czwartek, 23 kwietnia 2015

Pasmo sukcesów?

Dzisiaj załatwiając różne sprawy spędziłam w samochodzie 8 godzin. Jestem zwłokami, nie całkiem zimnymi. W głowie pełno myśli do zapisania ale niestety oczy mi się zamykają. Może wstanę o 5 rano i zapiszę.
Informuję tylko, że jesteśmy z Ukochanym na skraju rozwodu. Przez ponad dwadzieścia lat znosił moje chichoty w łóżku, światło przez większość nocy i róg książki wbijający się w plecy. Od dwóch dni jest bardzo niezadowolony, zazdrosny i daje temu wyraz. Przebolał Pepiczków, ale teraz nie popuści. Czytam pewnego bloga i się zaśmiewam, nie rozumiem co się do mnie mówi i nie zwracam na Niego uwagi. Tak dłużej nie może być!  Muszę więc chwilowo zrezygnować z ostatnio ulubionej rozrywki i ratować małżeństwo:))). Może do jutra mu przejdzie.
No, trochę mi powróciła jasność umysłu przy omawianiu problemów małżeńskich. To mogę pisać dalej.
Ostatnio stwierdziłam, że jestem WIELKA. Nie w sensie dosłownym, tym razem, ale wielka duchem, charakterem czy czym tam chcecie.
Wyobraźcie sobie, że za mną pasmo sukcesów. Niektóre dzieci wychowałam a inne wychowuję bez gadżetów niezbędnych każdej młodej mamie typu:  
-kask na głowę i ochraniacze na pupę dla dziecka uczącego się chodzić- może to i przydatne, ale na późniejsze etapy to chyba producent i polecający przewidują zbroję. Jak mówił instruktor narciarstwa w "Wojnie domowej" ( niezapomniany Kobiela) :
--Jak się nie wywrócisz to sie nie naucysz.
I tak właśnie, według mnie jest, jak maluch nie zauważy, że niektóre zachowania mają bolesne konsekwencje to będzie bardzo źle.
-grającego nocnika- nie obrażając nikogo, co za absurd! Pracowicie i wbijając się w dumę możemy w dziecku wyrobić odruch Pawłowa i jak tylko usłyszy muzykę to mu zwieracze będą puszczały. Od razu ma zamkniętą drogę edukacji muzycznej, bo z taką przypadłością jak iść do szkoły muzycznej? A jak obywatel będzie starszy to koniecznie musi omijać wszelkie koncerty i filharmonie. Dziecko na pewno będzie wdzięczne rodzicom i to przez długie lata:)))
-zestawy kąpielowe, najpierw wiaderko, potem wanienka ze stojakiem lub komódką i jeszcze z podpórkami. Biorąc pod uwagę, że jesteśmy państwem,  w którym każda,  nawet skromnie uposażona rodzina ma salony kąpielowe to słuszny wybór. Co innego w ościennych państwach, tam skromne łazienki nie są gotowe na takie cuda. Ale pomarzyć można.
-Wideomonitor czyli zestaw stałego podglądu dziecka. Jak wiadomo rzecz pierwszej potrzeby, bo dojście do pokoju dziecka i zaglądnięcie tam jest niezmiernie utrudnione albo co gorsza wiąże się z wyprawą jaką odbyli po szeregowca Ryana.
-pudełeczka na chusteczki mokre, żeby nie trzeba było zabierać ze sobą całego opakowania - zapewniam pomysłodawców, że normalny rodzic zabiera ze sobą tyle rzeczy, że nie stanowi dla niego różnicy czy pudełko chusteczek ma grubość 3 cm czy 4. Przesadzam oczywiście.
-Kolorowe kuleczki do toalety, by chłopcy sikali do celu - o tu już widzę przebłyski sensu. Jak pomyślę szybciej to i nonsensu. Bo może dobrze by było, żeby trafiali, uciechę by mieli ale założę się, że jak bym tylko się oddaliła na moment, nastąpiłoby łowienie kuleczek a może i zjadanie ( błeee). Takie życie. Ale może  istnieją dzieci bez pomysłów lub bardzo dobrze wychowane i świetnie zorganizowani rodzice. Proszę o przenosiny do tego alternatywnego świata!!!
-i przykład ostatni, mój absolutny faworyt: PODAJNIK NA PIELUCHY Z SYGNALIZACJĄ PUSTEGO MAGAZYNKA. Mam wrażenie, że ktoś zadrwił z producenta a ten się nie zorientował. Bo możliwe, że niektórzy chcą mieć pieluchy w pudełku a nie w worku albo luzem, no możliwe, że chcą na to wydać pieniądze. Ale we głowie mi się nie mieści, że potrzebują sygnału dźwiękowego lub świetlnego by zauważyć, że podajnik jest pusty. Wiele zabawy ominęło mnie w życiu!
Już myślałam, żeby posta zatytułować pasmo sukcesów, że mi się udało bez tych jakże potrzebnych gadżetów, które nie ukrywam tęsknymi oczami obmacywałam chociażby w takim Smyku. Te bujaczki z melodyjkami i bez, na baterie, te mrugające lampki przy łóżku, te gadające maskotki, które wyręczają zajętych rodziców w mówieniu : kocham Cię. I już, już prawie czułam się lepsza, że ja potrafię bez...
A teraz widzę, że to pasmo porażek, bo nie miałam okazji wypróbować tylu zabawek. I chyba mi ostatnia szansa odjechała sprzed nosa. No może znajdę coś w działach dla przedszkolaków:))))
Są też świetne gadżety, które swoim pojawieniem się spowodowały mój żal i westchnięcia:
-No, ale gdybyście taki mieli...

 

1 komentarz:

  1. Ja z powyższej listy miałam dwie rzeczy. Nocnik z melodyjką dostaliśmy w prezencie i po pierwszym użyciu synek z nocnika uciekł z płaczem, chyba się wystraszył. Musieliśmy wyciągnąć baterie i został zwykły nocnik. Poza tym chyba nie podobało mu się jakiekolwiek zwracanie znacznej uwagi na jego 'dokonanie', bo nawet nasze klaskanie lub nadmierna radość z jego sukcesu wywoływała niezadowolenie. Drugą rzeczą to monitor. Tu też nie bardzo zdało to egzamin, bo do pierworodnego i tak latałam co pół godziny sprawdzić czy oddycha. Z drugim już lepiej. Potem kabel się zepsuł i jakoś żyjemy bez. Przydatny może bardziej, gdy dziecko śpi na drugim piętrze i można nie usłyszeć płaczu oglądając np. telewizję lub rozmawiając z gośćmi. Ale z tym podajnikiem pieluch to już przesada jedynie dla snobów. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń