poniedziałek, 16 marca 2015

Imieninki, imieninki cz.1

Wracam chyba do zdrowia,bo znowu chce mi się pisać:)
Wielkimi krokami, bo przecież dopiero był Sylwester, zbliżają się imieniny Dziadka Józka (19.03). I to mi tak jakoś przypomniało sprawę imion. Bo od 5 lat są to podwójne imieniny. Do Dziadka dołączył nasz Józio.
Ale po kolei. Z imionami nie jest łatwo.
Oczekując pierwszego dziecka, nawet nie wiedząc jeszcze , że to będzie dziewczynka byłam przekonana, że będzie to Marta. Z różnych względów. Było to moje ulubione imię, chciałam już, żeby nosiła je moja młodsza siostra. Ale podobno nieszczęśliwe, jak orzekły babcie i siostra została Pauliną. Potem jeszcze przeczytałam "Nad Niemnem" i relacja Justyna-Marta uzyskała status oczywistej. Mój małżonek niewiele wówczas mówił, a pod wrażeniem bycia ojcem po raz pierwszy dziecko zarejestrował jak mu żona przykazała:). Marta Weronika. Na cześć mojej babci, której była pierwszą prawnuczką, o i patronka świetna. Z biegiem lat okazało się, że naszej Martusi bliżej do biblijnej,zadumanej Marii niż jej imienniczki, ale to inna historia:)))
Dalej już tak łatwo ze Ślubnym nie było. Rozważania o imionach prowadziłam zazwyczaj od momentu, kiedy stwierdzaliśmy fakt istnienia następnego kochanego lokatora. Tzn. ja prowadziłam. Mój mąż często przy tych rozważaniach zasypiał. Na moje pretensje uśmiechał się tajemniczo.
Drugi osobnik nie dał się podejrzeć przez całą ciążę i funkcjonował jako:
-Agata-siaś.
Do tego stopnia, że jeszcze po urodzeniu mała Martusia przychodziła powiedzieć:
-Agata-siaś liczi (ryczy), idź zobaczić.
Ja tego Stasia, niby ustalonego nie mogłam przeżyć i się przyzwyczaić. Mój Ukochany nie miął wątpliwości. Teraz uważam, że to świetne imię. Kiedyś w Polsce mówiono:
-Stach z izby, Stach do izby.
Takie to było częste imię, a Stasiu na swoim poziomie był jedyny o takim imieniu w całej podstawówce i gimnazjum. W liceum był jeszcze jeden. Przy chęci wtopienia się w tłum to imię przeszkadzało:). Teraz znowu słyszę, że pojawiają się mali Stasiowie. A nasz zmienił się w Stanisława.
Jasiu z kolei miał być według mnie Szczepciem. Jest Janem Szczepanem. Rozważałam i rozważałam, co chwilę zmieniałam typy, ale można było zauważyć, że Szczepan jest na prowadzeniu. Mój mąż pewnego dnia stwierdził:
-I tak ja podejmę decyzję, bo to ja idę go zapisać.
Tak mnie ta męska bezwzględność oczarowała, że nie wywołałam żadnej awantury, nie strzeliłam focha ani nic w tym stylu tylko z otwartą buzią poczekałam na akt urodzenia. Tam wyraźnie widniało:
Jan Szczepan.
Przy kolejnym potomku też nic nie mówiłam, bo Wojtek zaproponował imię swojego zmarłego brata. Widziałam, że ma to dla niego duże znaczenie. Chciałam tylko, żeby na drugie był Jędruś. Mój Ukochany prośbę przyswoił. Wrócił z aktem, a tam Jacek Andrzej. Nie Jędrzej. Mój Ślubny despota mając brata Andrzeja nie wpadł na to, że istnieje imię Jędrzej. Ci faceci!
Młodsze dzieci zawsze zadają 1 listopada to samo pytanie. Po kolei. Stoimy nad grobem małego Jacka Walczaka i słychać po raz kolejny:
-A dlaczego tu jest napisane Jacek Walczak?
Na nic wcześniejsze tłumaczenia, ze Tatuś miał brata, który nazywał się tak samo. To pytanie musi paść.
Tam nad grobem opowiadamy historię ich wujka jeszcze raz i widzę, że dzięki temu on żyje wyraźnie w ich świadomości. Pomimo, ze go nie znali na pewno go zapamiętają. To chyba dobry zwyczaj, na który uparł się mój mąż by dawać imiona rodzinne.
Ciąg dalszy nastąpi, bo muszę teraz gnać do obowiązków. Skończył się czas wolny:)))
Tylko jeszcze. Nasze dzieciaki są bardzo ubawione historią, że Tatuś miał być Kasią. Było ich czterech braci, on najmłodszy. Każdy z nich miał być Kasia, a mój Ślubny to już na pewno. Dzięki Ci Panie, że jest kim jest!

3 komentarze:

  1. Wersje imion na pierwszego dziecka mieliśmy jakoś krótko po ślubie ustalone - Jan lub Zofia. ale jak już Zofia wykorzystana, to potem Jan jakoś nam się znudził, nie pasował na "druguszka". I pół ciąży myśleliśmy, i myśleliśmy, mąż się dopiero przy urodzeniu chyba ostatecznie przekonał do Antoniego :) ale jeśli chodzi o imiona, to wolimy mieć dziewczynki, więcej ladnych, wspólnych pomysłów mamy. Z męskich, bardzo mi się marzy Tymoteusz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się marzyła Pia. Usłyszałam: po moim trupie!. Ale o tym jeszcze napiszę:))))
      I mnie się Tymek podoba;-P

      Usuń