środa, 6 maja 2015

Artykuł

Wczoraj dzień spędziłam przykładnie pisząc na ostatnią chwilę artykuł, załatwiając sprawy związane z edukacją domową itd. Już czułam się na jakiś tydzień wolnym człowiekiem, kamień spadł mi z serca, że się wyrobiłam. A tu nic z tego!  artykuł za krótki i to dużo. Ma być dwa razy dłuższy.... A małżonek jako pierwszy konsultant też o tym wspominał, ale jakoś nie posłuchałam, bo on zawsze chce, żebym pisała więcej:*
No i musiałam odwołać ploteczki z miłą sąsiadką, z którą widuję się nader rzadko-za blisko mieszka....
Teraz głowa mi pęka od myślenia i już wymyśliłam. Chwila relaksu i postanowiłam napisać coś na blogu, to taka odmiana;-)
Wczoraj w nocy nagle poczułam na sobie małe łapki i delikatny głosik:
-A wies mamuś, ja umiem zlobić kucykowi kitka.
O matko, zejdę jak nic od tych niespodzianek. Chwilę trwało zanim dobudziłam swój mózg i mogłam sensownie zareagować na tę wstrząsającą wiadomość. Asia zamiast spać czesała kucyka i już umie mu zrobić kitki. No przyswoiłam, ale mało inteligentnie stwierdziłam:
-To  świetnie kochanie, idź spać.
Następny poranek jak można się domyślić nie należał do najłatwiejszych. Asiuwa nie mogła się dobudzić.
U nas w domu jest nadzwyczaj muzykalnie. Każdy słucha czego innego i co najgorsze podśpiewuje z rozpędu. Jedynie Ukochany przedziera się ze swą ulubioną muzyką, bo nie ma słuchawek. A ma skrzywienie polegające na tym, że słucha w trupa jednej rzeczy. Jakiś czas temu byli to "Nędznicy", dzieci umiały już ich na pamięć. Marysia nawet, będąc jeszcze wtedy we wczesnej podstawówce śpiewała jeden z trudnych utworów z tego musicalu na konkursie piosenki angielskiej. Nie jakąś Abbę ( nie mam nic do Abby), ani Britney tylko śpiew ludu z barykady. Ha!
Niedawno był okres irlandzki czyli The Corrs i jak mówi mój miły pieszczotliwie żurawinki. Teraz jest hymn światowych Dni Młodzieży 2016 Kraków i to po hiszpańsku, bo ta wersja bardziej podoba się domownikom. Już znowu umieją to na pamięć.
Niemniej Corrsi dalej się przewijają i przy malowaniu sypilni oczywiście lecieli. Asia najpierw podśpiewywała z nimi a potem:
-Tato zmień to bo mnie wynudza.
Do Corrsów mój mąż ma jeszcze sentyment w związku z tym, że tworzy ( a raczej tworzyło) ją rodzeństwo. a to ciche marzenie mojego Ukochanego, że może kiedyś będzie Walczaks:) No on gitara, Marta skrzypce, Marysia teraz chce zacząć saksofon a Zosia perkusję. No, no...
Muszę wracać do moich wypocin ale na koniec chcę Wam polecić artykuł z portalu wrodzinie. Dziś rano się znowu zaplułam z radości. To wypisz, wymaluj nasza rzeczywistość. Małżonek również docenił.
http://wrodzinie.pl/atak-serca-u-meza-czyli-magnolia-kwitnie/
I ostatnia wiadomość kompucia mi już ostatecznie odmówiła współpracy, chwilowo korzystam z Marty, ale jak wychodzi na zajęcia to zabiera i jak ja będę pisać?????BUUUUUU!
Mój nadworny informatyk chwilowo stał się stolarzem, bo robi łóżko i nie mogę mu przeszkadzać w tym szlachetnym zajęciu więc sobie poczekam. Ciekawe czy uda się odzyskać milion moich zakładek, pobrań i takie tam.....

2 komentarze:

  1. Owszem, tekst o magnoliach jest do bólu prawdziwy...Mój mąż też go docenił. Podziwiam pani samoorganizację: tu pranie, tu pisanie, tu gotowanie...U mnie zawsze coś leży i kwiczy w takiej sytuacji...Ech, takie kobiety jak pani ruszają bryłę z posad świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zazwyczaj więcej niż coś:) To ja podziwiam:)

      Usuń