czwartek, 9 kwietnia 2015

Problem z dziurami

Dzisiaj dwukrotnie usłyszałam, że piszę za krótkie posty.
Bardzo mi miło:). Pisać lubię tylko jakoś brak mi czasu. W ciągu dnia wstrzelam się między roboty a wieczorem przysypiam. Taki los;-).
 Teraz też z niechęcią myślę o prasowaniu, które leży jak wyrzut sumienia, o skarpetkach do poparowania- bo moje dzieci, które są świetne w memo skarpetek do pary nijak nie zauważają:))) i czekają  na mnie tytułowe dziury.
Myślałam, że tylko te w spodniach Józia, ale ostatnie 5 minut pokazało mi jak bardzo się myliłam.
Józio do swojego mundurka nosi granatowe spodnie, takie w stronę dresowych, żeby wszelka działalność była możliwa. Garniturowy mundurek to dopiero od 1 klasy. Mamy ulubiony sklep,gdzie można zakupić te spodnie z trwałego materiału, choć nie są tanie. W poprzednich latach na cały rok starczały dwie pary, więc nie bawiłam się nawet w szukanie po lumpeksach odpowiednich tylko w tym roku znowu udałam się do onego sklepu po większy rozmiar. I niestety obie pary są ozdobione łatami już od września. Dokupiliśmy jeszcze jedną parę, żeby dziecię bez łat mogło wystąpić np. w teatrze lub na jakiejś wyprawie kulturalnej. Kolejna para upodobniła się do swych poprzedniczek w jakieś 2 tygodnie. Na szczęście dostaliśmy spodnie spadkowe,w idealnym stanie. To były te lepsze aż do dzisiaj. Józio dziś do domu wkroczył z wielką dziurą na kolanie. Biorąc pod uwagę, że również dżinsy mają dziury lub wyraźne przetarcia i był problem ze znalezieniem spodni na czuwanie, Józio w najbliższym czasie będzie się prezentował jak siódme dziecko stróża ( co w mojej rodzinie oznaczało łachmaniarza absolutnego) a nie jak ósme dziecko informatyka, którym jest. Niedługo ma być ciepło, pojawią się krótkie spodenki i zniknie problem dziur na kolanach, będą najwyżej strupy:))))

Kolejne dziury, które mnie dziś denerwują to sedesy. Mamy trzy łazienki. W łazience przy naszej sypialni problem z sedesem i spływaniem jest od nowości domu- jakaś fuszerka, zły kąt rury itd. Nie jest komfortowo, ale dało się żyć. Od wczoraj już jest gorzej, niby spływa ale... Najgorsze, że nie wiem czy nie brał w tym udziału Piotruś, dla którego łazienka jest ziemią obiecaną i owocem zakazanym jednocześnie a więc niezmiernie atrakcyjna. Ale ok, pożyjemy zobaczymy, nie jest źle.
Na dole jest też druga łazienka, gościowa, z której wszyscy korzystają bo nasze życie toczy się na dolnym poziomie. I właśnie przed chwilą okazało się, że w niej też nie spływa. Boję się, że mój Ukochany już kompletnie osiwieje.Na razie jest nieświadomy, bo pojechał z ojcem do lekarza po skierowania na kolejną koronarografię i wszczepienie defibrylatora. Ratunku!

Dzisiaj trwał dzień bez internetu. Towarzystwo podzieliło się na pary i bawiło w szkołę. Poziom "0"  i "-2":)
Ale bardzo pracowicie  spędzili popołudnie. Niech żyje starsze rodzeństwo, ja dzięki temu mogłam dalej opróżniać sypialnię i przygotowywać ją do malowania.
To już jedno z ostatnich tak spokojnych, domowych zdjęć. Przynajmniej na razie. Dlaczego?
Już we wtorek nastąpiła inauguracja rodzinnego maniactwa numer dwa. Zosia po raz pierwszy w tym roku wyszła na rolki. Pogoda sprzyja więc teraz dni wolne będziemy spędzać na trasach rowerowych, tych mniej uczęszczanych i pędzić na rolkach tudzież ćwiczyć to pędzenie. Zaczęło się od Ślubnego, reszta za nim. Ja niestety zawsze z najmłodszym i uczącymi się. Ale mojemu miłemu też się należy jakaś rozrywka a starsi jeżdżą na umór razem z nim. Jak na nich patrzę, jak śmigają to też mam straszną ochotę. Kilka razy się przymierzałam, ale mam lęk wysokości i przeraża mnie odległość od ziemi w rolkach. No poważnie! W związku z tym w zeszłym roku dostałam nartorolki. Kółko jest przed butem i za butem więc nie jestem tak wysoko ale i tak nie umiem jeszcze jeździć. Dopiero się ćwiczę. A i tak się boję.
W tym roku tragedia, Marysia i Hania nie mają rolek. Ze starych powyrastały. A tu nadchodzi niedziela. Zdaje się, że mój Ślubny planuje problem córeczek rozwiązać:) I właśnie stąd między innymi biorą się wiry finansowe. A z drugiej strony to dobrze wydane pieniądze, bo wspólny czas na świeżym powietrzu jest bezcenny. O zupełnie jak w reklamie:).
Ciekawe czy problem z dziurami pokrzyżuje plany rolkowe? Brrr....

Jutro muszę się zmobilizować i w końcu pojechać na odsysanie krwi;-) Ciekawe czy zlecenie sprzed dwóch miesięcy na badanie jest aktualne?
I muszę jeszcze zawieźć podania Marysi  i Zosi do szkoły muzycznej. Jedna chce na saksofon a druga na perkusję:)))). Tata pęka z dumy, bo wymarzył sobie coś na kształt The Corrs i według niego to krok we właściwą stronę. Jak mi do ćwiczeń gitarowych i skrzypcowych dołożą się jeszcze kolejne instrumenty to się chyba wyprowadzę. Trzeba będzie wygłuszyć strych i zbudować garaż, żeby mogli zacząć od garażowej kapeli:))))

5 komentarzy:

  1. Jesli byście chcieli amatorskie lekcje z gitary/pianina/klarnetu dla dzieci to dajcie znac ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja z kolei chętnie oddam rolki rozmiar 39. Mój strach przed nimi wynika z kondycji moich kolan :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja z kolei chętnie oddam rolki rozmiar 39. Mój strach przed nimi wynika z kondycji moich kolan :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, takich nam brakuje:) Mozecie wziąć na głoszenie?

      Usuń
    2. Jasne.
      Trzeba tylko wykorzystać okazję i urządzić Ewangelizację na Rolkach. Hania lub Marysia będzie jeździć i rozdawać zaproszenia na katechezy.
      Może także ścigać uciekających.

      Usuń