czwartek, 21 maja 2015

No cóż....

Dzisiejszy zaplanowany wpis miał byc taki więcej kulinarny. Wszak to tam wbrew pozorom spędzam większość mojego czasu. Usiłuje zatkać to co niezatykalne. Wszak czarne dziury dna nie maja a ja tych dziur mam na stanie 10. Ale  o tym za chwilę.
Tytuł odnosi sie do no cóż...sławy . Człowiek niechcący stał się celebrytą i teraz musi znosić niewygody takiego życia, te cienie i trudności. W godzinach lekko popołudniowych odebrałam już kolejny tego dnia telefon. Prawdę powiedziawszy ponieważ numer był mi nieznany, zastanawiałam się, która to szkoła dzwoni i z jaką wstrząsającą wiadomością. Myślami byłam przy sadzeniu bobu i tym, że właściwie cały mój człowiek ma niechęć do wychodzenia i robienia czegokolwiek w ogródku. Ostatnimi dniami chyba lekko przesadziłam. Wstawanie robi mi przykrość, zginanie robi mi przykrość i o zgrozo podlewanie robi mi przykrość. A już najgorsze są chwasty. Powodują u mnie depresje i stany lękowe. W miejscu, które wczoraj zdawałoby się dokładnie oczyściłam pojawiły się zielone podejrzane fuzle. I aż taką optymistką nie jestem, by uwierzyć, że to dynia wyrosła w ciągu jednego dnia.  A moje postanowienie, że ma to byc relaks, dla przyjemności i działam po małym kawałku trafił szlag. Zbudziły się we mnie pierwotne instynkty rolnicze, krew przodków ani chybi, że skoro jest ziemia (i obornik) to trzeba ja uprawiać.
Ale wracając do tematu. Zadzwoniła miła pani z TVN i chce nas nagrać. Inteligentnie zaczęła od komplementu na temat mojej książki. Chcą dnia z życia rodziny. Ups!
No to muszę uzgodnić z lubym i innymi domownikami. Zawsze zastanawiam się czy nie mają innych, normalnych rodzin? No ale to jak sport ekstremalny, budzi emocje.
Nie jestem nastawiona entuzjastycznie. Ale może trzeba ? No i promocja książki a tu wakacje się zbliżają. A z drugiej strony pachnie mi to niezdrowym ekshibicjonizmem.  Pełna nadziei na zdecydowane "nie" nastolatków zapytałam ich o zdanie. I się zdumiałam. Przeżyłam wstrząs. No żmije na własnym łonie.
Wszak wychowujemy ich w określony sposób i choć nam nie dostaje to u nich powinno być pełno ewangelicznej prostoty i lekceważenia dóbr materialnych. Powinni nas przerastać:) A usłyszałam:
-Jak nam zapłacą to czemu nie?
-A zrobią nam zakupy?
-Co my będziemy z tego mieli?
Jak dwoje fantastów, ciągle z ogonami finansowymi i bez zmysłu do interesów zdołało wyhodować takie zimne, cyniczne maszynki do liczenia? A po wierzchu nic nie widać. Drżyjcie narody, nadchodzi bankowa horda Walczaków.
Jako, że mi przez gardło nie przejdzie pytanie o korzyści materialne za zajęty czas odpowiem po prostu, że się nie zgadzają. Co tak mniej więcej będzie prawdą:)

Dzisiaj mój Ukochany wrócił do domu i już w drzwiach pytał:
-Już jest?

I nie chodzi , o nierozważni, o wyczekiwana przesyłkę pocztową, bociana z nowym dzidziusiem, transmisję meczu tudziez debaty. Chodzi o kwas buraczany, który jego ukochana małzonka czyli ja nastawiła dni temu 6. Według wyliczeń powinien być dobry do spożycia. Jakie emocje!
Napój bogów powstaje z buraków, obranych i pokrojonych w plastry. Wkładamy je do naczynia kamionkowego lub dużego słoja, do tego dodajemy mnóstwo czosnku ( na 5 litrów daję cała główkę). Ząbki muszą być obrane i lekko zmiażdżone ręką. Dolewamy letnią, przegotowaną wodę. Na każdy litr wody łyżka soli. I jeśli mamy dobry chleb razowy to kromke owijamy w gazę i dokładamy. Jeśli nie to nie wkładamy. Kwas powstanie i tak, choc podobno troche wolniej. Panuja na ten temat różne zdania:) Mozna dodać liśc laurowy i ziele angielskie ale nie trzeba. Wszystko przykrywamy gazą lub pieluszką tetrową. Teraz najtrudniejsza część w całym procesie. Trzeba poczekać! Codziennie mieszamy i nie przejmujemy sie pianą a później brakiem piany:) To normalny proces. przejmujemy się natomiast pleśnią, która cały proces niszczy. Mi zdarzyła się tylko jeden raz. Winnny był oszukany chleb razowy. Kwas jest naprawdę prosty, robi się sam. A jaki pyszny i zdrowy!
Polecam! Miało być dużo więcej ale niestety organizm domaga się snu. Tylko pójdę sprawdzić czy cos zostało z tej ambrozji, bo następna dopiero za 6 dni:))))
 


3 komentarze:

  1. Pierwotne instynkty rolnicze, krew przodków :))))
    A TVN, hmm. Z jednej strony fuj bo TVN i w towarzystwie szyderców przestawać nie należy, a z drugiej okazja żeby rozbijać stereotyp rodziny wielodzietnej... Ale tak wpuścić do domu to trochę masakra.

    OdpowiedzUsuń
  2. No TVN nie cierpię serdecznie, zawsze mam uczucie ze telewizja kłamie i ze przekładany obraz tez mogą pokazać. No ale to moje gnomy.
    Kwas buraczany znam, robiłam ale ciut inaczej. Bez mieszania. Był pyszny. Ale mam jeszcze pytanie na temat proporcji. Ile dajesz buraków? Kg? dwa? bo ja znam przepis kg/litr

    OdpowiedzUsuń
  3. Echhh sława :P No nie wiem, co bym zrobiła na Twoim miejscu - z jednej strony dobrze by było pokazać normalną rodzinę ^^ ale z drugiej... może nie w TVNie.
    Kwas buraczany kojarzy mi się z ciążą (w pierwszej piłam go dużo) i mi zbrzydł...

    OdpowiedzUsuń