sobota, 11 kwietnia 2015

Plusy dodatnie i plusy ujemne:) cdn

Tytuł posta opublikował mi się tuż po napisaniu, kiedy jeszcze treści nie było:)
Chciałam pisać o plusach i minusach zakochania się chłopaków, ale o tym za chwilę.
Najpierw muszę , no po prostu muszę napisać o plusach i minusach wiosny. Właściwie do wczoraj uparcie twierdziłabym, że są tylko plusy. Piękna pogoda, słońce, żyć się chce, mniej ubrań, dzieci brykające na dworze i mniej chorujące.
Niestety dziś ujrzałam również minusy. Cała sterta ubrań do zaniesienia na strych, kolejna do zniesienia. Poszukiwania tenisówek, pantofelków, chustek na szyję i natykanie się ciągle na pojedyncze rękawiczki. Innymi słowy oprócz stada pojedynczych skarpetek obecnie posiadamy również stado pojedynczych rękawiczek. Bogacimy się!
Raptem widzę, że nie tak dawno przecież myte okna wcale nie są czyste.
Między doniczkami jest warstwa kurzu a wszelkie zakamarki nadają się tylko do sprzątania. Właściwie gdzie nie zajrzę tam należałoby zrobić porządek....
I jak tu się cieszyć wiosną?????????

Jeszcze a propos poranka. Po postawieniu ostatniej kropki  w poprzednim poście musiałam w trybie ekspresowym ewakuować się z łóżka. Dlaczego? Otóż w ferworze przygotowywania się do remontu zdjęliśmy wszystko ze ścian. Również karnisz a co za tym idzie firanki. Okno jest golusieńkie i niezbyt czyste, jak się okazało:(  Tego ranka ujrzałam na tle czystego nieba drabinę i usłyszałam jak pan dekarz zaczyna się po niej wspinać. Wyprysnęłam z łóżka w tempie kosmicznym. Nie ma to jak odwiedziny o poranku.

W kwestii remontu. Czarna dziura pod naszym łóżkiem została opróżniona. Niektórymi odnalezionymi tam skarbami zostałam mile zaskoczona. A ile książek tam było.Głównie tych mocno poszukiwanych, w związku z którymi padały różne niemiłe oskarżenia o przepicie lub bezprawne zawłaszczenie. Ubytki w ścianie wstępnie są uzupełnione. Teraz trzeba poprowadzić kable, zabudowę ogrzewania i będzie można malować:)
Już nawet mamy zakupioną farbę.
A było to tak. Wymyśliłam jasny błękit. Tak nie do końca byłam zdecydowana, ale nic innego mi nie pasowało. Sypialnia nie jest duża. Mój mąż nagabywany w tej kwestii uparcie twierdził, że on rozróżnia kolor ładny i brzydki. Woli ładny. Zbyt pomocne to nie było.
Pojechaliśmy do odpowiedniego sklepu, chodziły mi pogłowie jeszcze jakieś pomysły łączenia kolorów, albo wyklejenia fragmentu ścian tapetą. Nie miałam szansy się zastanowić. Poległam już przy farbach. Za dużo kolorów, firm, odcieni. Miotałam się przy różnych odmianach niebieskiego usiłując wycisnąć od Ślubnego jakieś wrażenia estetyczne. No i wycisnęłam. Mąż popatrzył, popatrzył i wskazał na piękny ....żółciutki kolorek i stwierdził:
-Ten jest najlepszy.
I to by było na tyle. Malujemy na żółciutko:))). Może i lepiej. Ale już nie uwierzę, że nie rozróżnia kolorów.
No i nie widać. Ale to taki słoneczny żółciutki:)))

O zakochaniach  napiszę jutro. Mam mocne postanowienie, żeby zawsze w niedzielę pisać coś w zakładkach i jutro zacznę. Słowo daję:)))

3 komentarze:

  1. Zaraz, jak to żółciutki!
    przecież Asia mi dzisiaj cztery razy mówiła, że będzie miała niebieski pokój!

    OdpowiedzUsuń
  2. Asia nie mieszka z rodzicami w pokoju

    OdpowiedzUsuń