środa, 15 kwietnia 2015

O jaka ja mądra byłam:)

Pogoda nas nie rozpieszcza a nawet wręcz przeciwnie stosuje zimny chów . W Trójmieście można pomarzyć o dwustopniowych temperaturach, wieje przejmująco i zacina zimny deszczyk. Z dziką zazdrością patrzę na pogodowe mapki wskazujące na 20 stopni na południu Polski. No, mieszka się na dalekiej północy:(. W związku z tym zimowe kurtki po raz kolejny wróciły ze strychowego wygnania a co niektórzy poczuli się mocno oburzeni tym, że nie można chodzić  w trampkach. Przecież już chodzili! Po co czapki, szaliki? Józio do którego nie przedarła się informacja o niekorzystnej zmianie pogody już kaszle a Apsiula pociąga nosem.
Przy ostatniej wizycie w przychodni unikałam jak ognia pielęgniarki od szczepień, bo po raz kolejny mamy straszliwe opóźnienie w szczepionkach:). Albo Piotruś jest chory albo któreś z rodzeństwa.
A ostatnio w przychodni byliśmy w Wielkim Tygodniu z Marysią. Bolało ją kolano. Informowała mnie o tym, potem narzekała, kulała, potem znowu było dobrze a potem się sytuacja powtarzała. Ponieważ mam odwrotność zespołu Munchhausena ( w tym wypadku chodzi mi o jego odmianę matczyną czyli matka wyszukuje lub co gorsza prowokuje np.truje objawy chorobowe u dziecka by przeżyć coś niezwykłego, znaleźć się w centrum zainteresowania ) uspokajałam moje dziecko i tylko dopytywałam się co działo się na wf-ie, czy w nic się nie uderzyła. Ponieważ wywiad był ujemny ( nic się nie zdarzyło:))) w końcu trafiłyśmy do pediatry. Skierowanie na usg kolana i do reumatologa. Po dwóch dniach Marysia w płacz, że nie może ruszyć nogą. Oczywiście wieczorem. No to na izbę przyjęć. Była wtedy u nas babcia, więc pojechał tylko tatuś. Wrócili o 1 w nocy, nic się nie dzieje. Dziecko płacze. Telefon do Uli-pediatry, bo zaczęłam mieć już różne mroczne pomysły. Dlaczego nie zrobiono usg? Brak odpowiedzi. No to pójdziemy w trybie pilnym prywatnie. Na szczęście zaraz był telefon, że zwolniło się miejsce w kolejce do usg i można z bólem podjechać w ciągu godziny. To było wyzwanie, miałam 10 minut na spakowanie Piotrka, babci- bo nie można jej zostawić i chromej Marysi a potem mogłam się tylko modlić o brak korków na trasie i miejsce parkingowe, by sprawnie dojść  tam z całym orszakiem. Teraz jak o tym myślę to stwierdzam, że to niezły hardcore był.
Świetna doktor robiąca usg. Nie ma oznak stanu zapalnego, zmian świadczących o nieprawidłowych rozrostach tylko obrzmienie poduszki tłuszczowej, która może dawać ucisk. Częste u dziewczynek w wieku dorastania ze względu na zmiany hormonalne. Leki p/bólowe. I faktycznie po dwóch dniach Marysia zaczęa śmigać jak przedtem:))).
Przy okazji, od Uli-pediatry dowiedziałam się, że spodnie rurki mogą nasilać te objawy. Po prostu ze względu na swój krój przyciskają rzepkę do kości i powodują ścieranie powierzchni stawowej i dolegliwości bólowe. Jak sama powiedziała udało jej się kilkakrotnie uzdrowić nastolatki z przykrej dolegliwości poprzez zalecenie zmiany spodni:))). Człowiek uczy się jednak cały czas.
Muszę jeszcze napisać na smutno o tym zespole Munchausena. Otóż na przełomie roku zupełnie normalni rodzice ze swoim 9 miesięcznym dzieckiem pojawili się w Centrum Zdrowia Dziecka. Mieli skierowanie od pediatry na badania i diagnostykę bo maluch ciągle chorował i nie było wiadomo o co chodzi. Jakież było ich zdziwienie, gdy usłyszeli, że mają zakaz zbliżania się do dziecka i zostały powiadomione odpowiednie służby. Werdykt: matka truje dziecko lekami p/padaczkowymi. Matka, która na oczy nie widziała takich leków, działająca w stowarzyszeniu rodziców, ojciec również społecznik, starsza córeczka i jeden wynik, że we krwi matki są te leki. Po pierwszym wstrząsie ruszyli do walki o swoje dziecko. Okazało się, że wyniki pomylono. Dziecko po trzech tygodniach wróciło do rodziców, rodzina ma kuratora. Bo niby nic nie udowodniono, ale...Po drodze okazało się, że ten bardzo rzadki zespół w Centrum orzeka się kilka razy w roku, najczęściej pomyłkowo. By nie być posądzoną o stronniczość dodam,że takie śledztwo przeprowadziła Gazeta Wyborcza. I jeszcze, W Centrum jest specjalny zespół szkoleniowy do spraw zaspołu Munchhausena. Jak u Barei : Jest człowiek, znajdzie się paragraf. Są pieniądze na badania Munchhausena, znajdą się przypadki. I nikogo w tym wszystkim nie obchodzi trauma rodziców ani co najważniejsze tragedia małego dziecka rozłączonego z najbliższymi.Tak niestety dzieje się u nas w majestacie prawa.
Zupełne nie o tym miałam pisać, ale tak jakoś skręciłam:). Do tytułowego tematu wrócę mam nadzieję dzisiaj. Zwłaszcza, że muszę załatwić obsługę medialną imprezy o Żołnierzach Wyklętych i kombinuję jak od tego uciec. Możliwości nie mam za wiele, bo sprawa jest na dziś,  ale mam za to paraliż lękowy.

Jeszcze tylko, żeby tak minorowo nie było.  Ostatnio dostaliśmy w prezencie czekoladę z chilli. Ale jaką !
Jak mówił Złomek w Autach 2:
-A tych zielonych lodów (wasabi) w bufecie, co dają za darmo to
nie jedzcie.
Czekolada pyszna tylko po kilku sekundach wypala wnętrzności. A i tak jedliśmy 3 czyli średnią bo w ostrości dochodzą do 6.
Są różne smaki i niespodziewane dodatki, ale dostępne u nas na rynku czekolady z chilli w ogóle się do  niej nie umywają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz