środa, 4 marca 2015

Homeschooling i czosnek

Chciałam zacząć od poważnych zagadnień, ale moje plany swoje a życie swoje:).
Ta krótka fotorelacja poniżej jest z dedykacją dla Tatusia. Przyłapałam bohatera już po fakcie, więc powstrzymałam się od zwykłych  w takich wypadkach okrzyków i tylko go uwieczniłam:))))



Był tak zapracowany, że nawet nie zauważył, że go uwieczniam. Piotruś został po tej akcji przebrany po raz czwarty. To jest powód dla którego z nim walczymy o używanie kubka-niekapka. Niestety mały cwaniak woli te, z których wykapuje samodzielnie i można uprawiać twórczość wszelaką. Naprawdę , ci rodzice tylko przeszkadzają!
Marysia dzisiaj w kuchni oznajmiła, że na pewno nie jesteśmy wampirami. Literacko obeznane dziecko powyższy wniosek wysnuło z faktu używania dużej ilości czosnku w naszej kuchni:). Zgadzam się z nią. A taka np. soczewica z sosem czosnkowym jest przepyszna i pochłaniana w ilościach olbrzymich. W ogóle moje dzieci wykazują tendencje śródziemnomorskie. Papryka, oliwki, czosnek, ser pleśniowy to wszystko znika w mig i jest traktowane jak najwyższej klasy rarytasy. Co prawda większość rzeczy znika u nas w mig.
Kiedyś tvp emitowało takie reklamówki ze sportowcami pod hasłem " pij mleko, będziesz wielki". U nas w domu jest hasło : nie pij już dzisiaj mleka, zostaw dla innych. Twarożek to ich największy wróg i dlatego trzeba go pochłonąć:). Ciekawe czy m.in dlatego nasze starsze chłopaki wszystkie są już wyższe od Wojtka czyli mają więcej niż 186 cm. Ostatnio nawet powstał pewien precedens. Mianowicie niedawno kupiona kurtka zrobiła się za mała na Jacusia i zaczął ją nosić Tatuś. Śmieje się, że teraz on nosi po synach. Buty już dawno mają większe i skończyło się podbieranie ojcowskich zwłaszcza tych wyjściowych. Chyba mój mąż odetchnął z ulgą.
Dzisiaj miało być pierwsze czytanie obywatelskiego projektu "Rodzice chcą mieć wybór". Na razie nic nie słychać. Do tej pory wszystkie inicjatywy, nawet te podpisane przez olbrzymie ilości Polaków a nie tylko wymagane 100 tysięcy były utrącane przy pierwszym czytaniu. Ciekawe czy i tym razem tak będzie. Jest pewna szansa, że nie, bo to rok wyborów. Może uda się to wykorzystać.
Bardzo kibicuję akcji Ratuj maluchy.  To nie jest tak, że odrzucam możliwość uczenia się sześciolatków w pierwszej klasie. Absolutnie. Trójka moich dzieci poszła jako sześciolatki, jak to się mówiło rok wcześniej. Ale to my jako rodzice podjęliśmy tę decyzję. Znając nasze dziecko. Zosia np. po szkolnej zerówce dla 5-cio latków została jeszcze i w 6-cio latkach bo widziałam jej niedojrzałość emocjonalną. Na szczęście miałam wybór. Teraz martwimy się o Józia. Jest z listopada 2009 roku, w zerówce są razem z nim dzieci z drugiej połowy 2008 roku, te które  miały jeszcze wybór. I widać w dojrzałości różnicę. Z drugiej strony są to jego kumple od trzech lat, on już dawno ma świadomość, że kończy przedszkole i traumą byłoby dla niego pozostanie, odroczenie. Tak zmagamy się z tym problemem. Jedynej szansy upatrujemy w tym, ze ma trafić do świetnej, męskiej szkoły, przy której jest jego przedszkole. Co prawda właśnie mam kryzys na tym tle, bo 2,5 godziny dziennie trwa odwożenie i przywożenie, no i koszty paliwa. Ale na razie nie ma żadnej sensownej alternatywy.
Ta szkoła uzmysłowiła nam  jak bardzo w normalnych  jest zaniedbana strona wychowawcza, oddzielana od edukacji. Popołudnia polegały na tym, że prostowaliśmy to co zostało zagmatwane w szkole, czuliśmy jakby nasze wysiłki były ciągle niszczone. My odkopujemy studnię a w szkole ulega ona zasypaniu. i chyba dlatego też zaczęliśmy myśleć o edukacji domowej dla tych, którzy tam nie chodzą.
Teraz jest to ustawowo zapewnione, każda szkoła ma obowiązek "obsłużyć" takiego ucznia. Termin złożenia papierów na kolejny rok szkolny to koniec maja. Pierwsze co trzeba zrobić to badanie psychologiczne i pedagogiczne w odpowiedniej poradni w celu uzyskania opinii - nie decyzji. I z taką opinią do dyrektora szkoły. Mamy znajomych znajomych, którzy przygodę z edukacją domową rozpoczęli prawie dziesięć lat temu i w Trójmieście nie znaleźli szkoły chcącej objąć ich opieką. Dlatego ich dzieci podlegają pod szkołę ...uwaga, uwaga...w Zakopanem:)))). My mamy lepiej, bo pojawiły się chętne placówki i oferują nawet dodatkowe zajęcia dla "domowych". Pomimo, że każda szkoła ma obowiązek i na takiego ucznia dostaje pieniądze z ministerstwa to warto poszukać takiej, która ma doświadczenie i ciekawą ofertę pomocy rodzicom np. basen, kółko teatralne, zajęcia językowe itd. Wtedy jeden dzień w tygodniu można przeznaczyć na te właśnie zajęcia i wybierać się do szkoły, jak dawniej.

Dziś wieczorem królowały puzzle:


A z przedszkola otrzymałam następującą notatkę:
" Asi nie smakowała zupka i oznajmiła paniom, że ma ALERGIĘ na pełne miseczki. Ma dostawać malutko."
Dodam, że alergiczka jako żywo alergii na nic nie posiada i ma 3,5 roku. No skubana jedna!

2 komentarze:

  1. Asia mistrz #2 !! :)
    Zosia też uwielbia wylewać ciecze ze swoich kubeczków i robić imponujące mazy...

    A za parę lat będziemy Was molestować pytaniami o nauczanie domowe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupuję alergię na pełne miseczki, chociaż mój tomek ma alergię na puste...Jestem fanką homeschoolingu i namawiam swoje dzieci do porzucenie szkoły.

    OdpowiedzUsuń