piątek, 20 lutego 2015

Mydło i powidło

Moja babcia tak właśnie mówiła na różne rzeczy ze sobą przemieszane. Dziś tak będzie w moich zapiskach. Podjęłam już mocne postanowienie, żeby porozdzielać książki od pamiętnika czy przepisów i mam przygotowane podstrony. Dziś więc ostatni raz wszystko razem. Chyba:).
Miałam okazję odwieźć dzisiaj mego najstarszego z synów na komisję wojskową. Tak, od dzisiaj ma książeczkę wojskową i gdzieś tam majaczy to, że w przypadku konfliktu zbrojnego może pójść przelewać krew. Niestety nie jest to aż tak nieprawdopodobne. Chyba mu odpuszczę to ścielenie łóżka:). I tak właśnie mamusie robią z synków wymoczków, ale to tak trudno...
Z poważniejszych rzeczy jeszcze. Czytam ostatnio różne podsumowania walentynkowe, dobre rady, by osiągnąć trwałość związku. Może ja się nie znam, bo mam mało doświadczenia. W końcu jestem zakochana i kocham jednego faceta od prawie trzydziestu lat- wliczając w to również "chodzenie" i narzeczeństwo. A może właśnie mam więcej doświadczenia. Widzę wyraźnie, że dwoje tak różnych ludzi jak my, o takich ognistych, hiszpańskich temperamentach i tendencji do upierania się przy swojej racji nie mogłoby żyć ze sobą szczęśliwie, gdyby nie trzecia Osoba w tym związku. Pan Bóg. Takie jest moje doświadczenie, może ktoś ma inne. Gdy patrzę w tył to było najlepsze co mogliśmy zrobić, uwiesić się na Nim.
Jak już tak się rozpędziłam to chciałam jeszcze polecić pewnego dominikanina i jego rozważania na Wielki Post:
https://www.youtube.com/watch?v=wKseFN3bJWM
To odcinek pierwszy:).
Chciałam jeszcze poruszyć sprawę skarpetek. Wczoraj znowu wieczorem zasiadłam nad moim memo czyli znajdź parę:))). Nie wiem jak to się dzieje ale pojedynczych skarpetek mamy tyle, że można by ubrać armię ...no właśnie kogo? Jakoś nikt jednonogi nie przychodzi mi do głowy. Chyba, że zacznie być modne ubieranie ala Pippi Pończoszanka. Moje dzieci jednak nie chcą być prekursorami mody. Na nic nasze sprytne zabiegi, żeby kupować po kilka par takich samych- w razie czego zawsze się jakoś dopasuje. Nic mi już nie przychodzi do głowy. Na pewno ktoś je zjada. Może zacznę je łączyć sznurkiem jak rękawiczki. Dodatkowo między rodzeństwem dochodzi do nieczystych machlojek z cyklu podbieranie sobie skarpetek.
W dramatycznym momencie jakim jest poranek zawsze ktoś biega wołając:
- Nie mam skarpetek.-ewentualnie:
-A on ma moje skarpetki.
Zaczyna to być nudne. A z pięćdziesiąt pojedynczych skarpetek leży sobie spokojnie w koszyku.
Na dzisiejsze popołudnie jesteśmy umówione z dziewczynami na szycie wiosennych ptaszorów do powieszenia w salonie. Na zielono. Jak wyjdą to jutro pokażę zdjęcia.
Nie tak dawno podjęłam wyzwanie przejścia na zdrowy tryb odżywiania. Z różnymi ukrytymi celami, którymi się chwalić nie będę (no chyba , że zostaną osiągnięte:)). W naszym menu pojawiła się kasza jaglana. I jutro będziemy się objadać taką oto pastą:
Kasza jaglana,szczypiorek, jajka ugotowane na twardo, trochę jogurtu naturalnego, sól, kurkuma i wszystko do blendera. Można jeść z chlebem lub z warzywami. Mniam, mniam.
Mój Ślubny jakiś czas temu kupił silikonowe lampy w Biedronce. Bardzo fajny pomysł. Można je dowolnie wyginać i w związku z tym każdego dnia mieć inną lampę. Tu mój poważny mąż w różowej (mamy jeszcze niebieską i zieloną). Ten to umie zabawić kobietę. Nasz właśnie powołany synek też nagrywa tatusia:)

2 komentarze:

  1. Przekażcie skarpetki Klinice Chirurgii Naczyniowej. Tam przydadzą się pojedyncze.

    A kasze są spoko. Anita też nam wprowadziła do diety jak się Z. urodziła. I też robi różne pasty itp.
    Bardzo kreatywna się zrobiła, jak eliminowała (dla Z.) z diety miljony składników. Okazało się, że można zrobić wege-pasztet (z soczewicy chyba), wege-rosół, wege-ser (w sensie wegański, bez mleka!).
    Szok i niedowierzanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. I chyba znowu nas czeka taka dieta, z tego co słyszę...

    pozdrawiam i jadę na LEK

    OdpowiedzUsuń