sobota, 16 maja 2015

Prawo dużych liczb

O ironio mam gorączkę, niewielką ale zdaje się, że od kilku dni. Co wieczór było mi strasznie zimno i do spania ubierałam się:) To tym bardziej dziwne , że zazwyczaj to ja otwieram okna i preferuję zimny chów. Ale jakoś nie miałam żadnych skojarzeń. Powiem więcej ostatnie dwa dni spędziłam w ogródku a to pieląc, a to sadząc otrzymane w prezencie roślinki. Roboty strasznie dużo bo nasz ogródek jest miejscem, gdzie ścierają się dwie siły: budowlana czyli jeszcze nie wiadomo jak będzie z płotem, garażem, drewutnią i uprawna, która ma dość czekania na nie wiadomo kiedy i planuje ogródek mniej więcej, omijając strefy zagrożone budową. Chyba wiadomo kto reprezentuje którą siłę:). Tak więc dzisiejsze zalewanie betonem "korzeni" pergoli odbywało się przy moich okrzykach:
-Uwaga na winorośl! Tam są truskawki!
Brawa dla budujących za dużą dozę cierpliwości, a minus i to duży za zlikwidowanie małego ale już kwitnącego krzaczka śnieguliczki. I był daleko od pola walki, tylko niektórzy przewalali te belki na prawo i lewo nie patrząc czy to chwasty czy nie:(
Dzieci przy okazji wybiegane, razem ze swoimi gośćmi podejrzewam, że maltretowali żabę, chociaż zapewniali, że się nią opiekują. Krzyki i piski były co prawda takie, że mieliśmy wrażenie ataku żabich komandosów w znacznej sile.
Niemniej dzisiaj wróciłam do domu po zmaganiach i mój Ukochany stwierdził, że coś ciepła jestem. Po krótkich acz intensywnych poszukiwaniach termometru ( zawsze się ukrywa) okazało się, że mam 37,4. I znowu mnie trzęsie. Idę spać. O tytułowym pomyśle napiszę może jutro.
A miałam zrobić ciasto z rabarbarem, pierwsze tego roku i mamy jechać jutro do znajomych na Kaszuby, do koni, kóz i własnych serów. Jak wyzdrowieć tak szybko?
Jeszcze tylko dodam, że moja hipochondria od razu podsuwa mi obrazy straszliwych chorób, bo przeziębiona i zmęczona po prostu być nie mogę oraz melodramatyczne sceny ocierania się o śmierć. Trochę jak u Ani z Zielonego Wzgórza. Musi być z przytupem. Wyobraźnia harcuje i nie zawsze jest to dobre. Teraz będę się pogrążać w rozpaczy. Adieu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz