyszyły temu jak się domyślacie, efekty dźwiękowe. Takie na miarę Oscara. Ludzie się oglądali, samochody zwalniały a ja tylko usiłowałam zapiąć mojego synka w wózku. Po uprzednich próbach odwrócenia jego uwagi. Na nic się zdały. Wyznam, że mnie zaskoczył, do tej pory miałam wrażenie, ze trafił nam się łagodny egzemplarz. Może skumulowała w nim żałość za te trzy tygodnie siedzenia w domu. Potem ucichł i znowu miałam w wózku łagodne, rozumne dziecię. takie, które słodkim głosikiem bezustannie pyta:
-A cio to? - i wciąż się uśmiecha.
To była chwilowa inwazja porywaczy ciał. Teraz jednak będę już przygotowana.
Nieco wcześniej, korzystając z sesji Marty wzięłam piekielną dwójeczkę czyli Józia i Asię i pojechaliśmy załatwiać Kartę Dużej Rodziny. Piotrusia śpiącego zostawiłam najstarszej latorośli. Papierów miałam mnóstwo, bo to przecież dziesiątka dzieciaków. Ale i tak byłam nieprzygotowana. Gdy wysłuchiwałam pouczenia bardzo miłej pani urzędniczki miałam wrażenie, że staram się o wejście do fortu Knox albo do Alcatraz. Czeka mnie dalsza papierologia. To nie tak, ze jak jesteśmy rodziną niewątpliwie wielodzietną to dostajemy Kartę. Nie, nie. Musimy być prześwietleni na wszystkie strony, dobrze, że nie żądają rentgena płuc i zaświadczenia o stanie jamy ustnej. Potem wstąpiliśmy do popularnej sieci sklepów( z odzieżą używaną) w poszukiwaniu inspiracji i pomocy w związku z balem karnawałowym. Bal razy trzy. Miałam na to dwa tygodnie, to nie, wolałam rozmyślać nad sensem życia niż zacząć przygotowywać stroje. To teraz mam za swoje i znowu wszystko będę robić z wywieszonym jęzorem. Józio od razu znalazł czapkę, która może udawać policyjną. Dorobimy wspólnie lizak, znajdziemy gwizdek i będzie super. Pałki ze względu na niemiłe skojarzenia historyczno-polityczne i możliwość niewłaściwego wykorzystania nie będzie miał. Apsiula będzie królewną a Hania dała się przekonać do bycia czarownicą. Miotła się znajdzie:).
Muszę jeszcze opisać sprawę pierścionka. Żeby nie zapomnieć, bo poziom absurdu jest odpowiedni.
Wczoraj wyszliśmy sobie z mym Ślubnym na małą randkę. Zaczęliśmy oczywiście od księgarni. Przyjemnie objuczeni weszliśmy do jubilera, gdzie miałam sobie wybrać walentynkowy prezent. Może nie do końca było tak jak zaplanował mój mąż, bo on lubi niespodzianki. Wie jednak też, że różne świecidełka poprawiają humor kobietom, jego żonie również. Nawet jak ona twierdzi, że to niepotrzebne. Znam ją i mogę to potwierdzić. Jak się później okazało, na szczęście była promocja i wybrany pierścionek był przyjemnie niedrogi. Pośmialiśmy się z paniami obsługującymi na temat różnic między mężczyznami i kobietami- to zawsze jest śmieszne. Na koniec wstąpiliśmy do delikatesów po cytryny. Książki ważyły swoje, więc mój mąż postanowił skorzystać z przechowalni. przy kasie spotkaliśmy pracującą w owych delikatesach sąsiadkę. Chcieliśmy ja podwieźć do domu, ale ona jeszcze pół godziny pracowała. Chwilę pogadałyśmy. W tym czasie mąż zabrał z szafki pakunki. Zadowoleni zajeżdżamy pod dom .Chciałam wyjąć  mój prezent by pochwalić się innym domowy srokom. Ale go nie ma. Mąż po otworzeniu szafki w delikatesach wyjął z niej książki a zostawił pierścionek. Telefon do sąsiadki. Pobiegła sprawdzić, ale niestety, już go nie było. Ktoś inny będzie miał walentynkowy prezent.  A ja wygląda na to, że dostanę pierścionek w najbliższym czasie jeszcze przynajmniej raz. Mówiłam, że na szczęście była promocja;-). A może teraz dostanę coś innego? I będzie niespodzianka? Tak po prostu dostać pierścionek to nudy!!!

1 komentarz:

  1. Ale historia! No nic, kolejny z pewnością ma szansę być niespodzianką. ;)
    Sporą masz gromadkę i jak widzę świetnie sobie z nią radzisz.

    Zapraszam do mnie na konkurs książkowy. :)
    http://kiedymamaniespi.blogspot.com/2015/02/konkurs-tappi-o-tym-jak-na-szepczacy.html

    OdpowiedzUsuń