sobota, 25 kwietnia 2015

Bo ja zła matka jestem

Niestety, niestety, bez żadnej kokieterii. Buaaaaaa.... Po raz kolejny nie przygotowałam mundurka dla Zosi i poszła na cywila, na zbiórkę. Co tydzień obiecuję sobie, że już na pewno. Potem dzieją się różne rzeczy i ja zapominam. A w środku dnia w towarzystwie mojego ukochanego młodszego tałatajstwa nie bardzo umiem. Dziewczyny postanowiły być samodzielne i Marysia spróbowała podszyć go sama. Niestety dziurki przestały pasować do guzików,  były oględnie mówiąc w przeciwfazie:)
Także matka dość udawania, że tfurczość nie ma wpływu na życie domowe i trzeba przywrócić priorytety. Jeszcze jak się chce czytać, oglądać, a czasami spać:)
Dodatkowo nasze dwa dzielne pojazdy przestały być dzielne i się rozkraczyły. Oba niby niegroźnie, ale dokuczliwie. Nasz 9-osobowy Transporter zaczął grymasić przy zapalaniu. Raz odpala bez zarzutu a raz w ogóle. Nerwowo się zrobiło. To również nasz samochód wakacyjny, więc MA BYĆ NA CHODZIE!!!! Odstawiony do mechanika, stoi już tydzień i bezczelnie odpala za każdym razem. Nasz specjalista twierdzi, że go to martwi, bo nie wie co naprawiać a wie, że go potrzebujemy. Jedyny podejrzany element to zużyta kostka w stacyjce, podobno może dawać takie obajwy. Wymiana w poniedziałek.
Nie było to aż takie straszne, tylko uciążliwe na naszej wsi aż do wczoraj. Nasz drugi 7-osobowy wóz, znacznie młodszy , bo tylko 11 letni i ogólnie robiący za limuzynę Fiat Ullysse zaczął terkotać. Nie, nie w silniku tylko przy tylnym kole. Najpierw tam dzwoniło. Mi jako kobiecie to nie bardzo przeszkadza, ale mąż uświadomił mą kobieca beztroskę, że pomimo budowy z blachy nic normalnie raczej nie dzwoni ani nie terkocze w samochodzie. W związku z tym zaczęłam mieć wizje odpadających kół i do domu wróciłam z prędkością 30 km na godzinę. Komisja do spraw katastrof zajrzała gdzie trzeba i uznała, że zsunęła się osłona od hamulców i trze o koło. Nic groźnego. Jak to, a jak nie zahamuję? Nigdzie nie jadę dopóki osłona nie wróci na miejsce. Nie wiem czy uda się to zrobić domowym sposobem. Czekam na decyzję komisji do spraw katastrof, której duża część jest niestety w pracy.
W związku z tym będę musiała zajrzeć do naszego zaczątka ogródka. Ostatnio miałam w koszyku już krzaki piwonii, ale dzielnie zwalczyłam pokusę. Albo parasol plażowy albo piwonie:(((
Słoneczko jest, skowronek się wydziera, roślinki chcą rosnąć, szkoda tylko, że znacznie szybciej rosną te niewłaściwe. Idę się z nimi rozprawić. Piotruś i Asia na pewno pomogą:)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz