środa, 25 lutego 2015

Wiosenne postanowienia

Dzieci mają wbudowany detektor wykrywający pilne roboty u rodziców. Na pewno. Po wysłaniu wszystkich do szkół uznałam, że mam chwilę, by zająć się zaległym pisaniem a może i zrobieniem makijażu, bo wychodzę zaraz z Marysią na testy. Zdążyłam usiąść a wtedy Piotruś oznajmił, że pora się nim zająć:). Ma teraz etap wyjątkowego słodziaka. Ostatnio usiłuje powiedzieć "strych". Zaczęło się od tego, że bardzo go intrygują schodki na strych, miejsce skąd czasami znosi się interesujące rzeczy. Teraz chyba uważa, że to rodzaj żartu, który wywołuje powszechny aplauz.
-Piotruś, powiedz strych.
Tu nasz bohater cały się spina, natęża i słychać :trrry! z dodatkowymi efektami czyli wszystko w najbliższym otoczeniu jest zaplute. Dostaje barwa od rodzeństwa, więc usiłuje ponownie. I po raz kolejny, bo jest w centrum rozbawionego, zachwyconego gremium. Umie przybić piątkę, pokazuje jak się obraża, robi  " cacy, cacy puk po glacy". Wszystko co pokazuje mu rodzeństwo jest godne zapamiętania i najwyższego wysiłku, by się tego nauczyć. Muszę kontrolować a po raz kolejny mam wrażenie, że tylko psuje im zabawę:). Tylko czekam aż wychwyci z rozmów chłopaków akurat te słowa, których nie powinien. Nawet jeśli, na szczęście, pojawiają się bardzo rzadko.
Z niepokojem czekam na efekty. Mama Ukochanego opowiadała mi jak jechała pociągiem z najstarszym bratem Wojtka, liczącym lat niewiele-ok.2-2,5? Braciszek popisywał się wielością opanowanych słów a nawet wierszykiem. wzbudził podziw wyrażony przez dystyngowanego pana słowami:
-Jaki grzeczny i mądry chłopiec!
Teściowa nie zdążyła nawet się zarumienić z dumy, gdy rzeczony wzór cnót dodał od siebie:
-A co kulwa?
To taka rodzicielska rzeczywistość. Ja znając ich dom wiem, że nie nauczył się tego od rodziców. Jak to udowodnić?
Wczorajszy marszobieg dał mi się we znaki. Odkryłam w nocy, że mam jakieś nieznane mi grupy mięśniowe i pełno ścięgien, które potrafią boleć. To cena za ostatni chorobowo-samochodowy czas. Ale się trzymam.Na horyzoncie, 25.03 wykład a ja mam przed sobą wyzwanie: zmieścić się w strój galowy. Przewiduję trudności. Oczywiście obiektywne. Wczoraj przeszłam 4,5 km, ale w znacznie dłuższym czasie. Przyczyna to Piotruś, który ok. 800 metrów z tego dystansu szedł za rączkę w tempie może nie ślimaczym ale żółwim. To było bardziej męczące niż szybki marsz, zwłaszcza, że już mokra koszulka przylepiała się do pleców. Ostatnie 200 metrów pod górkę szłam siłą rozpędu. gdybym się zatrzymała to zostałabym tam do wieczora.


Od pewnego czasu robię e-zakupy w Tesco. W zeszłym roku warszawscy wielodzietni znajomi sprzedali nam taki pomysł. U nas na prowincji niestety ta możliwość pojawiła się niedawno. Jestem bardzo zadowolona i ku mojemu zdziwieniu wydajemy mniej. Mam więcej czasu na zastanowienie, sama baza danych pokazuje mi cenę za kilogram, litr. W sklepie spędzałam dużo czasu przeliczając różne opakowania w celu porównania. Jest rozpisana cena pieluch, chusteczek na sztuki. Dla nas jako, że wszystkiego zużywamy więcej ma to znaczenie. W przypadku choroby dzieci to w ogóle wielka pomoc. Pierwsze zakupy wywołały zaciekawienie dostarczających, bo np.20 litrów mleka, 15 kostek masła, 2 kg sera, 60 jaj itd. Myśleli, że to jakaś placówka żywienia zbiorowego:0. Właściwie dużo się nie pomylili;-) Panowie są świetni jak do tej pory . Czas, który do tej pory spędzaliśmy na wieczornych zakupach (choć i to było fajne) możemy ze Ślubnym przeznaczyć na spacer albo wyprawę na kawę:)))). Mogę reklamować Tesco. Tylko niech się zgłoszą;-).
Muszę jechać, ale dzisiaj jeszcze zamierzam dużo napisać. Nie mówię na pewno nauczona wielokrotnym doświadczeniem, co się dzieje z moimi planami.
To właśnie to zderzenie, o którym pisałam wczoraj. Tu budowane osiedle a 50 metrów wcześniej kury:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz