poniedziałek, 9 marca 2015

Logistyka

Czasami mam doła, że moje bycie w domu polega głównie na obsłudze logistycznej. Ten w jedno miejsce, ten w drugie, ustalić lekarzy, zajęcia, wyjścia, zakupy. Telefon do znajomych kto kogo i kiedy przywozi, sprawdzenie kiedy jakie papiery złożyć do szkół, poradni lub klubów. Mój Ukochany mnie dzielnie wspomaga, ale z powodu zaangażowania w sprawy zawodowe nie może się temu całkowicie poświęcić. Z biegiem lat starsze dzieci robią się samodzielne, umieją o siebie zadbać, sprawdzić co trzeba, ale za to potrzebują rozmowy i czasami wsparcia naszym doświadczeniem. I na koniec jeszcze człowiek przez ich samodzielność nie śpi, bo wieczorem wracają późno, albo gdzieś wyjeżdżają. To nie kwestia braku zaufania tylko rodzicielskiej troski. Powstrzymuję się, by nie dzwonić co chwilę, nie dopytywać się.
Ostatnio usłyszałam świetną katechezę na ten temat. Na podstawie przypowieści o synu marnotrawnym. Tym który postanowił, że zacznie żyć na własny rachunek. Nawet więcej, bo chciał żyć odcinając się całkowicie od ojca i rodziny.Ojciec, który bardzo go kochał NIE wysyłał za nim swych sług, by go śledzili, NIE kontrolował jego poczynań. Dał mu wolność w zdobywaniu doświadczeń, czasem bolesnych. Wiedział, że inaczej jego syn nigdy nie dorośnie.
Na koniec czekał pełen miłości na swoje dziecko, bez wygadywania:
-A nie mówiłem.
- Coś ty narobił!
Piękna postawa. Muszę mocno pracować, by choć trochę do niej się zbliżyć.
A mam kogo wypuszczać spod swoich skrzydeł, dobrze, że stopniowo. Tu nasza rodzina w całości:)))

Maluchy położone, starszaki na różnych wyjściach a Zosia, Hania i Józio produkują w kuchni muffinki. Są tak szczęśliwi, że mogą tam sami działać. Co chwilę, któreś wybiega i oznajmia:
-Mamo, możemy codziennie coś gotować!
-Mamuś nie poznasz kuchni jak skończymy!
W to ostatnie akurat nie wątpię:)))))))

Ostatnie dwa dni uprawiam marsze w towarzystwie mojego Ukochanego. Zasiedziały po szkoleniu chętnie wybrał się na marszobiegi. Piotruś po takiej dawce śpi jak złoto. Wczoraj spacer rozpoczęliśmy od sprawdzenia co się złoci w naszym własnym ogródku.
A to obok to wieczorne niebo . Od kiedy przeprowadziliśmy się poza granice miasta bardziej widzę co się dzieje na niebie. Jednak w mieście dominuje zabudowa. Tutaj człowiek jest bardziej zależny od natury. Noc księżycowa to zupełnie inna noc niż ta bez Księżyca czy pochmurna.




Znowu zaprzyjaźniam się z inhalatorem. Ilekroć myślę, żeby go schować, odstawić okazuje się znowu potrzebny. A tak mnie wkurza, tak samo jak zestaw syropów stojący w kuchni. Stanowią stałą ekspozycję. W ogóle pełno jest rzeczy, które muszę mieć pod ręką, ciągle się przydają i które wraz ze stosami książek, czasopism i rysunków powodują nieustanny rozgardiasz w domu. Mam takie poczucie, że ciągle jest nieład. Gdzie te moje wymarzone, luksusowe apartamenty? Dzisiaj utwierdziłam się w przekonaniu, że porządek to ja będę miała jak niektórzy się wyprowadzą. Piotruś zaczął przyjemny czas sprawdzania co się da zdjąć z półek, wyjąć z szafek i ściągnąć na siebie. Nie mam chwili wytchnienia, zabrakło nam kojca. Nasz stary został już ostatecznie unicestwiony a nowego nie kupowaliśmy. Przecież po Asi nie mieliśmy mieć już dzieci a teraz to już nie warto:). Więc sobie poganiam:)))
 I jeszcze nie mogę się oprzeć. Marta w stroju laboratoryjnym. Wywołała pewną nieufność u młodszego rodzeństwa. Nie byli pewni czy to ona.

3 komentarze:

  1. Tu jest też super o dzieciach-rodzicach, na podstawie księgi Tobiasza:

    https://www.youtube.com/watch?v=WC4Vu7V-ye4

    OdpowiedzUsuń
  2. Porządek porządek to wróg zwierzątek. Ja inhalatora nie chowam zabobonnie. Jak stoi na wierzchu, dzieci są zdrowe, jak tylko schowam, lub, nie daj Boże, pożyczę, obturacyjne zapalenia wszystkiego mamy jak w banku. Tak że tego, tfu tfu tfu. Przez lewe ramię...

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mi się marzy taka gromadka :)
    A katechezy o synu marnotrawnym właśnie słuchałam wczoraj w nocy na youtube - wciągnęło...
    Porządek to będę miała chyba jak babcią zostanę :P albo jak nasz dom będzie chociaż trochę większy...

    OdpowiedzUsuń