sobota, 21 marca 2015

Muszę uważać:)

Mam tylko chwilkę i oczywiście muszę coś napisać. A dlaczego muszę uważać?
Wczoraj odbyłam z Józiem rozmowę. Działo się to już wieczorem, kiedy myślałam, że mam wolne i mogę spokojnie zająć się swoimi sprawami. W tym wypadku to był wykład. Józio przyszedł do naszej sypialni i zapytał:
-Czemu Ty się tylko tym interesujesz?
-Hmm?
-A nie nami?
No i poszedł. Ja zostałam, bo musiałam pozbierać zęby z podłogi. Myślałam, że nie zaburzam rytmu dnia, że zajmuję się pisaniną tylko wtedy kiedy oni są zajęci swoimi sprawami. A tu proszę wszystko i tak dzieciaki zanotowały. Teraz na szczęście Piotruś śpi, Asia i Józio są na zakupach z Tatusiem a cała reszta wybyła: spotkania we wspólnocie, dni otwarte w szkole, laboratoria w Hevelianum, spotkania z koleżankami...
Wniosek muszę pisać jak są w szkole, śpią ( na pewno) lub hasają po dworze ( choć tu jednak mogą stwierdzić, że mam być z nimi).
Za nami kolejne bardzo poważne rozmowy, tym razem na tematy damsko-męskie i szukania woli Bożej w życiu. To jest kolejne wyzwanie dla matki. Bo jak ochronić dziecko przed zranieniem ze strony drugiego człowieka, przed cierpieniem z powodu odrzucenia albo nie naruszając zaufania zgłosić zastrzeżenia. Boli serce, ale naprawdę się nie da żyć za nich. Oni zaczynają zbierać swoje doświadczenia, czasem bolesne, ale ich własne i ja nie mogę im tego bronić. Dzięki Bogu rozmawiają z nami, słuchają co mówimy, mam nadzieję, że się modlą za swoje wybory ale tak naprawdę mogę stać tylko z boku. Zapewniać ich o swojej miłości i też się modlić.Dodatkową trudnością dla mnie jest to, że widzę konieczność odsunięcia się na drugi plan. Moim facetom bardziej potrzebny jest Tatuś i męskie pojmowanie sprawy a nie pierwiastek kobiecy, który chyba obecnie ich irytuje:) A tyle miałabym do powiedzenia (również na temat pewnych niedojrzałych kobiet) i oczywiście znacznie szybciej niż mój mąż. Męskie rozmowy mają to do siebie, że charakteryzują się długim ważeniem słów i przerwami. A tyle można by tam wcisnąć przykładów i własnych doświadczeń. Oj, cierpię, cierpię...
Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze dzisiaj  napisać to co zamierzałam czyli o różnych rodzajach grzeczności :)))

2 komentarze:

  1. Cóż, ja z domu musiałam się wyrywać na siłę. O takich rozmowach, ani tym bardziej o modlitwie z moimi rodzicami (odeszli z Kościoła, kiedy byłam nastolatką i najbardziej potrzebowałam jakiegoś gruntu - a tu wszystko stało się niepewne i względne) mowy nie było. Wbrew nim poszłam do wspólnoty, tam poznałam mojego obecnego męża. Z rodzicami dopiero teraz odbudowujemy relacje, już jak dorosły z dorosłym.
    Także zazdroszczę. I zastanawiam się, jak to będzie, kiedy moje dzieci dorosną. Czy będę umiała z nimi rozmawiać. Czy będą chciały ze mną rozmawiać. Czy będą uciekać, tak jak ja kiedyś... Ech, trudne to wszystko. Obserwuję "drogowe" dzieci i nadziwić się nie mogę ich relacjom z rodzicami - jakieś takie mimo wszystko zaufanie i wzajemna troska, ale właśnie z modlitwą, więc mądre, a nie nadopiekuńcze. Kiedyś zazdrościłam tego, teraz mam gdzieś w sercu nadzieję, że moje z dziećmi relacje też się jakoś normalnie ułożą...
    Pozdrawiam z Krk :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czas matki należy do dzieci. Kiedy matka nieśmiało coś robi dla siebie, pro publico bono, albo dla forsy - ZA KAŻDYM RAZEM słyszy nieśmiertelne NIGDY NIE MASZ DLA MNIE CZASU. Koniec kropka. A w ogóle to najlepiej omawiać najważniejsze sprawy po godzinie 23, kiedy matka już nie wie jak się nazywa i kim jest ta młoda osoba w jej sypialni. Howgh.

    OdpowiedzUsuń