poniedziałek, 11 maja 2015

To co zwykle tylko więcej:)

Za nami weekend.  Pod koniec tygodnia miałam lęk w oczach jak to wszystko zorganizować. Jak zwykle zresztą. Dobrze, że łóżko stoi. Dalej trwam w zachwycie. I jak patrzę na Ukochanego i Jasia jak rozpiera ich duma pod wpływem naszych zachwytów to myślę, że wiem co powodowało, że powstawały katedry, wynalazki i dzieła sztuki. Mężczyźni potrzebują uznania ze strony swych kobiet i wtedy są gotowi tworzyć, przekraczać granice, dawać z siebie wszystko...To taki wniosek ad hoc.
Co prawda jak znam życie to nasze łóżko pozostanie na dłuższy czas w stanie niezabejcowanym. Nie ma kiedy. A mąż kupił piękną bejcę, kolor palisander. To taki nasz wewnętrzny kod i żart.
Pewno znacie Basila Fawltego z Hotelu Zacisze. To jedna z bardziej przez nas lubianych postaci, jednocześnie cholernie denerwująca. Osobnym studiom można by poddać relacje panujące w jego małżeństwie:) Może kiedyś to zrobię:)))) Jest taki odcinek pt."Trup i śledzie". Jeden z gości hotelowych zamawia śniadanie do pokoju. Ma wybór: kawa czy herbata, śniadanie angielskie czy kontynentalne. Basil wkurzony, bo oznacza to jego wcześniejszą pobudkę sarka i pod nosem dodaje:
-Dąb czy palisander?
Na pytanie gościa, który nie dosłyszał odpowiada, że chodzi o tacę do śniadania. No więc u nas jest palisander. I za chiny nie wiem jaki to kolor. Będę miała niespodziankę:)
Ten tydzień jest pod znakiem pergoli, a nawet pergoli wersja 2. Dookoła naszego tarasu wymarzyłam sobie ścianę zieleni, dającą nieco prywatności i w gorące lato( tak mają być gorące i słoneczne) miły cień. U kuzynki Ukochanego taras jest pięknie obrośnięty winoroślą. Zawsze bałam się, że to nie na nasz północny, nadmorski klimat. Kuzynka męża mieszka jednak w Łebie  a to jeszcze bardziej na północ i nad otwartym morzem. Pergola więc jesienią stanęła. Przy naszej rodzinnej megalomanii, nie byłą jak początkowo zaplanowano 2 metrowa, tylko trzy i to zrobiło, jak się okazało istotną różnicę.Obsadzona wątłymi kijkami, które mają stać się pięknymi latoroślami nie przetrzymała zimowych huraganów. Pięknie się przekrzywiła  a następnie złożyła. Jak na jej wysokość i nasze wiatry miała za małe, betonowe stopy. Teraz już Jaś z Jackiem wykopali 1,5 metrowe doły, beton zakupiony i można stawiać. A większość patyczków ma pąki:) Tylko dwa nie przeżyły zimy. Dzieci pouczone, że nie mają młodych listków wykorzystywać do sałatek oczekują winogron. To jest właśnie w dzieciach cudowne.Mama powiedziała, że to krzewy winorośli to oczywiste jest, że będą winogrona:)
Coś wygląda, że to będzie długi post, bo nie mogę przejść do meritum:)
W sobotę mieliśmy rocznicę Komunii Hani. Z żalem muszę stwierdzić, że większość czasu i sił zajęło mi uciszanie Piotrusia. Mały cwaniak momentalnie wyczuł, że w kaplicy katedralnej jest świetna akustyka i może ją wykorzystać do własnych celów. Bo mamusi i tatusiowi zależy na tym, by nie hałasował. Naprawdę czasami dzieciobójstwo nie wydaje mi się aż tak odrażającą zbrodnią, albo może nie dzieciobójstwo tylko zaklejenie otworu gębowego srebrną taśmą. Wiele naczytałam się , ba przetestowałam w praktyce o nie uleganiu małemu przestępcy. Np. właśnie jak chce coś wymusić płaczem to nie reagować, przeczekać, spróbować zainteresować czymś innym, w zależności od wieku. Tylko jak to zrobić podczas mszy w bardzo akustycznej katedrze???
Była świetna zabawa, mama jak wytresowana na dźwięk przeraźliwego pisku wynosiła synka  na zewnątrz, potem można było wracać, co mama czyniła chętnie, bo chciała uczestniczyć we mszy i od nowa. Super zabawa!
Dołączyła się Asia. Tu trochę sytuację opanowaliśmy, przynajmniej po, zabraniając lodów. Niestety złe zachowanie ma swoje konsekwencje. Asia to mocno przeżyła i pomimo, że na koniec pod pewnymi warunkami dostałą niewielką ilość przysmaku kara mocno w nią zapadła.
Skąd wiemy? Bo już w niedzielę była kolejna próba. Pierwsza Komunia naszej chrześniaczki, córki naszych przyjaciół, którą zresztą własnoręcznie odbierałam przy porodzie. Mieszkamy w tym samym mieście, dzieci mamy w podobnym wieku, z tym, że Ania i Leszek mają 7 córek i jednego syna. I od dwóch lat nie możemy z Anią się spotkać na pogaduchy. Tak od porodu Piotrusia. A to  naprzemienne choroby, awarie samochodów albo zwykłe, intensywne życie. Spotykałyśmy się gdzieś w przelocie lub na krótkie telefony. Ponieważ to zawsze Ania dbała o kontakt telefoniczny, ja tylko myślę, by zadzwonić i zapominam, w momencie, gdy miała dość ( o czym mi uczciwie powiedziała) i telefony zrobiły się rzadkie. Gdzie te czasy, gdy mieszkałyśmy obok siebie? Ale z przyjaźnią jest cudownie, bo pomimo długiego nie widzenia się mogliśmy po krótkim serwisie informacyjnym "co się zmieniło" wrócić do głębszych i serdecznych rozmów jakbyśmy się wczoraj rozstali:) A i dzieci przypomniały sobie, że przecież bardzo się lubią. Zabawa była wspaniała i miły czas. To była dobra niedziela. Potem tylko jeszcze odebrać Martę z monastyru w Grabowcu i pomóc Stachowi zebrać rzeczy po kolejnych targach. No i na koniec głosowanie. Nie wiem jaka byłą ogólnie frekwencja, ale w naszej wsi naprawdę duża. Wieczorem przy wiadomościach i wynikach exit poll siedział mąż i oczywiście z satysfakcją mnie poinformował o wydarzeniach. Natomiast rano, już przed 5 (!) wiadomości sprawdzali nasi synkowie. Obudził mnie mąż czytając na głos psalmy, ale za chwilę zniknął. No ratunku! O 6 rano w kuchni toczyły się gorące rozmowy o możliwościach, marzeniach a wszystko oczywiście w kontekście polityki.
Piotruś pięknie siada na nocnik. Co prawda na razie bez sukcesów, ale kierunek słuszny. Jak my po 21 latach będziemy żyli bez pieluch? To jednak wciąga.
Pierwsze zdanie Pitiego to nie było "mama daj", "cie mamy" albo coś podobnego tylko:
-Eście laz!- co oznacza jeszcze raz! Oczywiście do braci i sióstr, którzy podrzucają, podnoszą, wsadzają, gdzie nie powinni, noszą na barana, kopią piłkę. Mały facecik zalewa się śliną z radości, łzy szczęścia ciekną mu po policzkach i woła:
-Eście laz!
Mi zamiera w gardle serce, ale nauczona doświadczeniem nic już nie mówię. W takich chwilach jestem intruzem, przeszkadzaczem:).
Tu chwilowo litościwie skończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz