niedziela, 15 marca 2015

Degrengolada

Dzisiejszy dzień nie przejdzie raczej do annałów jako spędzony aktywnie i właściwie. Oboje ze Ślubnym zostaliśmy rozłożeni przez jakieś przeziębienie. Niby nic, bo nawet nie ma gorączki. Ale wszystko jest jakby za ścianą z waty, z nosa leci i najchętniej z herbatką i aspirynką znaleźlibyśmy się pod kołderką.
Rano, o bladym świcie czyli gdzieś około 6 pojawił się w naszej sypialni Józio, już ubrany i stwierdził, że chce bajkę. Nieprzytomna jeszcze zawalczyłam. Żadnej bajki, co to za pomysły, trzeba spać. Jakoś się udało. Jeszcze pospaliśmy. Potem niedzielne śniadanie, na które Marysia zeszła bardzo nie w humorze. Marysia dorasta i czasem nie możemy jej poznać. To te trudy dojrzewania, kiedy błahostki wywołują płacz i człowiek czuje, że wszyscy się go czepiają. Muszę się powstrzymywać, bo czasami chce mi się aż śmiać z jej przesadnych reakcji, a czasami mi jej bardzo szkoda. To naprawdę bardzo trudny czas dla młodego człowieka. Dziś więc zeszła z mordem w oczach a po chwili już się śmiała i dogadywała ze wszystkimi. Po kolejnych kilku chwilach znowu była niezadowolona i naburmuszona.
Zanim stół został uprzątnięty i przygotowany do niedzielnej modlitwy, ja zapadłam w fotel a mój mąż zasnął na kanapie. Młodsi i starsi szybko to wykorzystali i zasiedli odpowiednio do bajek i internetów. Byli bardzo zadowoleni. I tak trwał spokój, dodatkowo ugruntowany drzemką Piotrusia.
Potem nastąpiła drobna reorganizacja. Pojawiły się słodycze i towarzystwo stwierdziło, że teraz oglądają z nami. Innymi słowy myśmy drzemali a oni oglądali:).
I tak, przy naszej prawie ciągłej drzemce dzieci zjadły słodycze (zamiast obiadu), oglądali bajki, rysowali i kłócili się. Wszystko samodzielnie,bez pomocy rodziców;-). Dali radę.
My też daliśmy radę dopełznąć do łóżka, gdzie złożyliśmy nasze stare kości. Ale chwalić się nie ma czym.
Jedyne pocieszenie, że raz na jakiś czas taka degrengolada im nie zaszkodzi. Mam nadzieję.

1 komentarz:

  1. I fajnie ;)
    Marzy mi się, że Zosia idzie drzemać w ciągu dnia w domu... Może zacząć od jutra, bo zostaję sam z dziećmi ;)

    OdpowiedzUsuń