poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Ośmiornica

Ostatnio na jednym z blogów podczytałam o zapaleniu ucha i naiwnie pomyślałam, że na szczęście nasze dzieci z tą przypadłością spotykają się rzadko:). Inaczej niż ja. Całe moje dzieciństwo upłynęło pod znakiem nocnych płaczów z powodu bolącego ucha.
Każdy nocny płacz dziecka rozpatrywałam pod kątem bólu ucha. Oczywiście było to straszliwe przegięcie:). Nie głodne, z pełną pieluchą czy ewentualnie z kolką lub tęsknotą tylko na pewno z bólem ucha. Taki obraz jawił mi się podczas  nocnych pobudek. Stan zapalny w uchu był, według mnie , tym straszliwszy im mniej przytomna byłam wstając do malucha. Starsze dzieci już mniej podejrzewałam bo umiały w razie czego wskazać gdzie boli.
Upłynęło wiele lat mojego macierzyństwa i pewne fobie udało mi się nieco okiełznać. Tę uszną również.
No i dzisiejszej nocy przy mojej głowie raptem pojawiła się niewielka figurka Asieńki.Spłakany maluch oznajmił:
-Boli mnie ucho.
Jedną ręką przytulałam obolałą istotkę a drugą budziłam mojego Ukochanego. Niech wie, ze bóle uszu jednak się zdarzają. Mój półprzytomny mąż przyniósł  kropelki, lek p/bólowy i watkę. Z tą ostatnią miał wielkie kłopoty bo złośliwie chowała się przed nim:)))
Medykamenty zostały zaaplikowane a Asiuwa położona w naszym małżeńskim łożu. Między nami. Z doświadczenia wiedząc jak się z nią śpi przytuliłam ją mocno. Nie spodobało się to i po pewnym czasie oznajmiła:
-Idę do swojego łóżeczka.
Uff! Zostaliśmy wyratowani przed ośmiornicą. Tak nazywamy spanie z Joanną. Uskutecznia wtedy ruch wirnikowy niczym wprawna pralka i człowiekowi wydaje się, że to niewielkie stworzenie ma niezliczoną ilość kończyn. Zajmuje również podejrzanie wiele miejsca w łóżku jak na tak niewielką istotkę. Oboje z mężem wtedy zazwyczaj zwisamy na brzegach łóżka. Jej decyzja o pójściu do własnego posłania dała nam szansę na normalny sen, choć krótki.
Inne znaczenie ośmiornicy sprzedała mi koleżanka. Jej dzieci mówią tak o swej rodzicielce, gdy ta w ferworze zajęć domowych równocześnie prasuje, buja, karmi, miesza w garnku, wycina, odrabia lekcje i nie wiem co jeszcze. Istna matka-ośmiorniczka.
Któraż z nas nie była w takiej sytuacji? My to umiemy wykorzystywać czas do maximum:)

I na koniec piękny tekst Doroty Łosiewicz o miłości do dziecka. Serdecznie polecam, życie staje się prostsze, gdy się kocha:
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/240694-piate-nie-zabijaj-historia-posla-ktory-nie-zgodzil-sie-na-aborcje

5 komentarzy:

  1. Jestem nową czytelniczką. Zdążyłam przeczytać wszystkie Pani wpisy i z naturalną dla mnie niecierpliwością czekam na następne. Jestem mamą trzech chłopców, trzeci w sumie w połowie drogi na świat. Marzę o domu pełnym dzieci i bardzo mnie ciekawi, jak to wygląda od kuchni. Czytałam o Pani artykuł w Do Rzeczy i polowałam na książkę, ale nie udało mi się jej kupić w czasie pobytu w Polsce (mieszkamy w UK). Jakoś ostatnio przyszła mi Pani znowu na myśl. Wyruszyłam na poszukiwania z nadzieją, że prowadzi Pani blog. Nie zawiodłam się. Zostanę tu na dłużej. A Pani książkę właśnie znalazłam na Merlinie. Za dwa tygodnie powinna przyjść. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo! I mam lekką tremę czy nie zawiodę oczekiwań. A większą czy nie zniechęcę do dzieci:)))) Bo moi , choć najwspanialsi na świecie są czasami okropni, wkurzający i niewychowani. Tak jak mamusia;-)

      Usuń
    2. Spokojnie:) Myślę, że po głębszej analizie moje dzieci wystarczyłyby, żeby ostudzić mój zapał. Na szczęście nadrabiają urokiem osobistym, który czyni mnie niezdolną do racjonalnego myślenia. Poza tym z tego, co już zdążyłam wyczytać na Pani blogu sądzę, że książką się nie zawiodę. Życie, jakie by nie było, zawsze jest dla mnie ciekawsze niż fikcja. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. No to już wiem, jak się czuję w ciągu dnia - jak ośmiorniczka :P
    A dzieci nocą to u nas nie tyle ośmiornice, co lemingi - ciągle suną w stronę krawędzi łóżka. Łóżko nigdy nie jest zbyt wielkie, by z niego spaść...

    OdpowiedzUsuń